Kilka dni po wyjeździe do weterynarza.
Stałem sobie spokojnie w boksie, każdy dzień mijał podobnie jak poprzedni. Wcześnie rano przyszedł stajenny i dał koniom śniadanie. Po jedzeniu zdrzemnąłem się. Obudziły mnie kroki. Część koni już była na pastwisku, albo na jeździe. Popatrzyłem ponad drzwi boksu. Przyszła po mnie dziewczyna o długich rudych falowanych włosach. Podpięła mi do kantara uwiąz i wyprowadziła. Było w niej coś takiego, że nawet ją polubiłem i nie bałem się jej.
Wyszliśmy przed stajnie, lecz nie skierowaliśmy się na pastwisko tak jak tego oczekiwałem. Poszliśmy w stronę lonżownika. Przy ogrodzeniu stała znajoma mi blond włosa kobieta. Dziewczyna, na którą wołali Karoline wprowadziła mnie do środka i zapięła lonżę. Kazała chodzić więc ruszyłem szybkim kłusem, bo rozpierała mnie energia. Biegłem tak chwilę potem ruszyłem galopem i zacząłem brykać. Dziewczyna zaczęła do mnie mówić coś spokojnym głosem żebym zwolnił. Ja nie chciałem, bo miałem nadmiar energii od siedzenia w boksie. W końcu zwolniłem do kłusa, a potem do stępa.
Chwilę kazała mi iść stępem, kilka minut później rozluźniłem się i spuściłem głowę. Karoline krzyknęła ,,Kłus!,, i dała mi znak do szybszego chodu. Posłusznie ruszyłem kłusem ale biegłem bardzo szybko.
W końcu po kilku niechętnych przejściach z kłusa do stępa przyszła pora na GALOP. Ochoczo ruszyłem żwawym tempem i kilka razy sobie bryknąłem.
Po skończonej sesji treningowej zostałem nagrodzony i wpuszczony do boksu.
Powtarzaliśmy to dzień po dniu i w końcu po tygodniu działałem na prawie najmniejszy znak od dziewczyny. Bardzo ją polubiłem, a ona zawsze przychodziła do mnie po lonży i masowała albo po prostu siedziała ze mną w boksie. Czasami wypuszczała mnie do koni na pastwisko. Lubiłem jak ona mnie czyściła, a nie ktoś inny.
Któregoś dnia znowu do mnie przyszła zarżałem na powitanie. Karoline pogłaskała mnie i wyprowadziła na rozpinki. Przywiązała i zaczęła czyścić. Następnie przyniosła siodło, ostatnio lonżowała mnie z całym osprzętem więc się nie zdziwiłem.
Po osiodłaniu zaprowadziła mnie na ujeżdżalnie i sama ubrała toczek. Zdziwiło mnie to, bo nie wsiadała na mnie jeszcze. Czasami na lonży Diana ustawiała mi jakieś przeszkody skakałem je, ale nie wychodziło mi to jeszcze. Na szczęście już szło mi lepiej i nawet to polubiłem.
Dziewczyna zaprowadziła mnie na ujeżdżalnie i podprowadziła do schodków. Diana już czekała na nas. Karo włożyła nogę w strzemię, a ja niecierpliwie ruszyłem do przodu. Dziewczyna z nogą w strzemieniu poleciała za mną. Przewróciła się a ja pokłusowałem dalej. Ale Diana mnie złapała.
Podejście numer dwa. Dziewczyna znowu wkłada nogę w strzemię, tym razem Diana trzyma mnie za wodze z przodu, żebym nigdzie nie poszedł. Próbuje ją ugryźć, ale dostaję tylko lekko w pyszczek. Kładę uszy po sobie i czuje ciężar dziewczyny na sobie. Nie miałem człowieka na grzebiecie już ze trzy miesiące. Czułem energię i strasznie chciałem sobie pobrykać, ale dziewczyna mocno trzymała mnie, abym nie ruszył szybciej do przodu.
Chciałem wyrwać wodze z rąk dziewczyny, ale trzymała mocno. Położyłem uszu i bryknąłem, to wytrąciło ją z równowagi. Skorzystałem z okazji i wyrwałem jej wodze, Karo już ledwo trzymając się siodła przy następnym bryku, który wykonałem przeleciała mi nad szyją i spadła na miękki pasek. Zadowolony z siebie odbiegłem na drugi koniec ujeżdżalni i brykałem.
Podeszła do mnie zdenerwowana Diana i szarpnęła lekko za wodze na znak, że tak nie wolno. Wiedziałem, ale i tak czułem satysfakcję.
Karo wsiadła na mnie jeszcze raz. Tym razem pilnowała się 10 razy bardziej. W końcu dała mi znak do kłusa. Ruszyłem jak z kopyta galopem i zacząłem brykać, dziewczyna poleciała na przedni łęk. Poczułem to i schyliłem głowę. Zsunęła się jak na zjeżdżalni. Spadła mi dosłownie pod nogi. Ja, żeby nic jej nie zrobić odskoczyłem i wpadłem na płot ogradzający ujeżdżalnię. Wywróciłem się robiąc małą ale bolesną ranę na mojej tylnej nodze. Wstałem szybko i przerażony odbiegłem na drugi koniec ujeżdżalni.
Karoline wraz z trenerką w końcu mnie złapały. Świeciłem białkami oczu, byłem przerażony tym co się stało.
Już w stajni, kiedy Karo mnie rozsiodłała dostałem porcję jedzenia i zostałem w boksie.
Wieczorem przyjechał weterynarz. Przemył mi ranę, trochę piekło. Potem założył mi bandaż na nogę. Wkurzał mnie dlatego zacząłem kopać tylną nogą. Karoline mnie uspokoiła i w końcu się przyzwyczaiłem.
- Nie będzie mógł trenować przez najbliższe dwa tygodnie. W ranę wdało się małe zakażenie. Po tygodniu może wychodzić na padok ale musicie mu wiązać opatrunki i smarować maścią. - powiedział weterynarz.
- Dobrze. - odpowiedziała Diana i odprowadziły w raz z Karo weterynarza.
- Trudne początki.. ale to była pierwsza jazda po 3 miesięcznej przerwie, na pewno będzie lepiej, uda nam się. - powiedziała Karoline niezniechęcona dzisiejszymi upadkami. Co prawda zdarła sobie łokieć dość mocno ale była dobrze nastawiona i bardzo polubiła Dusta.
- Dobrze, jeżeli chcesz kontynuować pracę z nim to bardzo się cieszę, czeka nas dużo pracy. On jest po wyścigach, więc sama wiesz jak to jest. - odpowiedziała Diana.
Nie poddamy się. - powiedziała z przekonaniem Karo.
(797 słów)
YOU ARE READING
Star Dust
Adventure,,W zaledwie kilka lat moje życie zmieniło się praktycznie w 100%, zostały tylko wspomnienia...,, Star Dust, koń wyścigowy pełnej krwi angielskiej zostaje kupiony przez właścicielkę pewnej stadniny. Próbuje ułożyć go na skoczka. Nie jest to jednak...