𝒻 𝒾 𝓇 𝓈 𝓉

255 15 14
                                    

Mężczyzna w średnim wieku wszedł do pokoju w którym panował półmrok. Tylko bogato zdobiona lampka oświetlała pomieszczenie, podczas gdy żyrandol ze szczerego złota wisiał bezczynnie na suficie i aż prosił się o zmiecenie z niego kurzu.

Facet usiadł przy swoim biurku. Miał na sobie bordową marynarkę, której kieszeń i jeden z guzików połączone były srebrym łańcuchem, spodnie, jak można było zauważyć do kompletu, koszulę, zwykłą, białą, najprostszą koszulę, jednak było w niej coś, co mówiło, że człowiek który ją nosi jest raczej zamożny. Mężyczyzna wziął jakieś papiery w rękę i zaczął szukać. Jego wzrok błądził szukając informacji. Zatrzymał się na jednej ze stron, na której był widoczny facet w podobnym wieku do naszego bohatera (może nie jest to główny bohater, ale zawsze ktoś kto ma wpływ na rozwój tej oto historii), jedyne czym się różnili to narodowość - osoba przedstawiona na fotografii przypiętej do kupki papieru była ewidentnie pochodzenia europejskiego. Był to Nabil David Huening, odwieczny wróg pana Choi. Oboje maczali swoje palce w czarnym rynku, a kiedy jeden nie wywiązał się ze złożonej drugiemu umowy, drugi też się potem nie wywiązał i tak dwie rodziny popadły w zaplątany konflikt. Nikt nie wiedział od czego konkretniej się zaczęło, po prostu państwo Choi wiedzieli, że nie można ufać Hueningom, a państwo Huening wiedzieli, że rodzina Choi to oszuści.

Papiery opadły na biurko w chwili, w której drzwi zostały ostrożnie otworzone. Podłoga zaskrzypiała lekko, a przed panem Choi, mafiozą, poszukiwanym za zlecenia rękoczynów, zatruć, wszelkich morderstw, za posiadanie broni, stanął jego syn. Niczemu winny19-stolatek o imieniu Soobin wpatrywał się w ojca jakby chciał dostać jakąś taryfę ulgową i móc uciec z domu, jednak został tu zwołany z innego powodu.

Soobin Choi, miał czarne jak węgiel włosy, tego samego koloru oczy i bladą karnacje. Jego usta przypominały kształtem króliczą mordkę, z czego wzięło się przezwisko od matki - "Króliczek". Na nogach młodego Choi'a można było zauważyć jego ulubione buty, niby wszystkie dzieciaki je nosiły, a jego ojca było stać na znacznie droższe i lepsze obuwie, jednak Soobin nie chciał się wyróżniać z tłumu. Trudno było jednak być takim jak inni, bo chłopak był wysoki. Bardzo wysoki. Mierzył on bowiem 185cm podczas gdy jego rówieśnicy mieli po metr 75cm w dół. Wszyscy sądzili że Koreańczycy to tacy mali ludzie, jednak on wyszedł poza standardy.

-Chyba wiesz, po co tu jesteś? - zaczął ochrypniętym, zimnym głosem mafiozo.
Domyślam się. -Głos Soobina zadrżał. Próbował ukryć przerażenie. Raz, gdy ojciec polecił mu udział w akcji, zniszczył  cały plan i poszedł w inne miejsce niż powinien, tym samym tracąc ofiarę z oczu. Potem żałował, że wrócił do domu. Czuł, że przyniósł ojcu hańbę.
-Soobin,  mam nadzieję że tym razem mnie nie zawiedziesz. - Pan Choi, ze zmalowanym niesmakiem na twrzy, podsunął stosik kartek w strone syna, na drugą stronę biurka, po czym spojrzał na potomka - Tu masz namiary. Napisałem wszystko co potrzebne. Proszę, nie spieprz tego, nie mam zamiaru przeprowadzać się znowu bo jakaś ciota pobiegła na policję z tym, że dzieciak goni go za jego własnym domem.
-Postaram się Ojcze.
-Nie masz się starać, tylko wykonaj polecenie, zrozumiano?
-Tak Ojcze - Nastolatek wziął papiery i wyszedł z pokoju.

Młody Choi wszedł do swojej sypialni. Miał wszystko, o czym typowy nastolatek mógłby marzyć. Laptop, konsolę, tysiące książek, jednak chłopakowi to nie wystarczało. Od dziecka miał lekcje w domu, a z powodu ciągłych przeprowadzek nie miał znajomych. Gdy już kogoś poznawał, ojciec uciekał przed kłopotami i trzeba było zmienić miejsce zamieszkania. Aktualnie ich dom znajdował się gdzieś na obrzeżach Busan, chociaż Soobin urodził się w Ansan, w dzielnicy Sangnok-gu. Niewiele pamiętał z tamtego miejsca, nie znał członków swojej rodziny. Pamiętał ich tylko z opowiadań matki. Jego mama była bardzo opiekuńczą kobietą, nawet jeżeli razem z mężem robili brudne interesy, to pani Choi miała złote serce i nigdy nie pozwoliłaby skrzywdzić jej "Króliczka".

Białe łóżko ugięło się pod ciężarem Soobina. Chłopak bez uczucia przeglądał jakieś druczki, na których były opisy wyglądu, zdjęcia miejsc. Młodzieniec zdążył też dostrzec obcokrajowca, już wcześnien wspomnianego pana Hueninga. Przewijał bez celu kartki, aż zauważył podkreślony na czerwono tekst. "Cel", bo taki napis widniał nad zdjęciem, miał około 12 lat. Soobin uśmiechnął się z dezaprobatą i położył na łóżku wlepiając wzrok w zdjęcie dzieciaka. Niby uroczy chłopiec, ale co Soobin miał z nim zrobić? Przecież to dziecko nic nie zrobiło, jest zupełnie niewinne, tak jak on sam. Nie zabiło przecież nikogo, nie sprzedało narkotyków, czemu jego ojciec chciał mieć syna Hueningów? Chłopak przewrócił kilka stron wstecz. Wszystko jasne. Porwanie z okupem, tego chyba jeszcze nie widział, przecież jego ojciec zabijał wszystkich na miejscu. W pierwszej chwili czarnowłosy chciał upewnić się, o co chodzi, pytając ojca, ale natychmiast odrzucił tę myśl daleko od swojego mózgu. Nie chciał go już denerwować.

Domang Galka | SookaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz