c.prevc x r.johansson

58 2 0
                                    

Witam po dłuższej przerwie! Nie zapomniałam o wattpadzie, dlatego też i finalnie pojawiam się z kolejnym depresyjnym shotem :)

Pozdrawiam, zapraszam do czytania oraz wyrażania swoich opinii przez gwiazdki czy komentarze!

------------------------------------------------------

Siedzisz markotny na łóżku. Wszakże jest koniec wakacji. Co innego może być powodem twojej długotrwałej melancholii, jeśli nie sierpień? Przecież jest on jak niedziela pośród pozostałych dni tygodnia. W tle rozbrzmiewa muzyka. Mocne dźwięki. Lecz tym razem nie zapewniają Ci ulgi. Nie polepszają humoru. Nie dodają energii, jak dawniej. Pogrążasz się w swoich myślach. Zmarnowany co chwilę zerkasz w telefon. Co chwilę zastanawiasz się, co się z Tobą dzieje. Dobrze wiesz, żeby nie przywiązywać się do ludzi. Już nieraz dostałeś od nich przysłowiowego kopniaka w dupę. A później depresja, próby życia bez nich. Odzwyczajania się. Wiesz, że jest to w pewien sposób żałoba. Przecież wtedy uczysz się życia na nowo. A każdy dzień z udręki, przepełnionej smutkiem i tęsknotą, powolutku staje się wolnością.

Dlaczego więc, Cene, sam się na to skazujesz? Oh... koniec wakacji, tej wolności której tak bardzo Ci brakuje. Koniec relacji z nowymi ludźmi, od których emanuje wolność. Swoboda. Swawola. Beztroska. Zostałeś sam, jak zwykle zresztą.

Kiedy w końcu nauczysz się nie przywiązywać? Ludzie to tylko ludzie, Cene. Zostałeś sam. A nie, przepraszam. Masz swoich przyjaciół, którzy najprawdopodobniej nigdy Cię nie opuszczą. Rygor, zmęczenie, presja, smutek, brak spełnienia, względna samotność. Brzmi znajomo, prawda?Przyzwyczajaj się. Zaraz błędne koło znów zacznie się toczyć. Lecz w sumie to Ty zaczniesz je toczyć. Nieświadomie. Widzisz, to Ty sam jesteś sobie winny. Sam się na to skazujesz. A później użalasz się nad sobą. Po co Ci to, Cene?

Zastanów się sam nad sobą. Co możesz robić źle?

Sam dla siebie jesteś katem. Kiedy w końcu to do Ciebie dotrze? Otwórz oczy.

Znów zaczynasz płakać. Muzyka ma pomóc Ci w zagłuszeniu bólu. Oczywiście z marnym skutkiem. Uświadamiasz sobie, że zaraz koniec twojej krótkiej sielanki. Lecz zamiast cieszyć się nowymi doświadczeniami, wolisz płakać. Pogrążać się w negatywnych emocjach, Twoim wiecznym bólu i cierpieniach. Głupota. Kiedy w końcu zmądrzejesz? 

I w tym właśnie momencie pojawia się on. Wybawiciel twojej marnej duszyczki, który zapewni Ci ukojenie. Robert. Wąsacz. Od razu na twojej buźce grymas smutku przemienia się w uśmiech. Szczery i promienny, rzecz jasna.

Wszakże kto nie promienieje na widok swojej miłości? Chociaż miłością dość trudno to nazwać. Bardziej pasuje tu powszechnie znane określenie "friends with benefits".Tak, Johansson jest właśnie idealnym przykładem wolnego ducha. Już trochę Cię zna, zauważył, że płakałeś. Próbuje przetłumaczyć Ci, jak działają mechanizmy w twojej głowie. Znów rzuca teksty, żebyś wyluzował. Nie przejmował się.

A Ciebie, Cene, boli to jak cholera. Robert zjawia się rzadko, czasem tygodniami potrafi się nie odzywać. A Ty dobrze wiesz co wtedy robi. Przecież nie jesteś jedynym z jego "przyjaciół". Robert to dusza towarzystwa. Imprezy są u niego niemal codziennie. Zazdrościsz mu cholernie. On w dupie ma naukę, ma wyjebane prawie na wszystko. Ważne, żeby jemu było dobrze. To on się liczy. Zabolały Cię te słowa, prawda? No cóż, prawda jest bolesna aczkolwiek tylko ona może uświadomić nam, że się zgubiliśmy, zbłądziliśmy w tej dziwnej rzeczywistości.

Pamiętasz przecież jak na jednej imprezie, opowiadał dopiero co nowo poznanemu znajomemu, o tym jak Cię odrzucił. I wtedy zyskał sobie kolejnego przyjaciela do wyżycia się. Kolejnego wolnego ducha.

Ty tak bardzo nie chcesz stracić z nim całkowitego kontaktu, że godzisz się na stosunek. Zresztą, na tym polega wasz układ. Nie możesz zawieść Roberta. Spędzenie czasu z jego osobą jest twoim priorytetem. Mimo iż wiesz, że to spotkanie da tylko chwilowe ukojenie i przyjemność, które gdy Robert odejdzie, zamienią się w kolejne katusze. Przegryzasz wargę, czując, że niemal eksplodujesz. Tak bardzo go pragniesz, tak bardzo go kochasz. W jednej chwili masz ochotę rzucić się na niego i swoim dotykiem, swoim ciałem, pokazać mu jak bardzo go kochasz. Jednak zaraz oblatuje Cię strach, boisz się zrobić cokolwiek, bo im więcej uczuć mu pokażesz, tym bardziej się przyzwyczaisz.

Naiwny głupcze, dlaczego poszedłeś na ten układ? On Cię jeszcze tylko bardziej niszczy. Ot właśnie to jest ta wolność. Swoboda. Ta młodość. Coś pięknego i strasznego zarazem. Przynajmniej, dla Ciebie. I tak o to witasz swojego wybranka, z którym zaraz wylądujesz w łóżku. Standard, nic nowego. Starasz się rozluźnić, ciesząc się wspólnie spędzonym czasem. Wprawdzie wolałbyś go spędzać w inny sposób ale jeśli to jest jedyna okazja do pobycia z tym człowiekiem, nie możesz jej zmarnować. Lepsze to niż nic, mimo iż i tak dobrze wiesz, że gdy tylko pomożesz w spełnieniu Roberta, on zniknie, zabierając ze sobą twoje chwilowe szczęście.

...

Zdaje się, że Robert już skończył. Kolejny raz uświadamiasz sobie, że słowa Johanssona o sobie, jakim to on jest seksoholikiem, są jak najbardziej zgodne z prawdą. Jesteś zmęczony ale w sumie nic dziwnego, przecież nie masz takiego doświadczenia co on. W końcu on jest Twoim pierwszym. A Ty tylko jednym z jego przyjaciół.

Mimo że Robert chce odejść, bo przecież zabawa skończona, ty próbujesz go zatrzymać. Porozmawiać z nim, szczerze. Robert głupi nie jest, on dobrze wie co ciąży Ci na sercu. Wie o twoich uczuciach do niego. Jednakże nie chce kolejny raz prowadzić szczerych rozmów z Tobą. Nie macie o czym rozmawiać. On chce się tylko bawić. A Ty dobrze o tym wiesz. I czujesz, że powoli zaczynasz mu tym przeszkadzać. Narzucasz się.

Co więc zrobisz? No tak, będziesz to tłamsił w sobie. Wzdychasz. Ostatni raz twój wzrok spoczywa na uśmiechniętym Johanssonie, który powoli ubiera się. Pożerasz go wzrokiem, jednocześnie chcąc wylać z siebie wodospad łez. Słyszysz nagle słowa, które i tak znasz już na pamięć.

"Nie powinieneś się tak przejmować, Cene. Wyluzuj. Nie przywiązuj się. Nie warto. Lepiej cieszyć się z tego, co jest, niż płakać za tym, czego nie ma."

Uśmiechasz się krzywo. Przyznajesz mu rację. Lekkie objęcie stanowi pożegnanie. Cholerny optymista, czyż nie, Cene? A z Ciebie za to, jedna wielka beznadzieja.

Płacz. Ból. Drapanie nadgarstka do krwi. Walenie czołem w ścianę.

Oh... Kiedy się w końcu nauczysz? Sam sobie zgotowałeś to piekło. Sam dla siebie jesteś katem. A płacz pod kołdrą nie zapewni Ci ulgi. Chyba że planujesz utopić się w swoich łzach. Wtedy nastanie nicość. Chociaż dla Ciebie... chyba nastała. Nie wytrzymałeś. I po co dzwonisz do Roberta, dziękując za jego rady? Ah, no tak. Musisz się pożegnać.

Spokojnie, Cene. Idź już spać. Tabletki niebawem zaczną działać. A Robert i tak prędzej czy później zrozumie sens waszej ostatniej rozmowy. Ah, ta wolność... W końcu czujesz się wolny? Zaznałeś swobody? Finalnie postąpiłeś jak Robert, opuszczając go praktycznie bez słowa. Ale tym razem już się więcej nie odezwiesz. Odegrałeś się, brawo.

Zasypiasz. Pogrążony w myślach, dumny z siebie. Prawdziwy dupek z Ciebie. Wszakże, przebiłeś Roberta.

Gust of the winter {ski jumping one shots}Where stories live. Discover now