Rozdział 56

3.3K 84 2
                                    

____________________________________________________________________________

(Harry)

-Laski się biją!

Niall z ogromnym zaciekawieniem i wielce ożywiony uniósł głowę, by zlokalizować gdzie odbywa się zacięta rozróba. Nie udało mu się, więc niezadowolony z powrotem skupił swoją uwagę na swoim piwie. Przerwa w naszej konwersacji nie trwała jednak długo, gdy żywe, niebieskie oczy rozbłysnęły dociekliwością.

- Ej, stary, gdzie jest Bo? - zapytał lekko skonsternowany.

Zostawiłem ją z Louisem przy basenie, przypuszczając, że będzie miał na nią oko, podczas mojej nieobecności. Miałem nadzieję, że uda im się trochę pogadać na osobności, ale pewnie stan upojenia Louisa będzie podsuwał kolejne tematy do dyskusji i będą się one sprowadzały raczej do informowania ludzi o kolorze jego skarpetek, niż do jakichś znaczących kwestii. Po kilku głębszych był jeszcze większym zagrożeniem, niż zwykle.

Niall gapił się na mnie, niecierpliwie czekając na odpowiedź. Jego brwi były uniesione, zdradzając rosnące zaciekawienie. Poczułem jak ktoś mnie lekko trąca ramieniem, ale postanowiłem to zignorować do momentu, aż w naszą swobodną atmosferę wtargnął jakiś zdyszany koleś. Jego włosy były w całkowitym nieładzie, a koszula, na której majaczyły resztki schnącego, rozlanego alkoholu zapięta była w jakimś dziwnym porządku. 

- Ej, chodźcie, jakieś dziewczyny leją się po drugiej stronie ogrodu!

Nieznajomy wycofał się w drogę powrotną, co chwila ślizgając się na laminowanej podłodze, zanim zniknął w ciemności za drzwiami prowadzącymi na zewnątrz. 

Kurwa mać.

Na pewno nie. Nie Bo, ona była ostatnią osobą, która mogłaby wdać się w jakąś bójkę. To nie mogła być ona. Zapewnienie, które sam sobie złożyłem, nie powstrzymało mnie jednak przed gwałtownym wstaniem z kanapy i ruszeniem do przeszklonych, tylnych drzwi. Niall był tuż za mną, biegnąc sprintem przez taras i w dół kilkustopniowych schodów. Basen znajdował się na tyłach ogrodu, koleś który przyszedł nam powiedzieć co się dzieje lawirował między małymi grupkami ludzi, a my podążaliśmy za nim, prawie jak ogon za jakąś karetką pogotowia, czy coś. 

- Bo!

Moje serce gwałtownie zamarło, kiedy zidentyfikowałem zdecydowaną sylwetkę Bo, stojącą w obronnej postawie przy boku Hayley. Już kiedyś ją taką widziałem. Przypomniałem sobie, jak osłaniała mnie swoim ciałem, gdy ledwo byłem w stanie ustać na nogach, opierając się o ścianę. Trochę mała, ale jednak skuteczna blokada uchroniła mnie od dalszego przyjmowania ciosów. Tamtej nocy, praktycznie zaniosła mnie do swojego domu. Tamtej nocy, właśnie opowiedziałem jej o moim ojcu. 

Gdy znalazłem się wystarczająco blisko, sytuacja przedstawiała się jasno. Kłótnia przyciągała coraz większą uwagę spragnionych wrażeń widzów, gdy trzy dziewczyny rzucały w swoją stronę ostre słowa. Nie byłem w stanie rozpoznać trzeciej dziewczyny, nie wiedziałem jak ma na imię. Była trochę wyższa od Bo i Hayley, ale nie dużo. Pomagały jej w tym obcasy, na których lekko się chwiała. Myślałem, że się potknęła, czy coś, ale ona po prostu rzuciła się przed siebie. 

- Puść ją! - pisnęła Hayley.

Złapała Bo za włosy i szarpiąc, próbowała odciągnąć ją od Hayley. Kiedy przedzierałem się przez kółko ludzi, którzy je otaczali, one zdążyły już zostawić ślady zadrapań na swoich skórach. Wiele razy widziałem już zagorzałe walki między dziewczynami, ale nigdy nie dochodziło do regularnych rękoczynów. W najlepszym wypadku kończyło się tylko wymierzeniem siarczystego policzka. Prawie zawsze wywołane było to jakimś gościem, który prowadzał się z dwoma pannami na raz i myślał, że ujdzie mu to na sucho. 

DARK-  HARRY STYLESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz