Rozdział II

1 0 0
                                    

Obudził go dzwonek w telefonie, głowa bolała go niemiłosiernie. Nienawidził, kiedy doprowadzał się do takiego stanu. Dawno już tak się nie upił, mimo że wiedział jakie to niesie ze sobą nieprzyjemne konsekwencje, to jednak nie powstrzymało go przed wczorajszym piciem. Spojrzał na butelkę stojąca niedaleko, wypił większość whisky. Położył z powrotem głowę na podsuszce, kiedy telefon przestał dzwonić, ale osoba po drugiej stornie nie miała zamiaru odpuścić.

- Słucham? – jęknął do słuchawki. Okropnie bolała go głowa, na dodatek suszyło go. Miał ochotę wypić butelkę wody na raz.

- Znowu piłeś – usłyszał głos Shina pełnego wyrzutów. – To nie załatwi twoich problemów, chyba wiesz to z przeszłości.

- Chyba nie dzwonisz do mnie z kazaniem? – mruknął, masując skronie.

- Nie – przyznał po dłuższej chwili ciszy, Harumi myślał, że kolega się rozłączył. Odsunął nawet telefon od ucha, żeby zobaczyć, czy połączenie jest zakończone, ale ono dalej trwało. Przyłożył aparat z powrotem do ucha i czekał, aż Shin zacznie mówić. – Chce żebyś z nim pogadał, poszedł na wagary, myślę że jest w tych dzielnicach.

- Dobrze – mruknął. – Pogadam z nim, tylko trochę się ogarnę – mruknął podnosząc się wreszcie. Podszedł prawie jak zombie do zlewu, nalał szklankę wody, po czym wypił ją duszkiem, rozłączając się.

Odetchnął ciężko, głowa nadal go bolała, na dodatek śmierdział. Postanowił najpierw wziąć prysznic. Zimna kąpiel mu pomoże. Od razu poszedł do łazienki, rozebrał się szybko i wszedł pod prysznic, odkręcając zimną wodę. Oparł czoło o kafelki, był mu trochę lepiej.

Po dwóch godzinach Harumi jako tako nadawał się do życia. Postanowił poszukać chłopaka przy klubach, gdzie wiedział że są zawsze sprzedawane narkotyki. Miał nadzieję, że nadal te miejsca, które znał są popularne wśród dilerów i ćpunów. Na początek udał się w dzielnicę, gdzie sam najczęściej sprzedawał narkotyki. Nie zdziwił się, jak zobaczył chłopaka opierającego się o obskurny budynek, od razu do niego podszedł.

- Powinieneś być w szkole – stanął obok Takashiego, który zwrócił dopiero na niego uwagę. Na widok Harumiego poczuł wściekłości.

- Śledzisz mnie, czy co? – prychnął wściekle. Gdyby tylko mógł, to chętnie rzuciłby się na mężczyznę i go pobił, ale to kolega jego brata. Wszystko by mu powiedział, a Takashi wolał żyć jako tako w zgodzie z własnym bratem. Tylko to go powstrzymywało, bo patrząc na posturę czarnowłosego z łatwością mógł go dość poważnie uszkodzić.

- Twój brat do mnie dzwonił, inaczej bym nie tracił czasu, żeby szukać takiego szczyla – mruknął obojętnie. Ukrywał tak naprawdę wrażenie jakie na nim robił Takashi. Coraz bardziej upewniał się, że widzi w nim Shizuke. Na dodatek jego serce biło szybciej, wiedział co to może oznaczać.

- Nie jestem żadnym szczylem – odparł zirytowany, zaciskając pieści. – Mam 17 lat.

- Oczywiście – zaśmiał się Harumi. – Jesteś już w pełni dorosły, powinieneś pracować i zarabiać na siebie odciążając brata

Chłopak po tych słowach zmienił swoją postawę, jakby uświadomił sobie, że nadal jest dzieckiem jeśli nawet wkroczył trochę w dorosły świat. Nawet jeśli zarabiał na sprzedaży narkotyków i może brał to gówno, to nie chciał rezygnować z wygodnego życia, które prowadził dzięki bratu.

- Sprzedajesz co? – mruknął. – Później zaczniesz brać. Widziałem już takich jak ty – powiedział to obojętnie jakby los Takashiego go nie obchodził, ale to nie była prawda. Był kruchy jak ona i delikatny, chociaż był mężczyzną. A przynajmniej takim chciał go sobie wyobrażać.

Tak bardzo cię kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz