Rozdział 4. Śledztwo.

296 14 15
                                    

/Wiktor/

Już tydzień Zosia jest w śpiączce. Codziennie po pracy odwiedzam córkę. Czasem pod czas przerw w pracy widzę Nowego siedzącego przy Zosi. Obecnie siedziałem na ławce przed szpitalem. Martwiłem się o Zosie. Nagle podbiegła do mnie Anna. Wstałem szybko.

-Anna co się dzieje?- Spytałem kiedy Anna zaczęła ciągnąć mnie w stronę bazy. Pobiegłem z nią do bazy. To co zobaczyłem przed bazą przeraziło mnie. Nowy był trzymany przez Miśka. Jeszcze Nowy się szarpał. Kuba trzymał chusteczkę przy nosie.

-Chyba złamałeś mi nos idioto!- Krzyknął wkurzony Kuba.

-Przynajmniej oberwałeś za to co zrobiłeś Zosi!- Wykrzyczał Nowy. Nie wiedziałem o co im chodzi.

-Uspokójcie się!- Krzyknąłem, a wszyscy na mnie spojrzeli.- Po raz. Kuba był pod czas wypadku na wezwaniu. Coś mi tu nie gra.- Powiedziałem i zacząłem chodzić w tą i z powrotem.

-Chwila... Pamiętasz Wiktor jak mówiłem ci o tym jak Zosia miała gips?- Spytał się mnie Artur.

-Tak pamiętam, a co?- Spytałem spoglądając na niego.

-Myślisz, że to ten cały Tomek jej to zrobił?- Spytał się przez co Nowy zaczął się szarpać.

-Jeśli to on zabije go!- Krzyczał Nowy próbując się wyrwać. Ale Misiek mocno go trzymał nagle podbiegła do nas Lidka i Martyna.

-Chłopaki. Zosia się obudziła.- Powiedziała Lidka, a na te słowa Nowy się uspokoił. Misiek go puścił, a ten jak burza pobiegł do szpitala. Ja z pozostałymi pobiegliśmy za nim.

/Zosia/

Leżałam w sali po badaniach. Usłyszałam jak ktoś w biegł do sali ale przez bandaże na twarzy nie widziałam za dużo.

-Zosia jak się czujesz?- Usłyszałam głos Gabriela.

-G-Gabriel?- Spytałam ochrypłym głosem.

-Tak Zosia. To ja.- Odparł Gabriel kiedy poczułam jak łapie mnie za rękę.- Spokojnie. Dorwę tego co ciebie skrzywdził.- Poczułam jak głaszcze mnie po policzku.

-Gabriel nie... Proszę.- Powiedziałam czując jak mi łzy płyną.

-Ciii... Odpocznij Zosieńko. Będzie dobrze.- Usłyszałam głos taty. Cały czas czułam jak ktoś trzyma mnie za rękę. Po czasie zasnęłam.

/Gabriel/

Wyszedłem ze szpitala. Następnie poszedłem do bazy. Przebrałem się w codzienne ciuchy. Chciałem już wyjść z bazy ale drogę za torował mi Artur.

-A ty gdzie idziesz?- Spytał się kiedy próbowałem przejść.

-Musze coś załatwić.- Powiedziałem i poszedłem do mieszkania Tomka. Wiedziałem, że ryzykuje. Jako pierwsze powinienem powiadomić o tym policje. Ale dla mnie to było by za łatwe. Potrzebowałem dowodów. Robię to dla Zosi. Dla dziewczyny która jest moim kluczykiem dla mojej kłódki. Dla niej wskoczył bym w ogień.

Na zawsze pomimo wszystko.Where stories live. Discover now