Ślady

44 3 5
                                    


Galen walnął pięścią w blat. Raso! Ale był naiwny! Usiadł z powrotem na fotelu i potarł czoło, które zrosił obfity pot. Szarpnął za kołnierzyk i podrapał wściekle czerwoną skórę nad implantem. Małe igiełki wbijały się w szyje dotkliwiej.

Umysł działał na pełnych obrotach. Newaria podsłuchiwała go, możliwe, że od samego początku. Thomas nim manipulował, a teraz próbował zastraszyć atakiem. Choć konflikt wewnętrzny wydał mu się nieunikniony. Wokół galaktyki szalała wymiana ognia, a on wywoła dodatkowo wojnę domową, między armią a duchownymi. Niech to wszystko szlag! Jak miał wyprowadzić Czatusję w gwiazdy? Jak to zrobił Kamen, wydobywając zacofanych idiotów z jaskiń, by patrzyli w przyszłość a nie osiadali na tym, co już mają? Miał być reformatorem i światłem dla Czatusji, ale im bardziej o tym myślał, tym bardziej widział siebie jako nadchodzący mrok.

Jeśli uprze się przy rezygnacji z baz, Newaria gotowa zaatakować dla złóż Szathunu. Zmiotą nie przystosowaną do walki armię. Jeśli podpisze ugodę w sprawie baz i wydobywaniu Szathunu to tak jakby zdradził Czatusję i Rasę. Wybuchnie wojna domowa. Jeśli niczego nie zrobi jego kariera i starania wylądują na śmietniku nieudanych prób dyplomatycznych. Jeśli Przewodniczący Da'ven dowie się z depeszy dyplomatycznej po naprawieniu komunikacji międzysystemowej, że Galen Kasun został zwolniony ze stanowiska, zostanie aresztowany.

Nikt nie zapamięta jego nazwiska. Poświęcenie własnego życia na rzecz pracy i misji zostanie zapomniane.

Przeminie niczym wygasła gwiazda.

Żaden wybór nie wydawał się właściwy.

Niespodziewanie poczuł się gorzej. Zrobiło mu się gorąco i słabo. Oczy zasnuła mgła. Zacisnął powieki i przyłożył dłoń do czoła. Czuł dotkliwie kalibrację implanta i przyszło mu do głowy, że głupio postąpił. Pod impulsem emocji rzucił się do akcji. Czy mógł jednak zrobić cokolwiek innego, pragnąc pomóc Czatusji?

A teraz? Gdzie leży ta właściwa ścieżka? Czy w ogóle taka istnieje?

Raso! Czy to kara za chęci? Czy teraz czeka go tylko Pustka?

- Galen?

Nie wiedział, ile czasu David stał w biurze i mu się przyglądał, jak siedzi z ręką przesłaniającą oczy i sapiąc ciężko.

- Czego? – warknął.

- Źle wyglądasz.

Galen westchnął i spojrzał na niego, opuszczając dłoń na blat biurka.

- Co ty, kurwa, nie powiesz? Przyszedłeś w konkretnym celu?

- Szef Wolf – odparł krótko. – Mówi, że to bardzo ważne.

Jeszcze tylko jego tu brakowało! Galen przewrócił oczami.

- Nie mam dla niego czasu. Jeśli się uprze, poinformuj go o następstwach łamania immunitetu dyplomatycznego.

- A może...

- David, po prostu wyjdź – wycedził przez zęby.

David wyszedł. Galen spostrzegł, że ręka na blacie mu się trzęsie. Sam nie wiedział czy to z nerwów czy z powodu wadliwej instalacji implantu. Przełknął ślinę i pomyślał, że długo tak nie pociągnie. Jeśli jednak zgłosi się do skrzydła medycznego odkryją wszczep. Nie może na to pozwolić. Jeśli nic nie zrobi implant i nerwy go wykończą. A węzeł komunikacyjny miał być naprawiony już całkiem niedługo. Wolf nie mógł znaleźć niczego obciążającego. Wszczep zapewniał całkowitą anonimowość i żadnych śladów DNA. Dzięki niemu był pieprzonym duchem. Wirus, który wpuścił w łącza komunikacyjne najpierw szyfrował dane, potem je stopniowo wyniszczał niczym rak komórki w ciele człowieka. Nie odzyskają ani strzępka jego rozmowy z Najwyższym. Ciekawe jedynie, czy rząd czatuski wysłał depeszę raz i zerwał komunikacje czy chciał potwierdzenia odbioru wiadomości.

"Wielka gra"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz