ROZDZIAŁ 5

142 5 2
                                    

                  Zaczynajmy zabawę
                                  —
Następnego dnia Louisa przyszła do szkoły w dobrym nastroju.
Wcześniejszego dnia, wieczorem, razem z tatą była na kolacji biznesowej z jednym z partnerów finansowych. Lou świetnie bawiła się podczas spotkania i zabawiała gości rozmowami, czym bardzo zaplusowała w oczach ojca i inwestorów.
Wchodząc do budynku szkolnego, poczuła na sobie czyjś wzrok. Odruchowo rozejrzała się, lecz nie zauważyła nikogo, kto obserwowałby ją. Dziewczyna ruszyła głównym hallem, gdy u jej boku zjawił się Nate. Brunet uśmiechnął się promiennie.
- Cześć, piękna.
- Cześć, głupku. Co tam?
- Wszytko dobrze. Trener trochę mnie ciśnie, ale nie narzekam. Ktoś musi być gwiazdą naszej drużyny - powiedział ze śmiechem i zaczął napinać biceps.
Louisa zaśmiała się, patrząc na wygłupy Nate'a.
- Nie popisuj się już tak. I tak wiadomo, że jesteś najlepszy - odpowiedziała mu dziewczyna
Nate uśmiechnął się do Louisy. Rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Chłopak spojrzał na wyświetlacz telefonu i odczytał szybko sms.
- Muszę lecieć. Do zobaczenia później, mała. - rzucił Nate, po czym pobiegł korytarzem i skręcił w lewo.
- Nie jestem mała! - krzyknęła za nim Lou, przewracając oczami.
Louisa szła dalej, gdy zobaczyła przy szafkach Ashley i jej świtę. Teraz albo nigdy, pomyślała. Pewnym krokiem podeszła do blondynki, która śmiała się z czegoś razem z innymi osobami z kręgu. Gdy Louisa podeszła, nagle śmiech umilkł. Wszyscy wyczekująco patrzyli na Lou.
- Musimy pogadać - zwróciła się do Ashley, nie zważając na resztę grupy
- Niby o czym mam z tobą rozmawiać, dziecinko? - znów rozległa się salwa śmiechu
- Dobrze wiesz o czym - odpowiedziała Lou lodowatym tonem, wydymając wargi
- No niech ci będzie - odwarknęła Ashley, odrzucając włosy na plecy - Chodź stąd.
                                  —
- O co chodzi? - spytała Ashley, oglądając własne paznokcie
O dziwo jej ton głosu nie przypomniał już tonu wrednej i sarkastycznej jak przed kilkoma minutami.
- Kiss Lista. Mam pewne uwagi.
- A konkretnie?
- Po pierwsze: jak udowodnisz, że już się z kimś całowałaś? Żeby zaliczyć musimy mieć jakiś dowód.
- Racja. W tym świecie nikomu już nie można ufać...- powiedziała cicho blondynka
A zwłaszcza tobie, pomyślała Louisa.
- Jakiś pomysł?
- Najlepszą opcją byłby zdjęcia z pocałunków... - myślała na głos Ashley.
- Niech będą zdjęcia, a jeśli się nie uda cyknąć fotki to muszą być na to niezbite dowody.
- Stoi. Coś jeszcze?
- Tak. Nie chcę, żeby na tej liście był Nate.
- Oj. Nate Grayson... Mogę się zgodzić na wykreślenie go z listy pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Hmmm. Zastanówmy się. - Ashley stukała swoim palcem o żuchwę, gdy nagle przybrała swój klasyczny, wredny uśmieszek - Mam! Zamiast niego, na liście będzie Brody Evans.
Brody. Chłopak Lily. Lou nie mogła na to pozwolić. Nie mogła zranić przyjaciółki.
- Nie
- W takim razie zostaje Grayson - rzekła blondynka.
Stukot piętnastocentymetrowych obcasów rozniósł się po pustej szatni sportowej, gdy Ashley opuściła pokój.
- Wyrachowana suka - rzuciła Louisa, wychodząc wściekła z szatni.

- Jak było wczoraj na kolacji? - spytała Lily, gdy tylko wyszły z historii - Pewnie miałaś znów mnóstwo przystojniaków w garniturach... Był ktoś może z naszego rocznika? Pewnie nie. Sami biznesmeni. Co dzisiaj bierzesz na lunch? Ja chyba postawię na lasagne i pudding czekoladowy. Albo nie. Pudding waniliowy. Z sosem malinowym.
Przyjaciółka przez całą drogę na stołówkę gadała jak najęta, a Louisa nie odezwała się ani słowem. Dręczyła ją myśl, że w jej głupi zakład wmieszani są jej przyjaciele. Gdy dziewczyny doszły do ogromnej sali i ustawiły się w kolejce po jedzenie, nagle szczebiotanie Lily ucichło.
- Co się stało? - zapytała Lou
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - odrzekła Lily, nakładając sobie kopiastą porcję lasagne.
- Hmm. Przepraszam. Zamyśliłam się. O co pytałaś?
- Pytałam się czy Kiss Lista nadal aktualna.
- Och. Tak. Jasne.
- Cudownie. - dziewczyny ruszyły do stolika przy ścianie, daleko od głównej części stołówki. - Podczas gdy ty wczoraj zajadałaś się krewetkami i popijałaś martini, ja myślałam nad listą. Do balu zostało nam 5 tygodni. Na liście mamy 20 chłopaków. Musimy to wygrać.
- Wiem, Lily. Rozgrywka się już zaczęła.
- Noo właśnie dlatego my nie możemy tracić czasu! Opracowałam idealną strategię, która pozwoli nam zwyciężyć.
Lily wyjęła zabazgraną kartkę, która, po dobrym przypatrzeniu się, wyglądała na mapę myśli.
- Tutaj jest wszytko. Aby wygrać musisz pocałować więcej niż 10 chłopaków. Ashley jest ładna i popularna. Każdy praktycznie ją zna. To są jej atuty. Ale to ty jesteś tutaj w lepszej sytuacji.
- Jak to?
- Ciebie mało kto kojarzy...
- Wiem. Praktycznie nikt
- No właśnie. Dlatego możesz być kim zechcesz; słodką dziewczyną nieradzącą sobie z matematyką, pewną siebie wokalistką czy nawet geniuszem z fizyki. Łatwiej będzie ci się dopasować.
- Masz rację. Mogę wykorzystać to, że nikt nic o mnie nie wie i...
- I być perfekcyjną kandydatką do skradnięcia pocałunku! - dokończyła Lily - Od kogo chciałabyś zacząć?
- Kurczę. Nie wiem. Może James Porter?
- Uuu. Skok na głęboką wodę?
- To może jednak nie. A kogo ty byś wybrała?
- Petera Drew. To łatwy cel. Idealny na pierwszy raz.
- Kto to?
- Pierwszak. Kręcone czarne loczki, zielone oczy. Wysoki i chudy. Zazwyczaj ubrany w idealnie uprasowane koszule. Jego ojciec jest szefem banku w LA.
- Uhm. Jak powinnam go zdobyć?
- To niepoprawny romantyk. Uwielbia klasyczne randki. Nie możesz być zbyt łatwa, lubi delikatne i skryte kobiety. Czyta XIX-wieczną poezję i gra na pianinie. Na swoją tablicę często wrzuca jakieś cytaty w stylu: Liczą się czyny, nie słowa.
- Okej. Chyba wiem co robić.
- Bądź subtelna, Lou.
- Jasna sprawa. W takim razie zaczynajmy zabawę!
                                  —

The Kiss List || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz