Rozdział 5- Syn swojego ojca

12 0 0
                                    

Na ulicy Pokątnej aż roiło się od czarodziejskich rodzin starających się zakupić swoim pociechom potrzebne do szkoły wyposażenie. Rodzina Lupinów także się tam znalazła, choć po paru minutach zgodnie stwierdzili, że woleliby być w innym miejscu. Wszędzie pełno było krzyczących matek i płaczących maluchów, a w kolejkach do sklepów można było spędzić wieczność. Will jednak wydawał się być na to całkowicie obojętny, nie zareagował nawet kiedy dwójka wyszczerzonych rudowłosych bliźniaków, wpadła na niego wytrącają mu książki z ręki. Jego matka patrzyła na niego, wiedząc jaki jest powód smutku syna. Od pełni minął równy tydzień, jednak nie zobaczył nawet cienia Leili, co pozwalało mu sądzić, że dziewczynka jest na niego wściekła. Nie dziwił się temu, sam odczuwał wręcz wstręt do swojej osoby. Zakupili książki, szaty, kociołki, składniki do eliksirów (trochę więcej niż potrzeba, biorąc pod uwagę zainteresowanie Willa tym przedmiotem). Około południa została im tylko różdżka, wiec przeciskając się przez tłum czarodziei i czarownic obserwujących występ połykacza ognia (Remus nie mógł nie wyrazić swojej dezaprobaty- No naprawdę, przecież wystarczy zwykłe zaklęcie zamrażające. Żyjemy w świecie magii, ludzie.), skierowali się do Ollivandera. Ku zadowoleniu rodziców Willa, gdy tylko weszli do sklepu twarz chłopca z obojętnej, przeszła na lekko zaciekawioną. Nie musieli długo czekać na sprzedawcę, pojawił się sekundę po tym jak zadźwięczał dzwonek przy drzwiach.

-Ach, państwo Lupin! Cyprys, włos z ogona jednorożca 10 i jedna czwarta cala, jeśli dobrze pamiętam- zwrócił się do Remusa, na co on tylko pokiwał głową rozbawiony. Wytwórca różdżek zwrócił wzrok na Eileen.-A pani, włókno ze smoczego serca, buk i  11 cali bardzo subtelna, jak mi się zdaje.

- Wszystko się zgadza oczywiście – odpowiedziała kręcąc w zdumieniu głową.

- A kogo my tu mamy, co? To dla ciebie będziemy wybierać różdżkę tak?- Zapytał świdrując chłopca swoimi niebieskimi oczami.

-Tak, proszę pana- opowiedział Will prostując się, i odpowiadając na spojrzenie Ollivandera.

-Która ręka ma moc?

-Prawa- staruszek klasnął w dłonie i uśmiech na jego twarzy się poszerzył.

-Zaraz coś znajdziemy- podszedł do jednego z wielu regałów wypełnionych pudełkami w których spoczywały różdżki. Podał chłopcu jedną z nich.- Jesion, 11 cali włókno ze smoczego serca

Gdy Will chwycił za rączkę różdżki, stos papierów stojący w rogu biurka zapalił się zmuszając Ollivandera do szybkiego ugaszenia pożaru.

- Coś innego w takim razie- wymruczał sprzedawca.

- Orzech Włoski, pióro z ogona feniksa 12 cali…

- Jarzębina i włókno ze smoczego serca 10 i pół cala…

- Buk, pióro z ogona feniksa bardzo giętka 14 cali…

- Modrzew, włos z ogona jednorożca 11 i jedna czwarta cala…

- Ostrokrzew, pióro feniksa 10 i pół cala..

- Klon, włókno ze smoczego serca, 13 i pół cala…

- Grab, włos z ogona jednorożca 11 cali…

- Sekwoja, pióro feniksa, bardzo giętka 9 i poł cala…

Stos niepasujących różdżek rósł z każdą chwilą, ale Ollivander zdawał się być coraz bardziej podekscytowany. W pewnym momencie popatrzył na Remusa uważnie.

Wilkołak nie taki straszny jak go malują- Will Lupin fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz