Nie wiem, czy bardziej nienawidzę lipca, czy grudnia. To dwa straszne miesiące, które do końca życia będę przywoływać u mnie chęć zabicia się. Nie zamierzam ubierać choinki, nie kiwnę nawet palcem, żeby w moim domu znalazło się cokolwiek świątecznego. Chcę to jakoś przetrwać, choć to ciężkie. Wystarczy, że zerknę za okno i zobaczę przystrojone domy sąsiadów. Marco nie odzywa się od dwóch tygodni. Nigdy jeszcze przerwa w naszym kontakcie nie trwała tak długo. Zastanawiam się, czy przyjedzie, tak jak obiecał. Rozmowa z nim trochę mi pomaga, nie na tyle, bym umiała żyć normalnie, ale jednak chęć odebrania sobie życia znacznie zmalała. Może kiedyś przyjdzie dzień, w którym zacznę żyć normalnie...
Za trzy dni Wigilia, w moim menu przewiduję dwie świąteczne potrawy : pizza i frytki. Na co dzień nie jem takich rzeczy, więc to naprawdę święto. Chyba jednak powinnam pomyśleć o dodatkowych kaloriach. Ważę pewnie pięćdziesiąt kilogramów, to nie wygląda dobrze, jeśli ma się metr siedemdziesiąt pięć wzrostu. Jestem chuda, wychudzona... Ostatni prawdziwy posiłek jadłam, gdy moi rodzice jeszcze żyli. Wiem, że muszę wziąć się w garść, lub ze sobą skończyć. Nie ma trzeciej opcji. Wegetuję już tak długo...
Moje życie przypomina dzień świstaka. Wstaję w południe, leżę w łóżku przez godzinę, później zmuszam się do zejścia na dół i piję kawę. Po jakimś czasie przychodzi pora na mój jedyny posiłek, zazwyczaj jest to kanapka, a czasami danie do podegrzania w mikrofalówce. Następnie siedzę do wieczora, gdy zapada zmrok biorę prysznic i idę do łóżka. Wtedy zaczyna się mój koszmar. Płaczę tak długo, aż opadam z sił. Odpływam i przenoszę się w świat sennych koszmarów, które dręczą mnie od dnia śmierci mojej rodziny.
Tak bardzo chcę żyć normalnie, ale czuję, że na to nie zasłużyłam, że powinnam umrzeć razem z nimi. Nie należy mi się nic, co mi po nich zostało. Ani ten dom, ani pieniądze. Nic...
*
- Wesołych świąt Kylie. - Westchnęłam ciężko siadając na kanapie.
Włączyłam telewizor i zerknęłam na stolik przede mną, na którym wcześniej położyłam pizzę, frytki i kubek coli. Świątecznie. Chciałabym się nawet uśmiechnąć, ale nie potrafię. Nie, kiedy wyrzuty sumienia zżerają mnie od środka.
Zabieram się za ucztę, jaką sobie urządziłam, choć wcale nie jestem głodna. A może jestem, ale wstydzę się tego uczucia? Mam wrażenie, że robię coś złego. Jem, mimo, że nie zasługuję na oddech. Wstyd mi. I tak właśnie moja świąteczna wieczerza dobiegła końca. Żołądek ścisnął mi się w ciasny supeł, a łzy popłynęły po policzkach. Znowu dopada mnie myśl, że jedynie się męczę, a już dawno powinnam dołączyć do rodziców i małej Claudii.
Wstaję z kanapy i podchodzę do drzwi. Z wieszaka ściągam kurtkę, a na stopy zakładam śniegowce. Nawet nie wiem, jaka jest temperatura. Ostatni raz na dworze byłam tydzień temu, od tego czasu wiele mogło się zmienić. Gdy wychodzę na zewnątrz, moją twarz owiewa zimne powietrzę. Potrzebuję jednak spaceru, tlenu. Muszę pomyśleć i się uspokoić. Nie mam dokąd iść, z kim porozmawiać. Marco się nie odzywa, ale zaczynam powoli zapominać o jego istnieniu. Tak jest chyba lepiej. Nie wiem tylko, po co wcześniej kontaktował się ze mną. Nie myślałam o tym, że mu zależy, po prostu było mu mnie żal. Z jakiegoś powodu postanowił utrzymać ze mną kontakt, ale już mu przeszło.
Gdy przestaję w końcu zastanawiać się nad tajemniczym mężczyzną, zauważam, że jestem już daleko od domu. Dokładnie w połowie drogi do lasu. Przegryzam dolną wargę i chodzę przez chwilę w miejscu, zastanawiając się co powinnam zrobić. Iść dalej, czy zawrócić do domu? Cholera. Wybieram gorszą opcję i idę przed siebie. Nie powinnam, bo jest ciemno, zimno, a las sam w sobie jest przerażający. Serce mi wali, gdy jestem coraz bliżej. Co ja w ogóle robię. Wszystko w mojej głowie krzyczy, żebym wracała do domu, a ja mimo to stawiam kolejne kroki. W końcu dochodzę do miejsca, w którym zazwyczaj myślę o samobójstwie, tak jak teraz. Przebywanie tu wzbudza we mnie stan depresyjny, w głowie krąży już tylko jedna myśl... Zrzucam śnieg z pnia i siadam na niego ostrożnie, jest zimny i mokry, więc ryzykuję silnym zapaleniem pęcherza, ale zdrowie jest moim ostatnim problemem.
CZYTASZ
Bracia Di Caro, Tom 1 - PREMIERA styczeń 2022
RomanceKylie Scott ma za sobą traumatyczne wydarzenie. Nie chce żyć, bo wyrzuty sumienia jej na to nie pozwalają. Gdy decyduje się skończyć ze sobą, na jej drodze staje Marco Di Caro, z początku miły i tajemniczy Włoch, któremu Kylie zaczyna ufać. Jednak w...