➷ chapter three➹

54 9 2
                                    


Hoseok westchnął ciężko, przerzuciwszy kartkę na kolejną stronę ogromnej księgi. Gdy zobaczył ponownie kilkadziesiąt linijek tekstu, jęknął cicho.

– Dasz radę, Hoseokie – zaśmiała się Jiwoo, zauważając minę przyjaciela. – Jeszcze tylko pół książki.

– I po co nam to do życia niby...?

– ... zapytał przyszły władca uniwersum słonecznego – mruknęła dziewczyna, kręcąc głową z rozbawieniem.

– Daj spokój, Jiwoo – burknął Jung, choć tak naprawdę nie chciał przyznać, że jej komplement sprawił mu lekką przyjemność.

– Hoseokie hyung się zawstydził! – zawołał Jimin obserwujący wszystko, siedząc po turecku na gałęzi pobliskiego drzewa. Zaśmiał się uroczo, przez co oczy zacieśniły mu się w cienkie kreski.

– Nieprawda, Jimin-ah!

Minęło równo 10 lat od pierwszego zaćmienia słońca Hoseoka. Siedemnastoletni chłopiec uczęszczał teraz do najlepszej szkoły dla przyszłych strażników w świecie słońca.

Każda istota magiczna musiała pełnić obowiązku jako obrońca swojego rodu, lecz nie wszyscy zostawiali na długo. Kiedy ktoś poniesie nieuleczalną kontuzję, lepiej sobie radzi w innej dziedzinie lub po prostu zestarzeje, przechodzi na inne stanowisko. Można znaleźć wiele różnych prac, jednak żadna nie była podobna. Jedną z najczęściej wybieranych obowiązków było opiekowanie i chronienie dzieci. Magiczne stworzenia nie posiadały rodziców, gdyż rodziły się ze swojego atrybutu. Bojąc się o wychowanie nowych dzieci, zbudowano specjalne miejsca, gdzie pomagano im się rozwijać.

Wiele ludzi widziało w Hoseoku potencjał nie tylko na przedstawiciela strażników, ale też na władcę. Mając przed sobą okazje, nie mógł ją tak zostawić. Mimo iż nauka była dla niego męcząca, nie mógł zawieść ludzi, którzy wierzy w niego.

Hoseok był także najmłodszym z uczniów tej prestiżowej szkoły, co zdecydowanie wyróżniało go z rówieśników. Miał o wiele większe zdolności, niezwykłe jak na swój wiek, a to wszystko dzięki jego ciężkiej pracy. To nie tak, że od początku miał szczęście - zapracował sobie na nie.

– Wstawaj, Hoseok – rzuciła nagle siedemnastolatka, uśmiechając się do niego szelmowsko.

Jung posłał jej pytających wzrok, ale widząc jej charakterystyczny błysk w oczach, roześmiał się.

– Pff, nie masz ze mną szans – stwierdził z niewinnym uśmiechem, jednak posłusznie podniósł się z ziemi.

– Zobaczymy. Ostatnio dużo ćwiczyłam. – Jiwoo wyciągnęła złocisty miecz z pochwy. Ostrze rozbłysło jasnym, białym światłem, które mogło oślepić każdego, kto nie był strażnikiem słońca - była to jedna z silniejszych broni strony dnia.

– Zobaczymy więc. – Jung rzucił księgę na bok i również wyciągnął zza pleców swoją broń - srebrzyste ostrze, które co prawda nie oślepiało tak mocno jak te należące do Jiwoo, jednak płonęło ono ogromną energią słoneczną, która powodowała, że ostrze było znacznie lżejsze i poruszała się niemalże prędkością światła, co potrafiło oszołomić przeciwnika. Miecz ten również należał do potężnych broni.

– Ja będę sędzią! – oznajmił Park i zawisł do góry nogami na konarze. – Uwaga, panie i panowie! Oślepiający błysk versus Nieskończona energia! Jung Jiwoo versus Jung Hoseok!

– Gotowa? – upewnił się chłopak.

– Jak nigdy wcześniej.

– I... Start! – krzyknął Jimin z entuzjazmem, któremu najwyraźniej bardzo spodobała się rola sędzi.

solar eclipse ➷ namseokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz