тωσ

224 30 13
                                    

Serce Taehyunga biło z niewyobrażalną prędkością, a skronie pulsowały boleśnie. Gardło miał ściśnięte, jakby utknęła w nim ogromna gula, nie miał jak przełknąć śliny. Wycelowany w jego stronę pistolet dekoncentrował go, zabierając resztki zdrowego rozsądku. Strach go paraliżował, bał się choćby pociągnąć nosem czy mrugnąć. W oczach zbierały mu się łzy, ale walczył by tylko nie zaczęły spływać mu po twarzy. Nie chciał okazać aż takiej słabości. Gdyby Jeongguk chciał go naprawdę zastrzelić, zrobiłby to nawet gdyby Tae błagał go o życie. Dlatego w tych prawdopodobnie ostatnich chwilach życia chciał zachować honor, a nie ukazać własny strach.

Jednak co miał zrobić w takiej sytuacji? Nie miał gdzie uciec, schować czy choćby czymś zakryć. Drzwi samochodu były zamknięte, a jedyny ratunek wyleciał przez szybę i najpewniej leżał rozbity między gałęziami krzaków, a ziemią.

-Radzę Ci siedzieć spokojnie, bez żadnych gwałtownych ruchów, no chyba że chcesz, żebym postrzelił Cię w tą piękną buźkę? - rzekł Jeongguk z pewnym siebie uśmieszkiem.

Wydawać by się po nim mogło, że jest spokojny i rozluźniony. Ale pozory mogą mylić, bowiem Jeon w środku tak naprawdę panikował. Bał się, że jego plan nie wypali, że zrobi coś źle, że Taehyungowi w trakcie coś się stanie, że przez przypadek wystrzeli w niego pistoletem. Obawiał się wielu rzeczy, ale starał się być jak najbardziej opanowany i trzeźwo myślący, nie mógł popełnić żadnej gafy. Nie po to obmyślał plan idealny, by teraz, gdy w końcu wdrążył go w życie, nie wypalił przez jego emocje.

Jeongguk nie chciał dopuścić do porażki po raz kolejny, nie chciał znów zaznać tego gorzkiego uczucia.

-Dla-dlaczego t-to r-r-robisz? - wydukał piosenkarz łamiącym się głosem, a po jego policzku spłynęło kilka łez. Cholera.

-Zróbmy tak - zaczął spokojnie, całkowicie ignorując pytanie, a Tae przez chwilę poczuł dziwną ulgę, gdy pistolet w końcu zniknął sprzed jego twarzy. Jeongguk kontynuował: -Jeżeli będziesz się mnie słuchał i robił wszystko, co Ci karzę, to Cię nie skrzywdzę. I może powiem Ci co nieco o Twoim dalszym losie.

Czarnowłosy tak naprawdę nie chciał skrzywdzić Taehunga. Po pierwsze, potrzebował gwiazdora całego i zdrowego, by jego plan wypalił, a po drugie, Jeon nie był osobą, która lubiła wyrządzać krzywdę innym, zwłaszcza bez powodu. A Kim przecież mu niczym nie zawinił, był po prostu zwykłym pionkiem w jego grze i szansą na lepsze życie. Jego jedyną, ostatnią już, szansą.

Taehyung po szybkim przeanalizowaniu sytuacji, zgodził się. Nie miał za dużego wyboru, a jedyne co mu pozostało, to łaska jego porywacza.

--------

Przez następne ponad pół godziny jechali w ciszy. Jeongguk wyłączył nawet radio, by móc się lepiej skupić. Jedną ręką trzymał kierownicę, a drugą naładowany pistolet w razie, gdyby jego zakładnikowi zachciało się zabawić we własnego bohatera. Ale Tae tylko siedział cicho na tylnym siedzeniu, jak najmocniej przyparty do oparcia, wyglądając za okno. Starał się zapamiętać całą przebytą drogę, na wypadek, gdyby przytrafiła się okazja do ucieczki. Musiał być opanowany, trzeźwo myślący, a co najważniejsze, odważny.

Zdążył dokładnie przyjrzeć się Jeonggukowi. Na oko wyglądał na max dwadzieścia lat, czyli był młodszy od piosenkarza. Jednak posiadał lepiej zbudowane ciało i Tae wiedział, że gdyby doszło między nimi do szarpaniny, przegrałby od razu. Niestety natura nie zaopatrzyła go w muskuły i wyrzeźbiony kaloryfer, a co najwyżej w patykowate ręce i mały brzuszek, którego za nic w świecie nie mógł się pozbyć..

Samochód nagle zatrzymał się na jakimś poboczu. Było już bardzo ciemno, a jedyne co oświetlało teren, to lampy z ich pojazdu, które zaraz po zaparkowaniu, zostały wyłączone. Otoczył ich mrok.

imperfection ⸙ k.th×j.jgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz