Dopiero po wejściu do pokoju mogła w końcu odpocząć. Rzuciła się na łóżko i sprawdziła telefon. Nie była zaskoczona brakiem połączeń i wiadomości. Jedyną przyjaciółką jaką miała była ona sama. Wzięła szybki prysznic i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Od razu zauważyła wielkie cienie pod oczami.
Nigdy nie uważała się za istną piękność, ale nie miała problemu z samoakceptacją. Najbardziej lubiła swoje oczy. Były czarne, takie same jak jej mamy. Po małym "ogarnięciu się", przebraniu w dresy i za dużą bluzę, postanowiła, że zajmie się robieniem eseju na francuski. Wyciągnęła laptopa i włączyła album three days grace.
Po godzinie rozprostowała swoje obolałe mięśnie i uznała, że kawa z mlekiem byłaby dobrym rozwiązaniem. Udała się do kuchni, lecz w połowie drogi znieruchomiała.
Cała kuchnia była pełna rzeczy począwszy od sztucznego futra po złote nakładki na zęby. Przerażona dziewczyna kalkulując cenę, jaka za to wyszła, zaczęła powoli panikować.
- TATO!! Gdzie jesteś!? - nie znajdując go w pokoju udała się do piwnicy.
- Co się stało curuś? Patrz składam łóżko. Co nie, że fajne? Albo patrz na to klocki lego, albo to!
- Tato chodź ze mną do kuchni.- powiedziała próbując opanować drżenie ciała i głosu, wiedząc że wszystkie jej oszczędności poszły się jebać. - Możesz mi wytłumaczyć co to jest? - wskazała palcem na stos który uformował się na środku stołu.
- Kupiłem trochę rzeczy wydałem na to nie wiele około tysiąca dolarów, ale nie martw się...
- Tysiąc dolarów!?
- Tak skarbie, ale to nic. Chodź tańczyć, albo nie pojedziemy do baru i tam potańczymy. Tak w ogóle to w sklepie poznałem masę ludzi nawet mam z...
- Dość! - Jak długo nie bierzesz leków? - powiedziała opanowanym głosem.
- Kruszynko.
- Jak długo!?
- Przestaniesz do kurwy nędzy mnie kontrolować? - podszedł do stosu w kuchni i chwycił młotek. - Wiesz jak się po nich czuje? Wiesz jak to jest jak każdy mówi ci prosto w oczy, że jesteś świrem!? Nie, nie wiesz! - zaczął powoli się nim okładać. Kate widząc to zbliżyła się szybko do niego. Gdy ją zauważył odłożył młotek i zaczął okładać pięściami dziewczynę. Była na to przygotowana. Zasłaniając brzuch oraz twarz przed gradem jego ciosów, niepostrzeżenie z tylnej kieszeni wyciągnęła strzykawkę ze środkiem uspokajającym, którą po chwili zaaplikowała swojemu ojcu. Ten osunął się na ziemię. Od ostatniej manii jej ojca, która skończyła się źle dla ich obojga dziewczyna nie rozstawała się ze strzykawką i środkami uspokajającymi.Kate wstała, wykręciła numer psychiatry i czekała na ich przybycie. Gdy całe napięcie z niej uleciało poczuła na sobie skutki ciosów ojca. Wiedziała, że będzie miała liczne siniaki na ciele, lecz przyzwyczaiła się do tego.
Słysząc dzwonek do drzwi otworzyła je i w progu stanęła pani Morris razem z pięcioma sanitariuszami, którzy nie czekając na pozwolenie weszli do domu. Oczyszczając stół z gratów, które jej ojciec kupił podczas manii. Wymieniła z psychiatrą rodzaj leków jakie jej ojciec przyjmował i dzisiejsze zachowanie.
W tym czasie sanitariusze zabrali go do samochodu. Kate odprowadziła panią Morris do drzwi. Gdy ta miała wychodzić spojrzała na Kate i powiedziała:
- Kate to nie twoja wina. Twój tata już od dawna musiał nie brać leków skoro doprowadził się do takiego stanu. - dziewczyna podziękowała tylko za szybkie przybycie i zamknęła drzwi.Posprzątała cały bajzel i udała się do swojego pokoju. Nie mogąc dłużej usiedzieć w ciszy pośpiesznie wzięła kluczyki od domu, ubrała buty i nie przebierając się z dresów i bluzy ruszyła do jedynego miejsca które dawało jej ukojenie. Był to las, a właściwie polana po jego środku.
Idąc ledwie widoczną ścieżką dotarła do jej ukochanego miejsca. Nie zauważyła kiedy zaczął robić się zmierzch. Nie sądziła, że to możliwe, lecz polana wyglądała jeszcze pięknej niż za dnia.
Odnajdując jej ukochane miejsce jakim był wielki kamień, z którego roztaczał się widok na całe miejsce ruszyła w jego stronę. Gdy podeszła bliżej i jej oczy zdążyły się przyzwyczaić do ciemności zauważyła czarny kształt. Nieco zdezorientowana spojrzała na postać.
- Hej. Kate prawda? - powiedział
- Kim jesteś i skąd znasz moje imię?
- To ja Harry. Ten nowy. - nie wiedząc co ze sobą zrobić stała nad nim jak słup soli.
- Może się dosiądziesz. - poklepał miejsce tuż obok niego. Nie miała ochoty przebywać w pobliżu nieznajomego, lecz wykończona dzisiejszymi wydarzeniami przystała na jego propozycję.Chłopak wyciągnął paczkę fajek, wyjął papierosa i podał dziewczynie.
- Jakbyś nie zauważył jesteśmy w lesie.
- No i co z tego.
- No i to z tego, że jesteś idiotą i możesz wywołać pożar. - chłopak tylko wzruszył ramionami i wypuścił smugę dymu.
Dziewczyna dopiero teraz zaczęła odczuwać brak nikotyny. ,,Jebać to" - pomyślała i wystawiła rękę do Harrego, oczekując papierosa.Ten uśmiechnął się pod nosem i dał dziewczynie paczkę. Oboje wypuszczali na przemian smugi dymu. Siedzieli w ciszy i patrzyli na gwiazdy. Czuła się dziwnie komfortowo. Odcięcie od ludzi dawało się jej momentami we znaki, lecz wolała od siebie odpychać ludzi niż ich ranić.
* Nie nie mam choroby dwubiegunowej i gdybym kogoś tym uraziła to bardzo przepraszam*

CZYTASZ
(Nie)winna
Teen Fiction,, Czekam na ten jeden dzień kiedy całe poczucie winy, które w sobie noszę w końcu mnie dopadnie i zabije"