(+18)
Cisza. Ukochana nielicznych, ale wymagana w pewnych momentach. Uczucie jej, może dawać wiele do myślenia. Powoduje także, niekomfortowe uczucie samotności, i aby się go wyzbyć ludzie często podejmują drastyczne kroki. Nie w tej sytuacji jednakże. Przez całą podróż samolotem, towarzystwo Kim'a oraz on sam utrzymywali ciągłość ciszy. Była ona napięta, i lekko stresująca wiedząc, że Kim miał plan rozmowy z Jeonem. Postanowił, że musi się z nim rozmówić, najlepiej przy okazji z tą kobietą, która miała czelność, tak wparować między tą dwójkę. A on oczywiście, uciekł. Zawsze gdy pojawiała się pewna ciężka, niekomfortowa, trudna sytuacja Kim uciekał. Jak wtedy z Korei. Był na siebie zły, że ciągle podejmuje się ucieczki zamiast zmierzyć się twarzą w twarz z problemem. Jest dorosłym mężczyzną, podejmującym ważne decyzje oraz posiadający syna. Nie mógł działać pochopnie. Chociaż ten wyjazd dobrze zrobił, nie mówiąc o przedostatnim dniu z Henrym. Nie zaprzątał sobie nim głowy, aktualnie pragnął znaleźć się już w Bergen i rozmówić się z tą dwójką.
Bo Kim mimo, że nie zdawał sobie sprawy. Był silniejszy i odważniejszy, pomimo tego, iż uważał inaczej. Widział w sobie tylko mięczaka i duszę artysty. Czymże jest życie, przy osobie, która pragnie jedynie uwolnić swą duszę artysty. Ah poezjo matko, ideo oraz kochanko. Uratuj ciało chwalebne od tortur, jakie dotykają go na ziemi. Wyjdź z otchłani i otul go swoim ciepłem, blaskiem i czułością. Ponieważ uczucie wolności, było najważniejsze jakie w życiu doświadczymy. Wolność o której mowa, to wolność w podejmowaniu swoich decyzji, na jaką ścieżkę wkroczymy. Kim wkraczał właśnie na ścieżkę, walki o swą miłość i nie zamierza się tak łatwo poddać. Byłby idiotą rezygnując z takiego mężczyzny, jakim jest Jeon.
Wiatr opatulił go, wysiadając z auta przed jego blokiem. Poderwał głowę ku górze, patrząc na okna jego mieszkania by po chwili oderwać się od wpatrywania, dostając delikatnie łokciem w bok. Zerknął w bok i zauważył, Yoongiego posyłającego mu słaby uśmiech, lecz dodający otuchy. Miał zostawić synka i psa pod ich opieką na czas jego nieobecności. Mógł im zaufać, także nie miał się czym martwić.
- Nat masz być grzeczny i zjeść to co Jimin przyrządzi, dobrze? - ucałował syna w czoło, łapiąc jego policzki w swe dłonie. Spojrzał mu głęboko w oczy, aby wyczytać z nich jego emocje. Był pełen nadziei, że tacie uda się załatwić tą sprawę, i w końcu będą mogli wrócić do Jeona. Nathaniel bardzo za nim tęsknił, chciał z powrotem wieszać mu się na nogach, jeść robione przez niego naleśniki a także, prosić go o pomoc w czymś trudnym ze szkoły, czego nie rozumiał. Zaczął go powoli traktować jak partnera jego ojca, mogąc mu zaufać w stu procentach.
- Tak wiem tato. - westchnął i nałożył swoje dłonie na te jego taty. - Powodzenia, kocham Cię.
Chłopiec pocałował go szybko w nos i uciekł z Totemem do środka bloku. Kim pokręcił głową, rozchmurzając się tym całusem w nos i obszedł auto dookoła, otwierając drzwi od strony kierowcy.
CZYTASZ
ᴠɪsɪᴏɴ sʟᴏᴡᴇᴅ •ᴠᴋᴏᴏᴋ•
FanfictionBycie samotnym ojcem, nigdy nie było łatwe i nikt nie powiedział, że łatwe będzie. Kim Taehyung, lat 28, samotny ojciec od lat ośmiu. Wychowywał sam wspaniałego chłopca, który miał na imię Nathaniel. Razem mieszkali w Norwegii, kiedy Taehyung został...