🥀Rozdział 4🥀 [Pożar]

142 9 15
                                    

Lśniąca Łapa

Obudziły mnie krzyki. Nie wiedziałam dlaczego jest tak głośno, nigdy tak nie było. Nawet gdy była ta cała Wodnista Łapa. W sumie...szkoda mi jej. Nie panowała nad sobą...Tak przynajmniej powiedziała. Ja jej wierzę. Szkoda, że odeszła.

Wstałam i rozejrzałam się, lecz nikogo nie zauważyłam. Nagle ujrzałam płomienie. Obóz się palił...

Lamparcia Łapa

*15 minut później*

Wbiegłem do obozu. Przed chwilą wyniosłem z legowiska uczniów moją siostrę Lawendową Łapę. Teraz biegłem po ostatniego kota, który tam został. Już wszyscy wyszli, poza nią i przywódcą, który chciał wyjść ostatni.

No więc ja ją wyciągnąłem, wybiegłem z obozu, trzymając ją zębami za grzbiet. Nagle Zwalony Pień, czyli drzewo na środku obozu, zaczął płonąć. Był duży problem. Bardzo duży. Nie dało się przeskoczyć, ani przejść na około. Nie wiedziałem co mam robić.

Utknąłem w płonącym obozie bez szans na ratunek.

Zacieniona Łapa ✸

Coś długo Lamparcia Łapa nie wraca. Podejrzane. Podszedłem do siostry.

— długo nie ma Lamparciej Łapy. — miauknąłem.

— no właśnie. Martwi mnie to. — westchnęła Pochmurna Łapa.

Nagle ujrzeliśmy Świetlikowego Pyska, brata naszego ojca. Kocur biegł w stronę obozu.

— zaczekaj! — krzyknął Stalowy Liść, ale nie biegł za nim.

— tato... on chce uratować Lamparcią Łapę i Lawendową Łapę. — miauknąłem zdając sobie sprawę z tego, co się dzieje.

Pochmurna Łapa ✸

Byłam przerażona. Co, jeśli mój brat umrze? Nie wiedziałam co robić.

Nagle Świetlikowy Pysk przybiegł z moim bratem i Lśniącą Łapą.

— ży...żyją. — miauknął po czym upadł nieprzytomny na ziemię.

Uratował życie mojemu rodzeństwu, teraz sam mógł umrzeć.

Podeszłam do Lamparciej Łapy, który miał lekko przypalone futro, ale był poza tym cały i zdrowy. Nie bolało go, a przynajmniej nie okazywał bólu.

— ej...obudź się, Lśniącą Łapo! —miauknął.

Kotka powoli otwarła oczy. Rozejrzała się.

— c-co jest?

— pożar był. To znaczy nadal się pali...

Właśnie wtedy spadł deszcz.

Pochmurna Łapa ✸

Dziękowałam Klanowi Gwiazdy za deszcz. Na razie nie mogliśmy jednak wrócić do obozu, więc postanowiliśmy zostać na Słonecznych Skałach.

Na szczęście wszyscy przeżyli...ale Świetlikowy Pysk jest w ciężkim stanie.

Nie wiem, czy on przeżyje. Czas pokaże.

Opatrzyłam Lśniącą Łapę. Poza kilkoma oparzeniami nic jej nie było.

Mój mentor zajął się Lamparcią Łapą, a Łaciate Pióro - Świetlikowym Pyskiem.

Po chwili czarno-biały medyk obrócił się w stronę stojącego kilka długości myszy dalej Stalowego Liścia. Spojrzał na niego, a ja w jego oczach widziałam współczucie.

— Stalowy Liściu...ja naprawdę próbowałem... — miauknął.

Mój ojciec wysunął pazury, lecz po chwili je schował. W oczach miał łzy.

— cz-czy o-on... — zapytał drżącym głosem.

— tak. — miauknął medyk. — on nie żyje.

[413 słów]

po kilku miesiącach przerwy, mam wenę. może to przez to, że mam nową okładkę. wykonała ją Krwawa_Gwiazda1 za co bardzo dziękuję.

w ogóle polecam jej okładkownię, robi ładne okładki.

a i tak w ogóle:
macie jakieś teorie lub shipy? jak tak, to jakie?

Wojownicy - Nowy Klan. Tom 4 - Przygoda Lśniącej Łapy  ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz