Był to kolejny męczący dzień w szkole dla Kim Namjoona. Kochał się uczyć, ale osoby, które się tam znajdowały, nie można było nazwać najmilszymi.
Idąc korytarzem, czuł na sobie wzrok wszystkich uczniów, którzy nawet nie usiłowali ukryć szyderczych śmiechów czy wścibskich komentarzy na jego widok. Najwyraźniej wieść o tym, że siedemnastolatek ponownie nie zdołał obronić się przed małymi promykami słońca, które były częścią lekcji praktycznych, rozniosła się już po wszystkich klasach.
Niby było to u niego normalne - należał do słabszych uczniów, jeżeli chodziło o posługiwanie się bronią. Zawsze po jego żenujących sytuacjach nie obeszło się bez wrednych słów. Namjoon naprawdę tego nienawidził. Nigdy jednak nie wypowiedział się na ten temat nauczycielom, którzy i tak nic by z tym nie zrobili, gdyż zapewne całkowicie podzielali zdania uczniów.
Kim zdenerwowany przyśpieszył kroku, nie zauważając podstawionej nogi starszego ucznia. Siedemnastolatek potknął się i upadł boleśnie na podłogę, wypuszczając wszystkie książki z rąk.
– Czy to nie jest nasz słynny Kim Namjoon, największy fajtłapa całej szkoły? – zakpił szyderczo chłopak ze starszej klasy. – Może zawołać twoich kolegów, żeby ci pomogli? A no tak, przecież ty ich nie masz!
Cały korytarz zaniósł się głośnym śmiechem. Namjoon zacisnął zęby, po czym zaczął błyskawicznie zbierać swoje własności z podłogi.
"Wszystko będzie dobrze. Zaraz stąd wyjdę i wszystko znów będzie w porządku. Nie zwracaj na nich uwagi" – myślał, gdy reszta nadal wymyślała komentarze w jego stronę.
Wstał szybko, aby sięgnąć po ostatnią książkę, jednak jakaś młodsza dziewczyna kopnęła ją na drugi koniec korytarza, a ktoś z tłumu uderzył go łokciem w ramię, przez co ponownie upuścił swoje podręczniki. Usłyszał ich śmiech po raz kolejny.
– Co za łamaga, nawet książek nie umie utrzymać – powiedział ktoś, kopiąc przy tym kolejną książkę dokładnie pod drzwi wyjściowe.
Namjoon zaczął dziękować Bogu w duchu, gdy po korytarzu rozległ się głośny dźwięk dzwonka, oznajmującego rozpoczęcie następnej lekcji. Wszyscy zaczęli się przepychać w kierunku swoich sal, posyłając ostatnie kpiące spojrzenia Kimowi, a po chwili pomieszczenie było już zupełnie puste.
Joon miał ochotę zniknąć. Czuł się tak bezradny wobec tego wszystkiego, mimo że nie był to ani pierwszy, ani drugi raz. Resztkami sił zbierał powoli książki, podarte, przemoczone i pogniecione już w poprzednich takich sytuacjach. Nigdzie się nie spieszył. Tak czy siak, miał dzisiaj odwołaną ostatnią lekcję.
– Joonie hyung!
Do jego uszu dotarł znajomy głos.
Namjoon uniósł głowę, a jego oczy spotkały się z tymi, koloru głębokiego oceanu pełnym zmartwienia, należących do jego bliskiego przyjaciela.
– Taehyung. – Namjoon uśmiechnął się lekko na widok młodszego chłopaka.
– Hyung, coś się stało? Coś ci zrobili? – pytał Tae, oglądając uważnie Namjoona ze wszystkich stron. – Joonie hyung...
– Nic mi nie jest, nie martw się – skłamał szybko, odwracając wzrok.
– Myślisz, że dam się nabrać, hyung? –Taehyung pokręcił głową i zebrał ostatnie książki przyjaciela z podłogi. – Znamy się tak długo, że widzę, jak jest coś nie tak. Czy to znowu byli oni?
Taehyung dobrze wiedział o tym, że Namjoon był dręczony w szkole. To właśnie do niego starszy codziennie przychodził, aby zwierzyć się ze swoich problemów. A raczej to Taehyung musiał od niego wszystko wyciągać. Jak już się jakimś cudem otwierał, to mówił młodszemu, jak bardzo trudno jest mu chodzić do szkoły, wiedząc, że czeka go nękanie i same porażki. Za każdym razem, jak o tym opowiadał, próbował powstrzymywać swoje łzy. Taehyungowi łamało się serce, gdy widział cierpienie przyjaciela, ale nie wiedział, w jaki sposób mógł mu pomóc. Zresztą nie był w stanie, gdyż nie mógł znacząco wpływać na życie strony elementu, do którego nie należał - nawet jeśli bardzo tego chciał.

CZYTASZ
solar eclipse ➷ namseok
Fanfiction"Zaczekam na ciebie, nawet jeśli to zajmie wieczność" gdzie hoseok jest synem słońca, a namjoon potomkiem księżyca, a ich jedyną szansą na spotkanie jest dzień zaćmienia słońca ... a przynajmniej tak miało być na początku. czyli o chłopcach, któryc...