➷ prologue ➹

148 9 0
                                    

Poranki są dla wszystkich uporczywe, ale nie dla czteroletniego Seokjina, który już od samego wschodu słońca biegł pełen energii po pobliskim polu, próbując złapać wciąż zaspane zające. Chłopiec, co prawda, wyszedł z domu z kompletnie innego powodu, jednak nie mógł oprzeć się zapachowi wiosennych, łąkowych kwiatów. Lekcje u jego nauczyciela w końcu mogły odrobinę dłużej poczekać.

Po jakimś czasie zmęczyło go ciągłe bieganie, więc położył się na trawie.

– Wygrałyście – oświadczył ze śmiechem, podążając wzrokiem za kicającymi zwierzątkami.

Nagle kątem oka dostrzegł coś błyszczącego się w oddali. Zaciekawiony, podniósł się i odchylił źdźbła przesiąkniętej rosą trawy, aby sięgnąć po znalezisko. Okazała się nią być przezroczysta, całkiem spora magiczna kula, która miała w sobie coś, co wyróżniało ją spośród innych magicznych kul, które posiadał Jin. Chłopiec nie potrafił opisać dlaczego. Po prostu była inna.

– Panu mistrzowi na pewno by się spodobała – stwierdził od razu Kim. – Och nie, zapomniałem o lekcji! – przypomniał sobie o opiekunie.

Seokjin, jak większość dzieci pochodzenia magicznego, nie posiadał rodziców. Strażnicy rodzili się z danego żywiołu - to od losu zależało z której strony będą pochodzić. Jednakże Jin nie miał przydzielonego elementu, ponieważ wywodził się z rodu przeznaczenia, którzy pojawiali się wraz z nową gwiazdą na niebie, co zdarzało się stosunkowo rzadko porównywując do żywiołów. Z tego powodu strażnicy przeznaczenia byli najbardziej szanowani i cenieni przez pozostałych. Jednak istniała także ciemna strona tego wszystkiego. Zrodzeni ze spadających gwiazd, tak jak Seokjin, uważani byli natomiast za przeklętych i słabszych, gdyż nie posiadali wyjątkowych umiejętności. Dlatego więc chłopiec już od najmłodszych lat żył samotnie.

Jedyną rodziną i wsparciem dla Jina był jego mentor, a zarazem król losu i przeznaczenia. Nie każdy miał możliwość spotkania się z nim oko w oko, gdyż był on najpotężniejszym z siedmiu bóstw świata magicznego, a co dopiero zostać jego uczniem. Zaszczyt ten spotykał zazwyczaj tych, którzy posiadali niezwykle potężną moc lub dokonywali czegoś wielkiego.

Dlatego wszystkich strażników rodu przeznaczenia zdziwił fakt, że ich przywódca wybrał na ucznia przeklęte przez los czteroletnie dziecko, które nie posiadało żadnych. mocy, nie mówiąc już o nadzwyczajnym osiągnięciu. A przynajmniej tak sądzili.

Seokjin, z jakiegoś powodu, wpadł w oko królowi. Przywódca co wiosnę odwiedzał swoich poddanych, aby znaleźć godną osobę, która mogłaby służyć u jego boku. Natknął się na chłopca zupełnie przypadkowo, gdy zobaczył go samotnego, zupełnie odciętego od rówieśników, przy swoich magicznych kulach. Gdy władca dowiedział się, że młody Kim urodził się z przeklętej gwiazdy to o dziwo nie zniechęcił się do niego, tak jak zrobiła to większość strażników przeznaczenia.

Król uśmiechnął się od ucha do ucha, gdy usłyszał bardzo dobrze znajomy mu dziecięcy śmiech, odbijający się echem po całej sali zamkowej. Nie minęła chwila, a ujrzał we wrotach swojego drobnego podopiecznego, który trzymał w swoich małych dłoniach ogromną kulę.

– Witaj, młodzieńcze. – Mężczyzna roześmiał się, widząc jak czteroletni chłopiec niemal potyka się o za duże dla niego buty i jak wciąż ledwo co może utrzymać w pasie swój srebrzysty królewski miecz, który dostał zaraz po mianowaniu go uczniem na królewskim dworze. Seokjin podszedł szybciutko do swojego nauczyciela i ukłonił się lekko w pozdrowieniu.

– Panie mistrzu, znalazłem tę kulę na polanie! – oznajmił z dziecięcą powagą, wyciągając kulę w stronę mentora.

– Na polanie, powiadasz? – zainteresował się król, przyjmując magiczny przedmiot. – Teraz?

– Tak, panie mistrzu – odpowiedział Jin z lekkim niepokojem, gdy dostrzegł minę mężczyzny. – Nie wiem dlaczego tam się pojawiła. Jeszcze wczoraj jej nie było. Czy... Czy to zły znak?

– Ależ skąd, Seokjin. Wręcz przeciwnie! Jestem po prostu zdumiony, że znalazłeś ją właśnie teraz…

– Co to takiego, panie mistrzu? – zapytał przejęty chłopiec.

– To kula przeznaczenia. W niej można zobaczyć przyszłe losy całego imperium magicznego. Każdego żywiołu, każdej gwiazdy, księżyca, strażnika – wyjaśnił krótko władca.

– Woah… – zachwycił się Jin. – A-ale co w takim razie taka cenna kula robiła na środku polany?

– Pojawia się ona tylko wtedy, kiedy w najbliższym czasie stanie się coś, co będzie miało ogromny wpływ na cały Wszechświat. A znalazca tej kuli odegra w niej jedną z najważniejszych ról.

– J-ja? – Seokjin spojrzał na nauczyciela z zaskoczeniem. Ten, uśmiechnął się do niego ciepło.

– Zobacz.

Król uniósł dłoń nad przedmiotem, która błysnęła czystą bielą, wypełniając całą salę tronową jasnym, oślepiającym światłem. Seokjin zmrużył oczy, a z jego ust wymsknęło się ciche westchnienie, gdy ujrzał w kuli zapierające dech w piersiach zaćmienie. A po chwili coś jeszcze, co zamurowało nawet samego władcę przeznaczenia, którego niemalże nic nie mogło zaskoczyć.

– Strona Słońca i strona Księżyca zakończą swój konflikt, który mieli od samego początku istnienia świata – wyszeptał powoli, jakby wciąż nie dowierzając swoim słowom. – A spowoduje to dwóch chłopców po wrogiej sobie stronie.

Usta Jina uchyliły się lekko z szoku. Chłopiec uniósł oczy, które spotkały się z tymi jego mentora. Przeszyte były tajemnicą i niesamowitą mądrością, której żadne z pozostałych sześciu bóstw nie mogło posiąść.

Jego nauczyciel nigdy się nie mylił.

– Niesamowite, Seokjin. Niesamowite.

solar eclipse ➷ namseokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz