ގ

481 38 76
                                    

- AAAAAAAA!! - fioletowowłosy krzyknął gdy kolejka zjechała w dół.
- Csii, spokojnie Kokichi... - Rantaro przytulił do siebie przerażonego chłopaka głaszcząc jego miękkie włosy.

Saiharze coraz mniej się to podobało.

- Gdzie teraz idziemy? - Kokichi zapytał, gdy zeszli już z kolejki.
- Hm... - zielonowłosy zamyślił się przez chwilę. - Gdzie byś chciał teraz iść, mój ukochany Shushu? - Rantaro spojrzał na swojego podirytowanego partnera.
- Jest mi to obojętne - Shuichi przewrócił oczami.
Amami westchnął ciężko. - No dobrze, to możemy chodźmy tam - palcem wskazał na ogromną karuzelę z huśtawkami unoszącymi się kilkanaście metrów nad ziemią. Kokichi wraz z Shuichim tylko skinęli głowami i poszli zaraz za nim.

- KOKICHI! Hej! - Kiibo pomachał do przyjaciela po przeciwnej stronie. Obok niego stały Tenko i Himiko.
Zanim fioletowowłosy zdążył jakkolwiek zareagować, Rantaro odwrócił jego uwagę od przyjaciół. - Kokichi chodź, bo nasza kolejka przepadnie - nastolatek objął niższego chłopaka za ramię i razem z Saiharą poszli w stronę huśtawek. Zielonowłosy jeszcze na chwilę obrócił się w stronę swojej czerwonowłosej koleżanki z klasy posyłając jej pogardliwe spojrzenie.

Yumeno zacisnęła pięści ze złości.

- Jak ja nienawidzę tego sukinsyna.... - syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Właściwie to co takiego robi? - zapytał Kiibo przyjaciółkę.
- Jak to co?! Jest mężczyzną! Mam ci to przeliterować? D e g e n e r a t - Chabashira wtrąciła się w rozmowę przyjaciół.
- Tak Tenko, wszyscy już wiedzą, że mężczyźni są degeneratami - chłopak przewrócił oczami. - Himiko, co zrobił Rantaro?
- Może mi nic, ale jestem z nim w klasie, więc widzę co robi. Wykorzystuje ludzi, zastrasza, oczernia, grozi im razem z tym idiotą Kaito - wymieniała dziewczyna. - Nawet nauczyciele się go boją. Dlatego ciągle czuje się bezkarny. Teraz jego ofiarą jest Kokichi... - westchnęła ciężko.

Kiibo również westchnął i spuścił głowę.

- Degenerat zdegenerował innego degenerata? Przerażające... - Tenko wzdrygnęła się.
- Boję się o Kokichiego... - białowłosy posmętniał.
- Ja również... - czerwonooka wbiła wzrok w swoje buty. - Wystarczającym dowodem na jego złe intencje jest fakt, iż zadaje się z Kaito. Ale Kokichi i tak wierzy w każde jego słowo... - westchnęła. - Boję się, że ten śmieć go wykorzysta i złamie mu jego kruche serduszko - dziewczyna uniosła głowę. - Tenko, Kiibo, proszę miejcie oko na Shuichiego. Jest z wami w klasie, a jest w dobrych kontaktach z Rantaro... lepiej mu nie ufać.

Kiibo i Tenko skinęli głową z pełną powagą w oczach. Himiko uśmiechnęła się.

W czasie gdy trójka przyjaciół przejmowała się losem Kokichiego, chłopak świetnie się bawił w towarzystwie nowych znajomych. Kompletnie się nie przejmował co się dzieje z jego prawdziwymi przyjaciółmi, traktował ich jak powietrze. W tym momencie liczyli się dla niego tylko Saihara i Amami. Nie czuł się też źle wobec Kiibo czy Himiko... uważał, że postępuje właściwie, a to oni sami są winni zaistniałej sytuacji.

Czas upływał niemiłosiernie szybko, i powoli zaczynało się ściemniać. Kokichi usiadł zmęczony na ławce. Rantaro zajął miejsce tuż obok.

Shuichiemu coraz bardziej nie podobało się w jaką stronę zmierza relacja tych dwojga. Czuł, że przepełnia go uczucie zazdrości i szczera niechęć do fioletowowłosego... jednak starał się to w miarę możliwości ignorować. Zmarszczył brwi i ciężko westchnął.

- Muszę do toalety, zaraz wracam - chłopak odwrócił się na pięcie i zostawił przyjaciół samych. Rantaro uśmiechnął się pod nosem.
- Kokichi... - zielonowłosy nachylił się nad Omą. - Chciałbyś dzisiaj do mnie przyjść? - zapytał uprzednio upewniając się, że szarooki jest poza zasięgiem jego słuchu.
- Dz-dzisiaj? - Kokichi spojrzał zakłopotany na przyjaciela. - No nie wiem...
- Nie daj się prosić no... - Amami położył mu dłoń na udzie, na co niższy chłopiec się zarumienił.
- Ale-
- Będzie naprawdę fajnie! Kupię jakieś przekąski, pooglądamy razem filmy, pogramy w coś... - nastolatek nieudolnie próbował przekonać Kokichiego.
- Nie wiem czy moja mama się zgodzi... muszę ją najpierw o to zapytać... - Oma spuścił głowę, na co zielonooki przewrócił oczami.
- Oj tam daj spokój, ile ty masz lat... - nie dawał za wygraną. - Przecież nic się nie stanie, a możemy ten wieczór spędzić naprawdę... przyjemnie - chłopak położył dłoń na policzku Kokichiego.

W tym czasie Shuichi rozmyślał nad całą sytuacją. Może przesadzał? Przecież Kokichi i Rantaro są tylko przyjaciółmi... Rantaro kocha jego, nie Omę. Próbował to wszystko sobie poukładać, jakoś racjonalnie wytłumaczyć, jednak z tyłu głowy wiedział, że coś jest nie tak.

A co jeśli jego chłopak przestał uważać go za atrakcyjnego?
Co jeśli to Kokichi jest bardziej w jego typie?

Te myśli nie dawały mu spokoju. Podszedł do lustra i uderzył pięścią w umywalkę.

Będzie dobrze Shuichi, to tylko twoja własna wyobraźnia.
Rantaro nigdy by nie przestał cię kochać.

Powtarzał sobie w myślach jednak sam nie wierzył w te słowa. Ostatni raz przejrzał się w lustrze, po czym wyszedł z toalety. Całą drogę jego wzrok był wbity w chodnik. Uniósł głowę, gdy znalazł się blisko Amamiego i Omy. To co zobaczył zamurowało go. W tym momencie ledwo się powstrzymywał od dania Kokichiemu w twarz.

- Umm... no nie wiem... - fioletowowłosy zająkał się. - Może kiedy indziej - wymusił uśmiech i spuścił głowę. Tymczasem Saihara odchrząknął znacząco zaznaczając tym swoją obecność. Kokichi obrócił się w stronę chłopaka napotykając jego chłodne spojrzenie.

Rantaro poklepał Omę po ramieniu i zaklnął cicho pod nosem. Naprawdę nie potrzebował powrotu szarookiego akurat w tym momencie...

- Muszę już iść... Dziękuję za dzisiaj... - Kokichi wymamrotał cały zarumieniony. Kątem oka spojrzał na granatowowłosego, ten jednak nadal patrzył na niego oschło.
- Nie ma za co - odparł pogodnie Amami. - Mam nadzieję, że jeszcze się z nami spotkasz - uśmiechnął się.
- O-oczywiście, że tak! - nastolatek przytulił zielonowłosego przyjaciela. Rantaro poklepał go delikatnie po głowie.

Shuichi ledwo hamował swoją wściekłość.

- Do zobaczenia jutro w szkole! - fioletowowłosy krzyknął na odchodne i pobiegł w stronę wyjścia.

~~~~~

- Hej, Shuichi! - Kokichi podbiegł do kolegi z klasy z ogromnym rumieńcem na twarzy, na co tamten tylko odwrócił się do niego plecami. - Shuichi? - chłopak lekko szarpnął go za rękaw marynarki.
Szarooki gwałtownie zabrał jego rękę i finalnie obrócił się w jego stronę. - Czego chcesz? - rzucił oschło.
- C-co ci się stało? - Oma zapytał drżącym głosem.

Shuichi tylko przewrócił oczami i odwrócił się do niego tyłem. Kokichi stanął tuż przed nim zmuszając go tym do poświęcenia mu uwagi.

- Dlaczego taki jesteś... Co w ciebie wstąpiło... - fioletowowłosy nie chciał odpuszczać.
- We mnie? A może problem leży w tobie? - Shuichi spojrzał w oczy Kokichiemu wywołując tym u niego ciarki. Jego spojrzenie było całkowicie bezduszne.
- O czym ty mówisz...
- Nie zgrywaj się. Doskonale wiesz o czym mówię! - syknął. - Ładnie to podrywać zajętych chłopców?
- C-co... - niższy chłopak patrzył z niedowierzaniem na granatowowłosego. - To jest twój chłopak, a mój przyjaciel! W życiu bym nie próbował ci go odbić! - z oczu Kokichiego popłynęły łzy.
- Daj sobie spokój... - Shuichi zaczął iść w stronę sali biologicznej. - Lepiej się zajmij tym przygłupem Kiibo, a od Rantaro się odpierdol.
Nara - rzucił na pożegnanie.
- Shuichi! - Oma cały we łzach krzyknął za chłopakiem, ten jednak był już za daleko, aby to usłyszeć. Zaszlochał cicho i po chwili wiedział już do kogo powinien się zwrócić o pomoc.

~~~~~

- I jak tam twój genialny plan? - Kaito spojrzał na wchodzącego do pomieszczenia zielonowłosego.
- Idzie lepiej niż myślałem - odparł Rantaro siadając na fotelu. - Jest na każde moje zawołanie. Je mi z ręki - zaśmiał się pod nosem. - Ale...
- Ale? - fioletowowłosy chłopak spojrzał na kolegę z uniesioną brwią.
- Shuichi... on... wszystko psuje... - Amami wycedził przez zaciśnięte zęby.

Kaito wybuchnął śmiechem.

- Shuichi? Ten twój chłoptaś?
- Z czego cieszysz mordę? - Rantaro podszedł do wyższego chłopaka i złapał go za kołnierz jego koszulki. - Pamiętaj, że wystarczy jeden telefon byś stąd wyleciał. RADZĘ nie ryzykować - syknął mu prosto do ucha i upuścił na kanape. Momota przewrócił oczami.
- Daj spokój - prychnął Kaito. - Przecież wiesz, że ci kibicuje stary... nam z Maki się już wyjątkowo nudzi - westchnął.

W pokoju rozległo się głośne pukanie do drzwi.

- R-Rantaro? J-jesteś tu? - zapytał Kokichi drżącym głosem.

𝓸𝓾𝓶𝓪𝓼𝓪𝓲 || xxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz