Chapter 20.

6.4K 340 42
                                    

Orlando,
Floryda, USA.

              W centrum miasta były tłumy osób. Byliśmy pewni, że jesteśmy obserwowani, ale nasze zachowanie było zupełnie normalne. Usiedliśmy na skwerze z piwem w ręku i zaczęliśmy rozmowę na temat motocykli. Sharp rozglądał się dyskretnie. Miałem dość całej sytuacji, dlatego chciałem złapać skurwiela, który próbował nas zabić. 

            Pół godziny później Sharp dał mi znak, że ktoś nas obserwuje. Wstaliśmy z ławki, idąc w głąb skweru, gdzie rosło więcej krzaków i drzew, a co za tym szło, łatwiej było nas zaatakować. Byliśmy gotowi na to. Chwilę później, na naszej drodze stanęło dwóch facetów w kominiarkach. Jeden z nich miał w dłoni duży nóż, a drugi kij bejsbolowy. Ruszyli w naszą stronę. Ja i Sharp tylko na to czekaliśmy. Po kilku minutach obydwaj leżeli na ziemi. Sharp zadzwonił po policję, a ja związywałem ich sznurówkami, potem poinformowałem szefa o tym co si wydarzyło. 

- Mów, kto Was nasłał?!- Brooks nie owijał w bawełnę. Widziałem, że nie miał zamiaru odpuścić. Zdjął z kominiarkę i rzucił ją na bok- gadaj, bo za moment to ostrze przetnie twoją gębę!

- Pierdol się!- rzucił bandyta. Sharp potrafił blefować, a ja byłem pewien, że i tym razem odegra oskarową rolę. Przyłożył mu nóż do policzka i przycisnął. Facet wzdrygnął się.

- Masz pięć sekund, żeby zacząć mówić, potem nie będę już taki miły!

- Nie denerwuj się Sharp- powiedziałem delikatnie- najwyżej przerysujesz mu facjatę. 

- Czas minął- Sharp docisnął mocniej ostrze, pod którym pojawiła się mała kropla krwi.

- Nie wiem jak nazywa się ta szmata!- wrzasnął facet- zapłaciła nam i więcej jej nie widziałem!

- To ona?- pokazałem zdjęcie Mirandy, które miałem w kieszeni. 

- Tak, to ona. Kazała się zająć też tą babą, z którą się zadajesz!

- Pilnuj ich Brooks, dzwonię do szefa- wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do szefa, po chwili odebrał- to Miranda. 

- Suka!- wrzasnął Pain- zaraz ją tu sprowadzę. Przysięgam, że mnie popamięta.

- Dobra, w kontakcie. Pilnujcie McCain- zakończyłem rozmowę. Kilkanaście sekund później przyjechał patrol policji. Wsadzili bandytów do samochodu, a my z Brooksem złożyliśmy wstępne zeznania. Kolejnego dnia musieliśmy pojawić się na posterunku. 

          W czasie drogi powrotnej próbowałem się uspokoić, bo jedyna na co miałem ochotę, to skręcić kark tej szmacie. Nigdy nie spodziewałbym się, że może zrobić coś tak podłego. Groziła mi, ale nie brałem tego na poważnie. 

- Pain!- krzyknąłem będąc w domu.

- Miranda nie żyje- powiedział szef. Stanąłem w miejscu, patrząc na niego pytająco- Rude znalazł ją martwą w samochodzie. Za moment będzie tutaj policja.

- Ja pierdolę... Co z Kelly?

- Iron jej pilnuje, są w pokoju.

- Ktoś ją zabił?- pytałem z niedowierzaniem.

- Nie wiem. Na pierwszy rzut oka nic nie widać- mówił James. Usiadłem na krześle, wypuszczając powietrze z płuc- ale mam też dobre informacje.

- Mów!

- W telefonie Mirandy było dużo wiadomości z jakimś Harrym, który był w stałym kontakcie z Kennem. Zaplanowali to. Harry miał za zadanie znaleźć kogoś kto pomoże mu Cię zabić.

- Nie wierzę, że to jednak Kenneth- kręciłem głową. Mimo, że brałem to pod uwagę, to łudziłem się, że to nie była prawda- jakim cudem Miranda w to weszła?

- Rude przeczytał, że liczyła, żeby być twoją starą, ale odkąd się pojawiła Kelly nie było szans. Zrobiła to z zemsty. Spotkała Harrego w okolicach domu i wtedy to się zaczęło- relacjonował szef. 

- Ja pierdolę... Idę do McCain- skierowałem się w stronę schodów. Szybkimi krokami pokonałem stopnie i wszedłem do pokoju. Kelly siedziała na łóżku, a Rick na krześle w rogu- dzięki stary.

- Nie ma za co. Słyszałem, że to grubsza sprawa- powiedział Allen.

- Taaaa. Szef Ci wszystko opowie. 

- Jasne, do zobaczenia Knife- Rick wyszedł z pokoju, a ja usiadłem obok McCain.

- Martwiłam się o Ciebie- mówiła Kelly- wszystko w porządku?

- Tak Kwiatuszku- pocałowałem ją w dłoń i zacząłem mówić o tym, o co się wydarzyło.

- Jestem zaskoczona. Myślałam, że to ktoś inny. Nie posądziłabym Mirandy o tak niskie pobudki. Co z tym mężczyzną?

- Policja go będzie szukać, a Kenneth będzie miał kolejne lata do odsiadki.

- Miller, słyszałam, że w mieście pojawili się jacyś motocykliści- powiedziała McCain, ale miałem to w w poważaniu. Miasto należało do Pain Riders i każdy doskonale o tym wiedział- Dobrze, że to się skończyło...- Kelly odetchnęła z ulgą, wtulając się w moją klatkę piersiową. Uwielbiałem czuć ją obok siebie, dawała mi spokój i ukojenie. Dzięki niej odnajdowałem swoją drogę w życiu i mogłem zacząć je na nowo...

------------------------------

Kochani.... Kończymy część III Pain Riders. Dziękuję za każdy komentarz i gwiazdkę. Dawaliście mi mnóstwo motywacji do pracy i radości... Zapraszam na West Coast History tym czasem... A dla Was szykuję coś ekstra :) Nie spodziewacie się zupełnie co to będzie. Jeżeli tylko napiszę pierwszy rozdział, to zaraz Wam wrzucę.

Uwielbiam, Mistery :* 

The Pain Riders MC #3- KnifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz