„You flare,
You flicker,
You fade...
And in the end,
All your tomorrows become yesterdays"
Afterlight
Orion od bardzo dawna przed niczym się tak nie wahał, jak teraz, kiedy stał przed bramami Areny Kaon. Inni zainteresowani wydarzeniem Cybertrończycy mijali go obojętnie, tylko na moment obrzucając wyraźnie zagubionego mecha zaciekawionym spojrzeniem, po czym brnęli dalej przed siebie w stronę kas. Paxa przerażała wizja spędzenia najbliższego cykla wśród całkiem nieznanych mu osób, którzy z pewnością nie raz naruszą jego przestrzeń osobistą, jak to często bywało na przykład na meczach Cube. Może i coraz lepiej radził sobie w kontaktach z innymi, ale wciąż miał swoje obiekcje, a huczne imprezy z tak licznymi uczestnikami stanowczo nie należały do jego ulubionych rozrywek.
Wiedział, że zawsze może się po prostu odwrócić i odejść, ale jeszcze nigdy nie widział go podczas walki na żywo. W ogóle go nie widział na żywo... A, skoro chciał z nim porozmawiać w cztery optyki, od czegoś trzeba było zacząć.
Dlatego zacisnął mocniej pięści i zrobił krok do przodu, a potem następny i jeszcze jeden, aż w końcu podszedł do kasy, gdzie kupił jeden bilet. Przeszedł przez bramki, co jakiś czas szturchany przez napierających na niego widzów, aż ostatecznie dotarł do wejścia na trybuny, gdzie zebrał się już tak duży tłum, że ciężko było się jakkolwiek przecisnąć. Orion zaczekał cierpliwie aż wszyscy przed nim się rozejdą, a kiedy dostrzegł niewielką lukę, prześlizgnął się nią, a następnie zaczął wdrapywać po schodach na górny balkon, gdzie znajdowało się jego miejsce. Przeprosił kilku, już zajmujących odpowiednie siedzenia widów, po czym usiadł na swoim i cierpliwie czekał na rozpoczęcie się walki.
Arena była naprawdę olbrzymia – o wiele większa, niż się spodziewał. Mech doliczył się sześciu sektorów rozmieszczonych na planie koła, z czego każdy miał co najmniej dziesięć rzędów, a w każdym było dwadzieścia miejsc, więc z obliczeń Paxa wynikało, że to miejsce mogło pomieścić około tysiąc dwieście widzów. I pomyśleć, że walki odbywały się tu tak często... Orion spojrzał w dół, gdzie znajdowała się sporych rozmiarów przestrzeń do walk i momentalnie był wdzięczny Primusowi, że nie trafiło mu się miejsce wyżej, bo już stąd ciężko było cokolwiek dostrzec. Co prawda zawsze podczas starć gladiatorów w powietrze wznosił się wielki telebim, na którym widzowie mogli z bliska zobaczyć pojedynek, jednak mech wolał obserwować poczynania wojownika, dla którego tu przyszedł, na żywo.
Cybertron po raz pierwszy go poznał jako D - 16 – byłego robotnika, który pojawił się na Arenie zupełnie nagle i zszokował wszystkich swoimi niespotykanymi umiejętnościami i wolą walki. Zawsze wygrywał, choć oczywiście zdarzały się mu chwile słabości, jednak za każdym razem, gdy upadał, znów się podnosił. Orionowi nie tylko to imponowało, ale i inspirowało – mało kto był w stanie tak szybko zebrać się do kupy po tym, jak jego poprzednie życie dosłownie rozleciało się na maleńkie kawałeczki, z których prawie żadnego nie udało się z powrotem złożyć. D - 16 był jednym z wielu mieszkańców niższej kasty, którzy stracili swoje pracy, a potem domy, ale on – w odróżnieniu od pozostałych – nie poddał się i postanowił zawalczyć o to, co mu zostało.
Wziął w obroty swoje własne życie i nie zamierzał pozwolić, by Senat odebrał mu cokolwiek więcej. Nie tym razem.
Z biegiem czasu, kiedy z każdym kolejnym pojedynkiem gladiator zdobywał coraz to większe uznanie i sławę, jego osoba stała się znana już nie tylko na Kaon, ale cały Cybertron. W akcie sprzeciwu wobec Senatu mech nadał sobie nowe imię – takie, które nie ukazywało go tylko jako kolejnego numerka w wielkiej machinie Cybertronu, a które naprawdę coś znaczyło – od tej pory tak świat, jak i Orion, znał go jako Megatronusa.
CZYTASZ
ORION | SHORT STORY
FanfictionOrion Pax lubił swoje życie. Nie było może ono zbyt ekscytujące, zważywszy na to, że większość dnia spędzał na pracy w Iacońskim Archiwum Głównym, a wieczorami spotykał się z jedynym przyjacielem, ale - mimo to - cieszyła go jego stabilność i spokój...