ROZDZIAŁ PIERWSZY
❝Jej zimne martwe dłonie❞༻⛧༺
Pike Creek, Delaware
— Przywidziało ci się — stwierdziła Nathalie.
Zgarnęła swoje jasnobrązowe włosy za ucho i bez reszty zapatrzyła się w ekran swojego telefonu, zupełnie jakby rozmawiali o jakiejś najzwyklejszej błahostce, a ostatnie zaistniałe zdarzenia nie wywołały u niej żadnych emocji.
Oprócz nich w domu Ericka przebywał jeszcze tylko Kenneth, który poszedł do lodówki po drugie piwo. Za oknem padał deszcz, a ulicą przechodziło niewielu ludzi. To przez tę pogodę.
Kiedy Nathalie zamieszała w filiżance, brunet o posturze typowego futbolisty wrócił do salonu i usiadł obok szatyna na kanapie. Zauważył zaniepokojenie wypisane na twarzy Ericka, więc zapytał:
— O czym mówicie?
— Erickowi wydawało się, że widział Kathy.
— Mieliśmy o tym nie rozmawiać — rzekł stanowczo Kenneth i spojrzał wymownie na swoich przyjaciół.
— Ale... — Szatyn chciał się wytłumaczyć, lecz nie mógł dojść do słowa.
— Zamknij się, powiedziałem! — warknął Kenneth, a jego palec wskazujący wystrzelił ostrzegawczo w stronę Ericka. — Nic nie widziałeś, to siedzi w twojej głowie, bo za dużo o tym myślisz. Skup się na swoim życiu i nie rozpamiętuj tego, jasne? Bo przysięgam, jak przez ciebie się to wyda, to nie chcesz mieć ze mną do czynienia.
Erick dał za wygraną i nie odezwał się więcej na ten temat. Co innego Nathalie, która widząc, że szatyna wciąż męczy to, co mu się najpewniej przywidziało, stwierdziła, iż to będzie dobry moment, aby z niego pożartować.
— Znam to uczucie... — szepnęła. — Budzisz się w nocy, a tam w mroku ktoś jest, bardzo blisko, albo wydaje ci się, że jest. Więc siadasz, włączasz światło. I wmawiasz sobie, że nikogo tam nie ma, nikt nie patrzy, nie nasłuchuje, w ogóle nikogo tam nie ma... I już prawie w to wierzysz. Bardzo, bardzo starasz się uwierzyć... A wtedy... Oddech na twoim karku... Jeżące się włosy i... BUU! — wrzasnęła niespodziewanie, przez co Erick podskoczył na kanapie, a Kenneth zachłysnął się piwem, nie mogąc wytrzymać śmiechu.
— Dobra. To nie jest śmieszne.
— No nie wiem, ja mam ubaw. — Uśmiechnęła się brązowowłosa, a następnie sięgnęła po swój telefon, który odłożyła na stolik na czas droczenia się z Erickiem. — Naoglądałeś się horrorów. Duchy nie istnieją.
༻⛧༺
Nagły huk wyrwał Ericka ze snu. Mężczyzna dotknął telefonu znajdującego się na szafce nocnej, przejechał po nim palcami, próbując go złapać, aż w końcu mu się to udało. Nie przyciemnił wcześniej wyświetlacza i światło dało mu po oczach, ale zdołał odczytać godzinę. Była trzecia w nocy.
CZYTASZ
Under the Graveyard • Dean Winchester
Fanfic⋆💀.ೃ࿔*:・Claire wiedziała, że jej czas powoli dobiegał końca. Na każdym kroku czuła zbliżającą się obecność zła, czyhającą na jej życie i nikt nie był w stanie jej pomóc. Nikt, z wyjątkiem dwóch łowców, którzy stali się jej ostatnią nadzieją. ©Rosem...