Rozdział 3

2K 196 73
                                    

 – Ile?! – krzyknęła, niemal zdzierając sobie całe gardło.

Zmieszana Maddie podskoczyła i widocznie była jeszcze bardziej przestraszona, nie spodziewając się takiej reakcji ze strony młodej nauczycielki.

– Prosiłam panią, żeby pani nie krzyczała. Ja jej mówiłam, ale ona... - mówiła, lecz Pandora zepchnęła ją z drogi i ruszyła do swojego salonu.

Weszła do środka i zaczęła przeszukiwać swoje rzeczy oraz półkę z eliksirami. Na początku wzięła jeden dla siebie, bursztynowy, niemal przypominający Whisky, w smaku niezwykle obrzydliwy. Eliksir Otrzeźwiający. Otworzyła go i wypiła całą zawartość fiolki. Jęknęła z powodu smaku wywaru i przymknęła oczy, a następnie wytarła usta krzywiąc się, bliska wymiotów.

–...ona mnie nie posłuchała, bo za bardzo źle się czuła. Wzięła je, gdy nas nie było, a teraz bała się iść do Pomfrey i mnie wysłała do pani, profesor Bonadio – kontynuowała, idąc za nią.

Kobieta przetarła oczy i czuła, że wszystko wraca na swoje miejsce, a alkohol wyparowuje z jej organizmu. Z powrotem włożyła na stopy obcasy, dzięki czemu jeszcze bardziej górowała nad uczennicą. Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić. Zabrała ze sobą dwa eliksiry i podeszła do rudowłosej Ślizgonki.

– Prowadź.

Była wściekła, lecz nie ukazywała tego. Chciała od nich szacunek i respekt, a nie strach. Razem weszły do pokoju wspólnego, a stamtąd do dormitorium dziewczyn. Doughlas otworzyła przed nią drzwi, a Pandora ujrzała trzy uczennice ubrane w piżamy, przestraszone siedzące obok skulonej w bólu dziewczyny. Widząc nauczycielkę, odetchnęły z ulgą i odsunęły się.

– Jak się nazywasz? – powiedziała oschle.

Brunetka spojrzała na nią z agonią wypisaną na twarzy.

– Smith – wymruczała.

Usiadła na jej łóżku i podała dwie otwarte fiolki, które ta momentalnie przyjęła i wypiła. Bonadio uspokoiła się widząc jak jej wyraz łagodnieje i wpływa na nią ulga, a następnie opada zmęczona na poduszki.

– Dwadzieścia punktów od Slytherinu i szlaban przez tydzień u Filcha o dwudziestej – oznajmiła jej bez żadnego wyrazu twarzy. Ta momentalnie rozszerzyła oczy i miała zamiar coś powiedzieć, lecz starsza czarownica nie dała jej dojść do słowa. – Jeżeli wydaję jakieś instrukcje, macie się ich słuchać. Nie będę traktowała was ulgowo, jeśli będziecie mnie ignorować. Jestem młoda, ale nie głupia i chcę, żebyście to zrozumiały. Zrozumcie, że instrukcje podczas przyjmowania danego eliksiru są niezwykle ważne, a jeżeli będziecie to ignorować przez fakt, iż nie krzyczę na was jak Snape, to może się to dla was skończyć tragicznie. Jeszcze godzina, a Smith mogłaby się uznać za bezpłodną. Doughlas, oddaj mi słoik.

Rudowłosa dziewczyna spojrzała na nią przelotnie, lecz wzruszyła ramionami i otworzyła szufladę w szafce nocnej, z której wyjęła leki. Następnie podeszła do niej i położyła słoiczek w jej otwartej dłoni.

– Jeżeli nie słuchacie mnie, od teraz chodzicie do profesora Snape'a lub pani Pomfrey. Dobranoc.

Rano obudziła się z paskudnym nastrojem. Otworzyła bolące oczy i zorientowała się, że nie pofatygowała się, aby zdjąć ubrania, czy wybrać się do sypialni. Usnęła w ubraniu z poprzedniego wieczoru na kanapie. Książka, którą czytała przed snem leżała na podłodze, a obok niej butelka wina i pojedynczy kieliszek ze śladami jej szminki.

Uniosła do oczu nadgarstek, na którym znajdował się zegarek i ujrzała, że jest piąta rano. Dziękowała sobie w duchu za to, że nie ma tutaj dostępu do słońca.

Puszka Pandory • Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz