Rozdział 57

2.6K 81 6
                                    

Przedyskutowaliśmy informację, którą Liam zdradził nam na imprezie. Ciężko było mi wywnioskować coś z treści jego wypowiedzi, dodatkowo Harry nie chciał powiedzieć mi kim jest osoba, która zawładnęła jego myślami, gdy tylko temat został poruszony. Ale to nie miało większego znaczenia, liczyło się tylko to, że w ogóle chciał ze mną rozmawiać. Wzięłam to za dobry omen, bo zazwyczaj czuł potrzebę duszenia wszystkiego w sobie. Dopiero po kilku tygodniach zdecydowaliśmy się odwiedzić jego starą dzielnicę i wspomnienia zaklęte w tutejszych krajobrazach. Nie zmuszałam go do tego, ani nie naciskałam, to nie była moja sprawa. Wracaliśmy akurat od jego siostry, jechał okrężną drogą, aż w końcu zatrzymaliśmy się przy krawężniku, blisko parku.
- Przychodziliśmy tu z Jess w soboty pobawić się na huśtawkach. Mama dawała nam pieniądze na lody, ale ja nie chciałem. Zawsze oddawałem swoją część Jess, a ona kupowała sobie dwie kulki zamiast jednej.
Było niezwykle cicho. Chłodniejsze letnie miesiące powoli przemieniały się we wczesną jesień. Harry chwycił moją dłoń prowadząc mnie w stronę pokrytej liśćmi alejki. Był to ładny, klasyczny park z ławkami i drzewami klonu, mocny zapach ziemi sprawił, że wróciłam wspomnieniami do mojego własnego dzieciństwa.
Duża, sprężynowa furtka została przede mną otwarta i korzystając z dżentelmeńskiego gestu Harry'ego weszłam na niemal całkiem opustoszały plac zabaw, czując jego obecność zaraz za mną. Uśmiechnęłam się słysząc radosny pisk małego dziecka. Chłopiec chował się w drewnianym forcie, podczas gdy jego tata próbował go znaleźć.
Żwir zatrzeszczał pod moimi butami, gdy postanowiłam dołączyć do Harry'ego, który przechodził akurat obok rzędzu huśtawek. Jego krótka, skórzana kurtka dopięta była pod samą brodę by zahamować silne i chłodne podmuchy wiatru. Włożyłam dłonie do swoich kieszeni i lekko trąciłam jego stopę swoim butem. Ciepłym gestem zachęcił bym dorównała mu kroku.
- Kupowaliśmy jej te lody i przychodziliśmy tutaj. Uparła się na dodatkową posypkę, więc wybrałem jej płatki czekoladowe. - Jego wyraz twarzy złagodniał na to wspomnienie. - Była tu taka grupka chłopaków, kilku znałem z sąsiedztwa...Wytrącili jej rożka z ręki i zaczęli się śmiać.
Przysiadłam na huśtawce obok Harry'ego tak zatracona w jego słowach, że niemal wszystko to co mówił odtwarzałam przed swoimi oczami. Młodsza Jess i jej mały brat. Widziałam ich zdjęcia, kiedy byli nastolatkami, Harry z burzą loków na głowie i dołeczkami w policzkach.
Wyprostowałam nogi i odepchnęłam się od ziemi chwytając dłońmi łańcuchy podtrzymujące siodełko huśtawki.
- Odepchnąłem jednego i powiedziałem, żeby się odwalił, kiedy drugi popchnął mnie na most. - Oczy Harry'ego zatrzymały się na małym, drewnianym przejściu łączącym ślizgawkę z barierkami do wspinania. - Uderzyłem go w twarz - zaśmiał się nerwowo. - Strasznie mnie wtedy stłukli, ale jedyne o czym myślałem, to Jess. Praktycznie zawlokła mnie do domu. Mówiła, że nie może uwierzyć w to, że byłem na tyle głupi, żeby wdać się w bójkę. Pamiętam jak Mama krzyczała. Umyła nas szybko i doprowadziła do porządku kładąc do łóżek, zanim jeszcze wrócił Tata.
Harry nie patrzył na mnie, kiedy opowiadał mi to wszystko. Prawdopodobnie był zbyt pochłonięty wspomnieniami na nowo odgrywającymi się w jego głowie. Jego stopy wciąż dotykały ziemi, gdy wyprostował nogi i odepchnął się od niej zaczynając bujać się na huśtawce.
- Wydaje mi się, że to właśnie tego dnia moja Mama zdała sobie sprawę z tego, że nie będę już przystawał na wszystko co się dzieje... I to ją przerażało.

***

- To jest twój dom?

Budynek przed nami był pospolitym bliźniakiem, mieszczącym dwie rodziny. Miał czerwone drzwi wejściowe i ładny ogródek. Miejsce, które teraz ktoś inny nazywał domem. Okolica była cicha, pani z pieskiem, którą minęliśmy na chodniku życzyła nam "miłego popołudnia". 

- Był.

- Przytulnie wygląda, Harry.

- Szkoda tylko, że życie w środku nie odzwierciedlało wyglądu zewnętrznego.

DARK-  HARRY STYLESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz