Rozdział 1

10 2 0
                                    

Pasłem się w ogrodzie mężczyzny, który wyprowadził mnie z przyczepy. Byłem tu od kilku dni i zdążyłem się zorientować, że gość ma na imię Rayan. Polubiłem go, był dla mnie miły, przy okazji nic nie robiłem trochę się przez to nudziłem. Całe dnie spędzałem na pastwisku i w ogrodzie Rayan'a. Z jego rozmów telefonicznych wywnioskowałem, że chce mnie sprzedać, zrozumiałe również, że kupił mnie z mojej dawnej stajni, ponieważ właściciel stadniny zmienił sie i stwierdził, że nie jestem wystarczająco dobry i chciał mnie jak najszybciej sprzedać i groził, że jak nikt się nie zgłosi to odda mnie do rzeźni..

Rayan mnie uratował kupił mnie za niewielką sumę. Niestety nie miał warunków na trzymanie mnie u siebie, dlatego musiał mnie sprzedać. 

Pewnego dnia przyjechał pod dom czarny Jeep. Wyszedł z niego mężczyzna w czarnych okularach, miał wiele wzorków na ręce, bezrękawnik i spodnie moro. nie wyglądał wcale przyjaźnie.. Zadzwonił do drzwi Rayan'a. Zaczęli rozmawiać, po chwili podeszli do mnie. Stałem aktualnie w boksie. Mężczyzna w czarnych okularach podpiął mi do kantara uwiąz, otworzył boks i wyprowadził. Wziął mnie na pobliską łąkę i podpiął lonże. Kazał mi biec, posłuchałem. W pewnym momencie coś wyskoczyło z  krzaków zatrzymałem się i stanąłem dęba. Koleś się wkurzył i głośno krzyknął, strzelił lonżą za moim zadem. Bryknąłem, Rayan widząc sytuację szybko wziął lonże od kolesia i zaczął mnie uspokajać.

Stałem już spokojnie w boskie a gość w spodniach moro właśnie wsiadał do samochodu i odjechał. Po kilku minutach podszedł do mnie mój pan.                                                                                    - Już dobrze Star Dust, nie był odpowiedni dla Ciebie, nie pozwolę żeby ktoś taki Ciebie kupił - powiedział i dał mi marchewkę. Odetchnąłem z ulgą, ale również zrozumiałem, że ten facet już tu nie przyjedzie i w tym momencie polubiłem Rayan'a jeszcze bardziej i straciłem zaufanie do ludzi. 

Kilka dni później.

Zacząłem się już zadamawiać, myślałem że już tu zostanę i zacząłem lubić to życie. Tęskniłem tylko za Myslef oraz za wyścigami. Ale obijanie się cały dzień bardzo mi się podobało. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że to wcale nie jest dobre dla mojej kondycji itp.

Następne kilka dni później Pod dom właściciela podjechał srebrny ubłocony samochód, nie znałem jego marki skąd niby miałem znać. (Nie pytajcie skąd wiedziałem, że tamten poprzedni samochód to był Jeep).

,,Pewnie następny kupiec,,- pomyślałem widząc kobietę wysiadającą z pojazdu. Sprawiała wrażenie miłej.

Dość długo rozmawiała w domu z Rayan'em, po dłuższej chwili w końcu wyszli z domu.                     Kobieta spokojnie podeszła do mnie, chciała mnie pogłaskać ale ja nieufny i ostrożniejszy po ostatniej sytuacji  z kolesiem w czarnych okularach odsunąłem się na koniec boksu. Od tamtego momentu przestałem ufać ludziom. Wyjątkiem był Rayan. Kobieta zaczęła coś szeptać i delikatnie zapięła mi uwiąz. Lekko pociągnęła za niego i posłusznie chociaż niechętnie wyszedłem. 

Kobieta już pewna kupna już wprowadzała mnie do przyczepy doczepionej do samochodu. Rayan jeszcze mówił coś kobiecie i ustalał z nią to co trzeba było przy kupnie konia. 

- Ale niech pani pamięta, że on ostatnio stał się strasznie płochliwy.. i jest po wyścigach. -ostrzegł jeszcze raz mężczyzna.   - Tak wiem, zdaję sobie z tego sprawę panie Grand, chcę pomóc temu koniu. - uspokajała go Diana, już nowa właścicielka Star Dusta.                                     
Było mi smutno, polubiłem to miejsce, a poza tym bardzo bałem się co teraz ze mną będzie.       

Jeszcze raz popatrzyłem w stronę mojego dawnego pana, mu chyba też było smutno. Drzwi przyczepy zatrzasnęły się z hukiem. Podskoczyłem, Ostatnio stałem się jeszcze bardziej płochliwy i wrażliwy na jakiekolwiek hałasy i ruch. Zawsze byłem płochliwy i lękliwy ale teraz.. bałem się również ludzi oraz prześladowała mnie trauma od wyścigów.. pomimo tego, że lubiłem się ścigać to tak naprawdę sie tego bałem i teraz na myśl o torze, zawodach, wyścigać, i tłumie ludzi przeszywał mnie dreszcz.. A teraz na dodatek nie wiedziałem nawet gdzie jadę.            Nagle usłyszałem warkot silnika i samochód ruszył. Żegnaj spokojne i beztroskie życie..

Wcale nie byłem ciekawy gdzie mnie wiozą, chciałem do Rayan'a i do mojego spokojnego boksu.. Do mężczyzny któremu ufałem jako jedynemu z niewielu..

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Trochę już dłuższy rozdział.                                                                                                                                               Jak się podoba. To jest już któreś podejście do napisania jakiejkolwiek książki bądź opowiadania jak kto woli. Myślę, że tą pociągnę trochę dłużej niż te poprzednie.

Bye :D

(694 słowa)

Star DustWhere stories live. Discover now