Rozdział 6

578 33 1
                                    

Młody arystokrata będący najmłodszą latoroślą rodu Malfoyów bał się w życiu niewielu rzeczy. Przeprawa, którą w najmłodszych latach życia zgotował mu ojciec, sprawiła, że na swojej ścianie lęków miał niewiele punktów. Był tam rzecz jasna Czarny Pan, śmierć, konieczność zabicia innego człowieka..., ale nikt nie postawiłby złamanego knuta na to, że na tej liście pojawi się również Mary Cattermole przekazująca im informację o tym, że będą musieli pracować w grupach nad projektem dotyczącym zależności mugolsko-magicznej.

Genialny plan okrutnej, złej i podłej (według Zabiniego) nauczycielki Mugoloznawstwa oraz mściwej, wrednej, nieczułej (zdaniem Draco) dyrektorki Hogwartu miał na celu wykończyć psychicznie uczniów z ostatniego rocznika. Ewidentnie. Tak przynajmniej uważała grupka młodych Ślizgonów, wychowywanych w arystokratycznych rodzinach o dość konserwatywnych poglądach. Szczególnie bolesne było w tym to, że tematem przewodnim owego zadania miało być wskazanie genialnych mugolskich projektów oraz przygotowanie prezentacji dotyczącej ich przystosowania do magicznych realiów (swoją drogą Draco nie miał pojęcia kto wpadł na tak beznadziejny pomysł). Oliwy do ognia dolał fakt, że ów projekt miał stanowić 70% oceny końcowej. Krótko mówiąc, platynowo włosy młodzian miał świadomość, że otrzymując T będzie miał przewalone.

Mimo swej wyuczonej niechęci do osób mugolskiego pochodzenia, młody Malfoy miał cichą nadzieję, że trafi do grupy z jakimś mugolakiem, bo to zdecydowanie ułatwiło by mu pracę. I, chyba jak każdy uczestnik PROM-u, liczył na to, że trafi pod skrzyła Granger. Po raz pierwszy w karierze Hermiona była tak bardzo pożądanym członkiem ekipy, do której mieli trafić  młodzi recydywiści.

Odpowiedź, na nurtujące większość obecnych w sali, pytanie dotyczące przydziału Gryfonki wyrwała blondyna z jego wcześniejszych rozważań.

- Panna Granger zostanie koordynatorem grupy piątej. - oświadczyła McGonagall, stojąca przed uczniami i zachowując się tak, jakby wszyscy mieli pojęcie, kto ma się w niej znaleźć. Z resztą wszystkich koordynatorów wyczytywała w ten sam, bezsensowny sposób.

- Listy osób znajdujących się w poszczególnych grupach wywiesimy na drzwiach, więc będziecie mogli je sprawdzić opuszczając salę, ale dopiero po zajęciach. - oświadczyła profesor Cattermole uśmiechając się przyjaźnie do uczniów.  - A teraz wspólnie podziękujmy Pani Dyrektor i zacznijmy zajęcia! - dodała, po czym zagłębiła się w swoich notatkach, by po chwili wrócić do grupy. - Dziś pozwoliłam sobie nieco odbiec od głównego tematu naszych zajęć i poruszyć temat współpracy. Porównamy magiczne i nie magiczne podejście do tego tematu... - rozpoczęła wykład, jednak prawie nikt nie zwrócił uwagi na jej wywód. 

Większość jawnie ignorowała fakt, że toczyły się właśnie zajęcia. Jedynie Hermiona wdała się w żywą dyskusję z pedagogiem, co szczerze mówiąc jawnie zdziwiło Mary. Jednak dla uczniów owe zaskoczenie pozostało niezauważone, bo przyćmiło je wyczekiwanie na koniec zajęć. Większość młodych czarodziejów wpatrywała się w kawałek pergaminu na drzwiach, jakby łudząc się, że będą w stanie dojrzeć swoje nazwiska przy numerze 5.

Nic więc dziwnego, że, gdy zakończyły się zajęcia, uczniowie przypuścili szturm na drzwi, by jak najszybciej poznać swoje pary i numery grup, w których będą pracować. Wyjątkiem zdawał się być jedynie dziedzic rodu Malfoyów, który przerzucał, z wyraźną niechęcią, strony podręcznika.

- Szczęście mi sprzyja! - wykrzyknął Zabini, biegnąc w stronę swojego najlepszego przyjaciela i spoczywającej obok niego przyjaciółki,  po uważnym przyjrzeniu się arkuszowi. - Pan, jesteśmy razem! - oświadczył, przytulając do siebie dziewczynę.

- Wszystko spoko, Blaise, tylko zdradź mi może jeszcze numer naszej grupy, bo chciałabym się dowiedzieć z kim będziemy się użerać. - mruknęła Parkinson, która powoli zaczynała się dusić w niedźwiedzim uścisku przyjaciela.

Gdybyś nie istniała.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz