Siedziałam spokojnie na łóźku kiedy mój telefon rozdzwonił sie piosenką 'She Looks So Perfect' 5 Seconds of Summer. Wzięłam głęboki oddech i przejechałam palcem po ekranie.
- Tak?
- Cześć Camille. - uśmiechnełam się lekko. On ma taki cudowny głos.
- Hej Nathan.
- Wiesz masz cudowny głos. - czy on powiedział to naprawdę? Aw.
- Dziękuję. Więc cóż o czym będziemy rozmawiać?
- Wiesz jak dla mnie możemy rozmawiać nawet o poprawności twierdzenia Pitagorasa. Bylebyś tylko ty mówiła.
- Aw. Bo się zarumienię.
- Taki jest mój cel.
- Hm więc twierdzenie Pitagorasa mówi, że w dowolnym trójkącie prostokątnym suma kwadratów....
- Dobra, okej pogadajmy o czymś w miarę normalnym. - roześmiałam się na jego słowa. Dawno tego nie robiłam i cóż ta odmiana była...miła.
- Mógłbym nagrać twój śmiech i ustawić sobie na dzwonek.
- Słodzisz tak bardzo, ale wiesz, że mi się podoba?
- Jak mogłoby ci się nie podobać? Przecież słodzę ci ja Nathan Bóg Hayes.
- I nie zapomnij dodać skromny.
- Tak, Nathan Skromny Bóg Hayes. Brzmi nieźle.
- Nah, stop. - w tym momencie nie zrozumiałam co mówił gdyż zagłuszył go krzyk
- Lucas chodź tu natychmiast!
- Przepraszam cie na chwilę Camille - widocznie zakrył mikrofon bo dźwięk był dość przytłumiony, ale i tak słyszałam
- Mamo byłbym wdzięczny gdybyś tak nie krzyczała! Rozmawiam!
- Po prostu zawołaj Luke'a!
- Luke ty mały zidiociały maminsynku zwlecz się z tego łóżka i zejdź na dół do cholery. - tutaj było słychać małą szarpaninę i przytłumiony głos mamroczący, że już wstaje.
- Przepraszam musiałem obudzić tego idiotę.
- Tak, nie ma sprawy, ale wiesz moja lodówka świeci pustkami, muszę wyjść na zakupy.
- Oh. Um okej.
- Pa Nath.
- Pa Camille.