I

25 3 0
                                    

Szukałem słów mających mnie naprawić.

Zagubiona postać wśród gęstości zwanej kłamstwami.

Poświęcałem swój czas niejaki na długie roboty.

Pisałem wiersze, by na jakiś czas o trudnościach zapomnieć.

Niedoceniany.

W glinianym wazonie, gdzieś w dalekim kącie schowany.

Odłożony – Zapomniany.

Służący dobru, lecz ominięty.

Niezauważony.

Zbyt miły.

Zbyt łatwowierny.

Później siedziałem na schodach jednej z poznańskich kamienic.

Oczy zdezorientowanych przechodniów wpatrywały się w moją twarz.

Ta z kolei uzmysławiała o istnieniu biedy i nędzy w kraju doskonałości.

Gdzieś po poboczach chodziłem.

Szukałem spokoju i niekończącej się ciszy.

Pragnąłem na jakiś czas usiąść i zrobić sobie przerwę,

lecz moje przemęczone serce dalej chciało działać.

Wykończyłem się tymi pracami.

Całymi nocami ogarniały mnie istnie przerażające koszmary.

Już nie wiedziałem gdzie się miałem skryć.

Wolałem dalej w nieznane iść.


I po jakimś czasie poproszono mnie bym się zatrzymał.

Usiadłem tak więc na metalowym krzesełku

i słuchać począłem wykładów o pracoholizmie człowieka.

Gubiłem się w swoich niedorozwiniętych myślach.

Były one niekończącymi się znakami zapytania,

które nieustannie oczekiwały na nieistniejące odpowiedzi.

A mój żelazny honor jakby rdzą się oznaczył.

Przestałem wierzyć w szczęście.

Utrzymywała mnie przy sobie jedna z form radości,

utrwalona w sernikowym cieście.


Kiedy się mnie pytasz czy chciałbym przestać,

to ja sobie stawiam jeszcze większy cel,

gdyż czuję że widzisz we mnie słabość.

Służący Świata.

Wysłannik kochanego Boga.

Jak mi brak na tym świecie dobra.

Tylko dwulicowość i fałszywość zasrana.

Mam już dosyć!


Pragnę kufla poprawy i dobrego ranka.

Pracować będę jak najdłużej.

Bo chcę żeby ludzie wierzyli,

że jestem dobrym gościem...

Nędzny AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz