1.Rozdział 🦊

1.1K 35 14
                                    

Elizabeth wyszła właśnie na spotkanie. Kiedy przekroczyła ulicę, zauważyłam, jak za szklaną szybą w sklepie jubilerskim coś się porusza. Kolorowe i błyszczące dodatki przesuwały się na krawędź blatu wystawowego, po czym znikały za krawędzią. Przyjrzała się bliżej witrynie i zobaczyła nietypowe zwierzę, które nagle wyłoniło się przed jej oczy. Podobne do zwykłego dziobaka, ale to raczej nie dziobak. Chytry stworek zapatrzony na mieniące się ozdoby nawet nie zwrócił na nią uwagi.

Przeniosła się do środka za pomocą różdżki, wtedy zobaczyła zwierzę lepiej.

-Niuchacz? – popatrzyła na zwierzę trochę zdziwiona.– Przecież to niemożliwe.

Zanim zwierzę spróbowało wykonać jakiś ruch, złapała go za tylne łapy, o dziwo był spokojny.

-Hej kolego. Widzę, że już połowę sklepu zrabowałeś. – skomentowała, patrząc na puste półki i blaty.– Przykro mi, niestety to własności kogoś innego, musisz je oddać.

Potrząsnęła nim delikatnie, wszystko wypadło, biżuteria, monety.

Zgrabnym ruchem ręki rozłożyła wszystko na miejsca i wyszła ze stworzeniem na ulicę.

-Hej! – usłyszała za plecami. – To Niuchacz? – obróciła delikatnie głowę do źródła dźwięku.

-Tak. – zobaczyła przed sobą wysokiego, szczupłego, uśmiechającego się mężczyznę o piegowatej twarzy, niebieskich oczach i włosach w kolorze brązu. - Jak mniemam, należy do ciebie?

-Tak. Straszny rozrabiaka. Zawsze mi gdzieś zwieje. – mówił, idąc w jej kierunku.

-Proszę.

-Dziękuję, naprawdę nie wiem, jak Ci dziękować. – otworzył swoją walizkę i włożył tam Niuchacza, trochę ją to zdziwiło, ale przypomniała sobie różne dziwne rzeczy ze świata magii. Musiał chyba zaczarować tę walizkę, żeby było w niej miejsca na zwierzę. - przerwała rozmyślania.

-Nie ma sprawy. – wyminęła go i ruszyła w stronę parku.

-Idziesz do parku?

-A i owszem.

-Nie polecam. Szaleje tam Buchorożec.

-Dam sobie radę. W końcu uspokoiłam Niuchacza – uśmiechnęła się i ruszyła dalej.

Po chwili mężczyzna wyprzedził kobietę i pobiegł dalej chodnikiem, skąd dało się słyszeć czyjś krzyk. Zainteresowana sytuacją ruszyła tam powoli.

Duże zwierzę postury nosorożca, stało pod drzewem, bijąc w nie, na drzewie zatem znajdował się jego obiekt zainteresowania, czyli jak się okazało, facet o nie szczupłej sylwetce.

Po zastanowieniu Elizabeth postanowiła pomóc.

-Niech Pan się uspokoi! -krzyknęła do niego.

-Jak mam być spokojny, gdy "to" jest na dole?! -wykrzyknął z korony drzewa.

-To też pańska bestia? - zapytała nowo poznanego towarzysza.

-Tak.

-Jaki ma Pan więc pomysł?

-Musimy odciągnąć jego uwagę.

-A wiesz co ? Chyba mam pomysł.

Zaczęła mówić do bestii, ta skierowała się w jej stronę i zaczęło powoli iść za nią. Od zawsze wiedziała, że ma przekonujący i spokojny głos, zupełnie jakby każde zwierzę chciało go cały czas słychać, podążając za nią. Szło dobrze do momentu kiedy grubszy mężczyzna nie zszedł z drzewa. Zwierzę rozproszył jego upadek z drzewa i spojrzało w jego stronę. Wysoki brunet szybko pobiegł za mężczyzną, gdy buchorożec ruszył na niego kłusem, czarodziej otworzył walizkę, sprawiając, że stworzenie znalazło się wewnątrz, po czym opadł na tafle grubego lodu pod sobą.

ELIZA |Newt Scamander|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz