d.prevc x r.johansson

293 2 0
                                    


DOMEN

Otworzyłem oczy, oczywiście z wielką niechęcią. Nie, nie dlatego że ogólnie najchętniej przespałbym całe życie. Pomińmy ten fakt.

Był czwarty czerwca.

Jak ja nienawidzę tej daty. Jak mam być szczery, to nienawidziłem każdego dnia, każdej nocy. Ale w szczególności tego przeklętego dnia. Żywiłem nadzieję, że zaraz z powrotem zamknę oczy i raz-dwa, wpadnę w objęcia Morfeusza. Niestety nie było mi to dane, gdyż właśnie rozległ się ogromny huk. 

Super.

 Spojrzałem na okno, a raczej na pozostałości po nim. Wybite.

Kurwa, lepiej ten dzień nie mógł się zacząć?

Tak jak myślałem, kamień. Kamień owinięty w kartkę.

KURWA, TO NA PEWNO ROBERCIK. TEN MÓJ SPIERDOLONY WĄSACZ ZAWSZE ODJEBIE JAKIŚ SZAJS. TYLKO KURWA MUSIAŁ WYBIJAĆ MI OKNO? OJOJ, KTOŚ TU MA NIEZŁY WPIERDOL.

Otwieram kartkę. Czytam.

Kochanie, wszystkiego najlepszego w Twoim dniu.

Od razu przepraszam za ten kamień a raczej to zbite okno jest tu większym problemem ale obiecuję Ci, nie będziesz musiał się tym przejmować. Wszystko załatwię, zgodnie z umową. Pamiętaj.

Obiecuję, że od jutra nie będziesz więcej patrzył na ten syf, na to swoje małe mieszkanie, na tę okolice, której szczerze z serca nienawidzisz, nie będziesz więcej mijał tych wszystkich ludzi z twojego otoczenia; wścibskich sąsiadów, głośnych i rozwydrzonych dzieciaków czy starych, plotkujących monitoringów-moherów.

Dziś spełni się twoje marzenie, ja już o wszystko zadbam...

Kocham Cię, Twój REKORDZISTA NORWEGII- 252 METRY!!!

P.S Widzimy się u Ciebie o 18.55.

KURWA.KURWA.KURWA.

KURRRWA.

No tak, to Robert. Dwukrotny brązowy medalista igrzysk olimpijskich. Jak już coś robić, to z rozmachem, normalnie z buta wjeżdżam. A raczej z kamieniem. KURWA.

Oj, chyba za dużo przeklinam. Ale to przez Rudego. On mnie nauczył. W sumie to.. jebać to. Ważne że to dzięki niemu spełni się moje marzenie. 

Jest dopiero 11 a ja już to przeżywam. Szczerze, to przeżywałem ten dzień już dawno, mówiłem Robertowi o moich marzeniach znacznie wcześniej. On zna plan. 

On jest taki kochany, przecież dobrze wie o moim rozchwianiu emocjonalnym, zaburzeniach. O życiu w ciągłym stresie, wyniszczających myślach, udawanej pewności siebie. Wąs wie o wszystkim a i tak zawsze mnie wspierał, chciał pomóc. Jak on to mówił:

"Nie chcę, żeby moje Słoneczko cierpiało. Kocham Cię, twoją delikatną, piękną duszę. Jesteś wspaniałym człowiekiem a ja jestem tu dla Ciebie. Jestem tu, żeby odganiać chmury, które zasłaniają twój blask. Jestem tu, żeby twoje promienie sięgały dalej i dalej, dając coraz więcej światła. Zrobię dla Ciebie wszystko. Wszystko dla mojego Słoneczka."

Tak, jego formułkę znam na pamięć. Kocham to kiedy porównuje mnie do słońca. To jest takie dziecinne i słodkie zarazem, że nawet zdarzyło mi się uśmiechnąć. Oczywiście roniąc łzy.

Z wielkim szczęściem szykowałem się na spotkanie z tym wspaniałym człowiekiem. W końcu przeżyję najpiękniejsze chwile w moim, dość krótkim, życiu. Mimo że wszystko przychodziło mi z ogromną trudnością, uśmiechałem się. Robiąc najzwyklejsze, codzienne rzeczy, miałem banana na mordzie.

Gust of the winter {ski jumping one shots}Where stories live. Discover now