Rozdział 55

2.7K 87 0
                                    

______________________________________________________________________

(Louis)

- Mówię ci to, jak kumplowi. Jesteś ckliwym idiotą.

Obracałem w dłoni piwo, zauważając jak zawartość kołyszącego się w środku płynu, powoli maleje. Nie miałem zbytniej nadziei, że Niall poratuje mnie kolejną butelką. Włączył mu się najwyższy poziom czarującego gościa, kiedy próbował, z oczywiście marnym skutkiem, poderwać jakieś laski siedzące pod ścianą po naszej prawej stronie. 

- Dlaczego? - zaśmiał się Harry.

- Widziałeś się ostatnio? Zmieniłeś się. 

- Nie wydaje mi się, jednak, żeby to było coś złego. - odpowiedział - Nawet mi się to podoba.

Zmiękł i to przez nią. Małą Bo o sarnich oczach.

- Robisz się trochę ciapowaty, stary. Nikt nie będzie cię brał na serio, jeśli nadal będziesz się tak zachowywał. 

- Nie jestem naiwniakiem. - niemal wybuchnął we własnej obronie.

Uśmiechnąłem się krzywo, kiedy solidna pięść zderzyła się z moim ramieniem. Palcami mocno trzymałem butelkę z piwem, zdeterminowany, by ocalić resztki alkoholu. Ten Harry, którego kiedyś znałem nadal tu był, jednak siedział pod przykryciem utkanym z różowych serduszek i słodkich do porzygu kwiatuszków. Ale tak naprawdę to nie wiem, czy kiedykolwiek uda mu się całkowicie wyeliminować te swoje surowe emocje. Wiedziałem co się dzieło w tamtym domu, kiedy byliśmy młodsi. Nie możesz tak po prostu pozbyć się tych wszystkich wspomnień, zakopać ich, choćbyś nie wiem jak szeroki i głęboki dół wykopał. 

- W jakiś cudowny sposób, jednak, nie straciłem umiejętności skopania ci dupy. - odgryzał się Harry.

Zapomniałem jak łatwo go nakręcić. Był wyluzowanym kolesiem, z którym łatwo było się dogadać, ale Boże broń, żebyś zakwestionował jego umiejętności walki. W ułamku sekundy leżałbyś na ziemi. Byłem świadkiem kilku takich sytuacji, a ci którzy mu podpali mieli trudności z wstaniem i przeważnie zajmowało im to kawałek czasu. 

- Nie wątpię. - zaśmiałem się lekko.

Odmówił piwa, które zaoferowałem się mu przynieść. W drodze powrotnej, mimo że byłem już trochę rozkojarzony i chwiałem się na nogach, mogłem z całą pewnością powiedzieć, że patrzył na nią. Zwolniłem kroku obserwując, jak Harry bez reszty kieruje swoją uwagę na kobietę, ostrożnie brodzącą przy linii basenu. Zaśmiała się, gdy Hayley zawołała ją z wody, co jakiś czas ochlapując ją, na co ona odpowiadała tym samym. 

Byłem zaskoczony, kiedy Bo lekko zachwiała się na nogach, a Harry aż wzdrygnął się na fotelu, jakby w każdej sekundzie gotowy był do niej doskoczyć. Bo odzyskała równowagę (lub jej brak), wracając do swojego chodzenia na palcach. Chyba wyczuła, że go zaniepokoiła, bo wymownie odgarnęła swoje włosy za jedno ramię i uśmiechnęła się, potwierdzając, że wszystko z nią w porządku. 

- Co to było?

- Co? - Harry podniósł wzrok, wodząc nim za mną, kiedy przechodziłem obok niego, by zając swoje poprzednie miejsce.

Skinąłem głową w stronę Bo.

- Och, Bo nie umie za bardzo pływać. Nie chcę... Po prostu nie chcę żeby wpadła do wody. - spojrzał na nią ponownie - Później popływamy razem.

Mój proces myślowy został przerwany.

- Oj, Haz! - krzyknął chłopak odpychając się od ściany.

DARK-  HARRY STYLESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz