No, jak...

733 37 0
                                    

Z mieszkania ruszyłam około godziny 17.00 prosto w stronę przystanku autobusowego, ponieważ do domu Steva był niezły kawał drogi.

Akurat, kiedy przechodziłam ulicą zerwał się mocny wicher, więc musiałam założyć szybko na głowę kaptur od mojej bluzy.
W pewnym momencie zauważyłam jak ktoś za mną idzie. Postanowiłam niepostrzeżenie się odwrócić w tamtą stronę by sprawdzić kto to był, jednak nie był to najlepszy pomysł gdyż ową osobą był nie kto inny jak bestia z szarym obślizgłym cielskiem i rozwartą paszczą przygotowującą się na atak.

Bez chwili namysłu zaczęłam biec przed siebie jak najszybciej mogłam. Marząc by w jednym momencie znaleźć się już na miejscu.

Dopadłam do klamki od drzwi wejściowych i wbiegłam do przedpokoju.

- Pali się? - zapytał Steve niosąc szklankę.

- Coś mnie goniło i to raczej nie był człowiek. - powiedziałam mocno zdenerwowana siadając na kanapie.

- Jak wyglądał?

- No, jak... - do pomieszczenia weszła dwójka chłopaków z mniejszą wersją tego co za mną wcześniej biegło.

- Właśnie tak wyglądał, identycznie. Tylko ten jest trzy razy mniejszy. - przyjrzałam się dokładnie temu wybrykowi natury z daleka.

- Zechcecie mi teraz wytłumaczyć, o co w tym chodzi. - dokończyłam.

- W Hawkins od niedawna zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Miało to między innymi bardzo zły wpływ na Will'a, więc postanowiliśmy coś z tym zrobić. I jak narazie mamy tylko to. - wskazał na małego w rękach Dustin'a.

- Powiedzieliśmy o tym policji, ale nie chcieli nam uwierzyć.

- Jesteśmy. - powiedział głos zza ściany. To była Max z lekko wyższym od niej czarnoskórym chłopakiem.

- Czyli, jednak przyszłaś. - popatrzyła na mnie dziewczyna.

- Też się cieszę. - westchnęłam.

- Nie, nie, nie, nie tam. Ja z niej korzystam. - stęknął Steve na widok stworka w swojej lodówce.

- Niby gdzie indziej chcesz go schować? - zapytał z ironią Dustin.

- Wszędzie, ale nie tam. - już chciał go wyciągać lecz zdążyłam go w porę zatrzymać.

- Steve, przestań. Nie widzisz, że on śpi. Jeszcze brakowałoby żebyś go obudził, nie wiemy przecież na co go stać. - zaprotestowałam.

- Ehh, mam już dość. -  gwałtownie opadł na oparcie fotela.

Without love i'm nothingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz