Chapter 5.

5.3K 311 39
                                    

Orlando,
Floryda, USA.

- Co Ty pierdolisz? - wrzasnął Rope, kiedy poinformowałem go o napadzie na aptekę- Cheryl jest cała?

- Nie było jej w środku. Kelly miała zmianę.

- Dzięki Bogu. Gdzie jesteś?

- Siedzę na izbie przyjęć. Jeden z tych fiutów sprzedał mi kosę. Czekam na szycie ręki- powiedziałem obojętnie.

- Jak to sprzedał Ci kosę? To co Ty robiłeś? - Rope był zaskoczony.

- Grozili Kelly nożem. Dobra, pogadamy potem. Pielęgniarka po mnie idzie.

          Kobieta prowadziła mnie do pokoju zabiegowego. Nie mogłem się doczekać, kiedy stamtąd wyjdę. Nie cierpiałem szpitali.

- Witam Panie Miller- przywitał mnie lekarz- Jestem doktor Young. Proszę usiąść.

- Proszę szybko to załatwić, nie lubię tracić czasu- rzuciłem mało przyjemnie.

- Zaraz podam Panu znieczulenie i...

- Proszę szyć bez znieczulenia- przerwałem lekarzowi. Nie byłem miękkim gogusiem, który potrzebował znieczulenia.

- Jak Pan sobie życzy.

              Pielęgniarka zaczęła przygotowywać wszystkie potrzebne rzeczy do zabiegu. Nie bałem się igły i szycia. Chciałem tylko to mieć za sobą.

            Westchnąłem zrezygnowany, kiedy pół godziny później, nadal siedziałem w zabiegowym. Lekarz szył bardzo dokładnie, tak jakbym był modelem. Wiadomym było, że zostanie blizna, a ja nie widziałem różnicy.

- Pielęgniarka wyda Panu recepty i wskazówki dotyczące gojenia- mówił lekarz.

- Dziękuję za pomoc- powiedziałem szybko i wstałem z leżanki. Wyszedłem za pielęgniarką do recepcji. 

               Kobieta dała mi recepty i kartkę od lekarza. Miałem do kupienia dwa leki i maść, dlatego pojechałem do apteki Cheryl. Policji już tam nie było, a lokal był otwarty.

- Knife! - usłyszałem głos Cheryl- Wszystko w porządku? Nic Ci nie jest?

- Wszystko jest ok. Potrzebuję tych leków z recepty- podałem jej receptę ze szpitala. Kobieta wzięła papier i odeszła, szukając leków. Po chwili wróciła.

- Mam wszystko, czego potrzebujesz. Oczywiście nie płacisz za leki.

- Nie żartuj. Ile za to wszystko?

- Przestań. Chociaż w taki sposób mogę Ci się odwdzięczyć. Weź je- ciepły uśmiech Cheryl mocno mnie zdziwił- Dałam Kelly twój numer telefonu. Chce Ci podziękować.

- Nie zrobiłem nic takiego. Każdy człowiek postąpiłby tak samo. Ile płacę?

- Przykro mi, ale kasa fiskalna się zepsuła i nie mogę policzyć - Cher wygięła usta w podkowę.

- Jesteś upartym babskiem.

- A ty zgnuśniałym osłem- zaśmiałem się i zabrałem leki. Ruszyłem do motocykla i  pojechałem do domu.

         Zaraz po wyjściu do środka poczułem zapach pieczonych steków. Byłem głodny jak wilk, bo od śniadania nic nie jadłem.

- Dawaj porcję Mario, szybko!- zarządziłem siadając na krześle.

- Jak Twoja ręka? - zapytał kucharz- Wszystko w porządku?

- Pozszywana. Teraz chce jeść, bo inaczej dostanę szału- kucharz zaśmiał się głośno. Po chwili postawił przede mną talerz. Kawał mięsa, ziemniaki i pomidory sprawiły, że rzuciłem się na jedzenie. Wszystko szybko znikało z talerza. Kiedy kończyłem jeść zadzwonił mój telefon. Nie znałem numer, ale postanowiłem odebrać- Halo.

The Pain Riders MC #3- KnifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz