Luciano
Siedzę w biurze Moo pokazuje mi nagrania i zdjęcia z ostatniego tygodnia. Po tym dniu kiedy, Lilly myślała, że widziała Matta, kazałem go śledzić. Ten skurwiel zaczyna działać mi na nerwy. Nie zrobił żadnych ruchów. Oprócz bycia w paru miejscach tam, gdzie była Lilly. Nagle słyszę jakiś krzyki i płacz.
Wyciągam pistolet z szuflady i biegnę razem z Moo do salonu. Płacz i krzyk pojawiając się ponownie w momencie, kiedy tylko wbiegamy do salonu. Lilly stoi przy ścianie i kiedy tylko mnie zauważa wybucha płaczem i opada na podłogę. Podbiegam do niej łapię jej twarz w dłonie i mówię ostrzej niż zamierzałem.
-Co jest kochanie! Co się stało!
Ona nie jest w stanie nic powiedzieć, po chwili przytula się do mnie i krzyczy.
-Zabrał go! On ... goo... Boże gdzie moje dziecko!!!!
-Dziecko!
Kurwa co jest grane, po chwili słyszę cichy głos Molly.
-Byłam odebrać Marcela z przedszkola, ale nauczycielka powiedziała, że pojechał z tatą. Myślałam... Boże myślałam.
Spoglądam w górę na jej twarz. Ogarnia mnie taka złość, że nie jestem w stanie oddychać. Boże Marcel! Spoglądam na Lilly, która cała się trzęsie w moich ramionach i płacze. Podnoszę jej twarz tak, aby na mnie spojrzała i mówię.
-Odzyskamy go kochanie! Odzyskamy obiecuję.
Zanim mam okazję co kolwiek powiedzieć więcej słyszymy dzwięk windy. Odwracam głowę w tym kierunku i kiedy widzę, jak Marcel wchodzi. Nie jeste w stanie nic powiedzieć.
On spogląda na mnie i na Lilly płacząca w moich ramionach i po sekundzie już biegnie do nas.
-Mamam!!!!!!
Lilly, kiedy tylko słyszy jego głos, podnosi głowę i łapie go w ramiona. Całuje jego głowę i tuli do siebie. Nadal płacząc i szepcząc coś do niego. Ten, widok sprawia mi cierpienie. Cierpienie, jakiego nigdy nie podejrzewałem. Kto powiek ośmielił się, aby wywołać smutek i płacz na jej twarzy jest już martwy! Przytulam ich oboje do siebie. Nadal siedzimy na podłodze.
Po chwili kiedy Lilly płacz jest mniejszy. Podnoszę głowę i mówię spokojnie do Marcela. Na tyle o ile mogę.
-Szefie kto ciebie odebrał dzisiaj z przedszkola.
Jego zaskoczona mała twarzyczka spogląda to na mnie to na Lilly. Po chwili spuszcza głowę. Kładę mu rękę na ramieniu i mówię łagodnie.
-Nie jesteśmy źli Marcel. Po prostu musimy widzieć kochanie.
- Mój druga tata. Tak powiedział. Pamiętałem go- mały odwraca się do Lilly i mówi cicho- Nie bądź smutna mamusiu.
Lilly przytula go ponownie i całuje w głowę, po czym mówi załamanym głosem.
-Nie jestem smutna aniele.
Wstaję z podłogi i spoglądam na przestraszoną twarz Molly, po czym spoglądam na Moo. On tylko kiwa mi głową i wychodzi już z telefonem przy uchu. Spoglądam na Lilly i Marcela. Po czym wyciągam dłoń do nich.
Ten, skurwiel zapłaci mi za to. Zapłaci za każdą łzę i cierpienie na twarzy mojej kochanej Lilly. Lilly podnosi zapłakane oczy na mnie i z lekkim uśmiechem, łapie mnie za dłoń. Pomagam im wstać i całuje ją w głowę. Po czym mówię spokojnie.
-Idźcie kochanie do pokoju Marcela- odwracam się do Molly i ściskam jej ramię- Pomóż im Molly.
Obie lekko uśmiechają się do mnie i odchodzą. W połowie schodów Lilly odwraca się do mnie i podchodzi Daje mi buziaka w usta i przytula. Szepcze mi do ucha.
-Ma za to zapłacić!
Zaskakują mnie jej słowa, ale i też cieszą. Nadal jest tą twardą kobietą, która poznałem w klubie tego pierwszego dnia. Uśmiecham się do niej. Łapię jej twarz w obie dłonie i spoglądam w jej oczy.
-Dla was wszystko!
Całuje ją szybko i kiedy słyszę cichy śmiech Marcela. Sam się uśmiecham. Lilly odchodzi na górę, a ja udaję się do biura.
Moo rozmawia z kimś nadal przez telefon. Po chwili kończy rozmowę i spogląda na mnie.
-Gdzie ten skurwiel jest!
-Szefie! Nasi ludzie już go szukają. Do godziny będziemy już go mieli.
Uśmiecham się i podchodzę do fotela. Siadam i wyciągam broń, którą schowałem za koszulę. Uśmiecham się i mówię.
-Już niedługo skurwielu zapłacisz za wszystko!
CZYTASZ
Ostatni Taniec- ZAKOŃCZONA
RomanceLillie Angel jest prostą dziewczyną z małego miasteczka, która dała się oszukać szkolnej miłości. W wieku 16 lat zachodzi w ciążę i ucieka z domu, po tym, jak jej rodzice kazali pozbyć się problemu, jak to nazwali, a jej ukochany zniknął. Lilie ucie...