ᴛʜᴇ ᴘʀᴇǫᴜᴇʟ

517 24 11
                                    

Gdyby tego pamiętnego dnia Anthony zostałby w domu ignorując ostrą uwagę ojca teraz nie musiałby jeść zupek chińskich za niecałego dolara.

Był dumny z siebie i ze swojej decyzji, i choć nie odwiedzał swojego rodzinnego domu, czasami wysyłał matce listy. Może nie był to taki kontakt jaki chciałby mieć z rodzicielką, jednak mógł liczyć jedynie na taki i musiało mu to wystarczyć.

Żył skromnie, lecz cały ten cyrk z przeprowadzką nie zmienił jego charakteru odziedziczonego po ojcu, czego się wstydził, choć tylko we własnym towarzystwie. Nadal widywał w sobie podobieństwa do rodzica, inne niż nazwisko, czy wygląd. Był mściwy, cieszyła go ludzka porażka i wystawiał swoje znajomości na wiele prób stosując pułapki psychologiczne. Częste te znajomości nie przetrwały rzekomych prób.

Miewał od czasu do czasy napady paniki, które niczym drapieżne zwierzę czaiło się w cieniu i atakowało z nienacka. Palił wtedy Lucky Strike'y, które przepijał czarną kawą, okazjonalnie siedzac pod kocem przy zgaszonym świetle żyrandola. Wyglądało na to, że metody wychowawcze Pana Howarda Starka chyba zawodziły, gdyż prawdopodobnie one spowodowały ataki paniki.

Mimo życia młodego, samotnie mieszkającego człowieka cieszył się nim jak tylko potrafił i wychodził z założenia, że jeśli umrze to znaczy, że tak miało być. Choć nawet zdobycie całkowitej samodzielności nie sprawiło, że czuł się spełniony i nadal szukał tej jednej rzeczy, której mu brakowało. Zrobił sobie nawet liste i skreślał każdą nie trafioną myśl. To była jedna z wiekszych porażek, jedyne równanie bez wyniku, czuł się jak bezradny informatyk nie umiejący podstawić jakiejś czynności za zmienną do algorytmu jego spełnienia. Był skomplikowanym człowiekiem z niezrozumiałym tokiem myślenia. Sam fakt, że pochodził z rodziny Statków, a jego ojcem był najgorszym z rodziny mężczyzną było usprawiedliwieniem jego dużych oczekiwać i przy okazji nabrzmiałego ego.

Rozmowa z ludźmi była jego polem bitwy, na którym miał przewagę z każdym rozmówcą. Nikt nie przebiły autorytetu kogoś takiego. Gdy tylko ktoś zaczynał z nim dyskusje on poprawiał kołnierz płaszcza i wyciągał z rękawa wszystkie swoje asy, w postaci ostrych noży. Zaczynał rozmowę powoli i boleśnie wbijając igiełki, ciekawy kiedy przekroczy granice, w której może swobodnie się poruszać. Pragnął poznać jaki próg bólu może znieść dana osoba, przez to ludzie znający go bliżej od razu zaczynali grać w jego grę na swoich zasadach. Zwykle skutkowało to jeszcze większą radością, którą czerpał Tony.

a new stage in life usually ends an old one

lovely stranger ❀ stonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz