Rozdział 2

2.3K 198 96
                                    

1993

W piątkowy wieczór grupka sześciu Ślizgonek siedziała ściśnięta w jednym dormitorium. Słychać było ich głośne śmiechy przechodzące w zduszone chichoty oraz żywe, zawzięte rozmowy. Na jednym łóżku siedziała uczennica wciąż ubrana w swój mundurek, lecz odpuściła sobie krawat i sweter, pozostając jedynie w pogniecionej koszuli z podwiniętymi rękawami i odpiętymi pierwszymi guzikami. Kręcone kosmyki jej czarnych włosów próbowały wydostać się z niechlujnego koka, który nosiła cały dzień.

– A widziałyście dzisiaj Harlowa? – padło podekscytowane pytanie, po których słychać było ciche westchnienia. Uśmiechnięta i zadowolona z siebie uczennica ubrana w piżamę, która miała krótkie, blond włosy uśmiechnęła się szeroko na samo wspomnienie o chłopaku. – On jest idealny. Ile ja bym dała, żeby na mnie spojrzał.

Inna Ślizgonka rzuciła w jej stronę poduszkę, którą ta złapała ze śmiechem.

– Nie kłam! Widziałam, jak z nim rozmawiałaś w bibliotece. Paskudna kłamczucha.

Ponownie wróciły do plotkowania na temat każdego ucznia z ich roku. Od Puchonów, po Gryfonów.

– Dobra, a co powiecie na temat Snape'a? – zapytała blondynka.

Przez dormitorium przeszła fala głośnego śmiechu.

– Ew, przestań! – jęknęła z obrzydzeniem uczennica. – Nie chcę o nim myśleć w ten sposób!

– Naprawdę? Tylko pomyśl o tych silnych rękach, długich palcach... – mówiła, aż nie pękła i nie wybuchła śmiechem. – A ty, Pandora? Dlaczego jesteś dzisiaj tak cicha?

Spojrzała na nią dużymi, jasnymi oczami i uniosła jedną brew.

– Ja? Nie mam dzisiaj nastroju, wybaczcie. Źle się czuję.

Mówiła jedynie pół prawdę. Faktycznie, nie miała nastroju od porannej lekcji Eliksirów. To był jeden z niewielu przypadków, kiedy jej mikstura nie miała takiej konsystencji, jaką powinna przybrać. Kolor również nie pasował, opary nie pachniały tak, jak powinny. Musiała pomylić ingrediencję, lecz nie miała pojęcia którą. Starała się to teraz wyszukać w jednej z wielu książek z biblioteki, lecz po kilku godzin poszukiwan miała już zamiar się poddać. Snape szydził z niej nawet kiedy wszystko jest jak w książce, dlatego nie zostawił na niej suchej nitki.

Zostawił ją w sali po lekcji i obsztorcował od góry do dołu mówiąc, że nie ma po co tutaj przychodzić, skoro nie potrafi uwarzyć najłatwiejszego eliksiru. Według niego jej obecność na jego zajęciach jest żartem.

Ona jest w jego oczach żartem.

– Nie wyglądasz najlepiej, Pan. Masz wypieki na twarzy, może masz gorączkę? – zapytała zmartwionym głosem koleżanka siedząca najbliżej.

Ta pokręciła na to głową i wstała z łóżka, a następnie wygładziła spódnicę.

– Pójdę się położyć, do jutra.

Darlene zagrodziła dziewczynie drogę i udała niezwykle zmartwioną, zasmuconą minę.

– Ojejku, Pandora. Na pewno? Miałyśmy zaraz grać w butelkę. Poza tym, dalej nie odpowiedziałaś mi na pytanie dotyczące naszego kochanego Nietoperza, a zostałaś z nim dzisiaj po lekcjach. Masz jakieś smaczki do opowiedzenia?

Bonadio była znacznie wyższa od blondynki, dlatego spojrzała na nią z góry z grymasem na twarzy.

– Odpuść. Powiedziałam, że wychodzę. Grajcie w butelkę beze mnie.

2000

Po pierwszym dniu zajęć była wykończona, ale ostatecznie stwierdziła, że mogło być gorzej. Pod koniec tygodnia uznała, że naprawdę lubi tę pracę, jednak uczniowie mają okropne zaległości lub po prostu boją się wyrażać swoje zdanie na lekcjach.

Puszka Pandory • Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz