|05|

345 20 0
                                    

Larissa

Przez kilka kolejnych dni od kolacji z Edwardem moja przyjaciółka żyła tylko naszym spotkaniem. Nie uważałam tego za coś, co powinno się rozpamiętywać miesiącami. Jako zapłatę chciał kolacji, więc ją dostał. Teraz chciałam, by łączyły nas formalne stosunki.

Miałam do przejrzenia dokumenty po starym adwokacie. Musiałam wiedzieć, nad czym pracują. Z tego wszystkiego kancelaria otrzymywała dziesięć procent, ja resztę. Przecież to było jak wygranie na loterii. Trzeba było przyznać, że Vance miał gest i to ogromny.

– To jak? – zapytał uśmiechnięty Daryl.

Nie miał na sobie marynarki. Zapewne leżała na jego krześle, gdyż niedawno przyszedł.

– Nie mam czasu – powiedziałam, otwierając kolejną teczkę.

– Lara, obiecałaś – przypomniał, wchodząc do środka.

– Tak, ale mam tyle do przeczytania, że nie wiem, o której będę w domu. Będę brała mniej spraw z kancelarii, jeżeli okaże się, że Vance potrzebuje mnie w większości czasu.

– Aż serduszko mnie boli. Z kim wtedy będę plotkował?

Zaśmiałam się cicho i ukryłam twarz w dłoniach na kilka sekund. Był cholernie natrętny. Powiedziałam mu, że pójdziemy na lunch tylko dlatego, żeby się odczepił, ale nawet nie podałam konkretnej daty.

– Nie mam do ciebie siły. – Pokazałam na niego palcem.

– Dzień dobry. – Usłyszałam w lobby znany mi głos.

– Dzień dobry – odpowiedziała nasza sekretarka.

– Masz gościa – powiedział uprzejmie.

– Nie byłam z nikim umówiona – zaznaczyłam, podnosząc się do pionu.

– Edward przyszedł.

Odsunął się w drzwiach i przepuścił mojego szefa. Wywołałam chyba wilka z lasu. I na co było mi myślenie o nim?

– Dzień dobry. – Wskazałam ręką na fotel przed moim biurkiem.

– Dzień dobry. Cześć, Daryl. – Podał rękę mojemu wspólnikowi.

– Już mam jakąś sprawę nie cierpiącą zwłoki? – zapytałam, mając nadzieję, że Ed wyczuje to, że mógł zadzwonić.

– Owszem. – Skinął głową z powagą. – Daryl, mógłbyś nas zostawić?

Uśmiechnął się i zamknął za sobą drzwi po wyjściu. Cholera. Sama nie wiedziałam, czy jestem podekscytowana na wieści o nowym zadaniu czy przerażona.

Edward podszedł do mnie z uśmiechem i oparł ręce na moim biurku.

– Pójdziemy na obiad, co?

– A nie możemy porozmawiać tutaj o tej sprawie? Jestem trochę zajęta. – Wskazałam na stertę dokumentów.

– Ach, jakże wiedziałem, że to mi powiesz. Wziąłem na wynos. Idę do auta i zaraz wracam.

Zmrużyłam oczy i zupełnie nie dowierzałam, że aż tak mnie osaczył. Nie mógł przejść po ludzku do konkretów? To wiele utrudniało. Ten uparty facet w drogim garniturze, ze świetnie zaczesanymi włosami, wrócił z dwoma styropianowymi pudełkami.

– Obyś kupił coś dobrego... – wymamrotałam, mając nadzieję, że nie będę musiała tłumaczyć się z niczego Darylowi. Fakt był taki, że byłam jego koleżanką i wspólniczką. Tyle.

ICE || Henry Cavill FanfictionWhere stories live. Discover now