12.

31 8 3
                                    

S E O R I

Westchnęłam ciężko, opierając się plecami o zamknięte drzwi. Ściągnęłam z ramienia ukulele i ruszyłam w stronę szafy, by umieścić na jej szczycie instrument. Wydostanie się od trio, które spotkałam, nie należało do łatwych zadań, ale uratował mnie telefon od Yixinga. Ponownie.

Będę musiała mu w końcu podziękować za to, że tak idealnie wyczuwa momenty.

Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i dotarło do mnie, że przez to nagłe spotkanie urwałam rozmowę z Jisoo. Odblokowałam urządzenie i wyszukałam jego numer. Na wypadek, gdyby nie miał przy sobie telefonu, napisałam mu wiadomość, w której ogólnikowo streściłam to, co dokładnie się stało.

Co do Yixinga, chodziło o ewentualną możliwość spotkania się. Dobrze, że nie przyszło mu do głowy mnie szukać, bo gdyby wpadł na nas w ogrodzie, byłoby to wyjątkowo niezręczne.

Ostatecznie uznaliśmy, że najbezpieczniej byłoby spotkać się w nocy, ale to nie było możliwe przez strażników, więc mieliśmy do wyboru albo sobie odpuścić, albo ryzykować w ciągu dnia. Oczywiście, że wybraliśmy drugą opcję. Żadne z nas nie miało zamiaru rezygnować, tak więc ustaliliśmy sobie za punkt honoru spotkać się i porozmawiać o ludzkiej godzinie. Teoretycznie znałam miejsca, gdzie nikt się raczej nie pojawiał, ale raczej było słowem—kluczem, ponieważ do schematu nigdy nie wpasowywał się jeden z książąt, co zazwyczaj mi nie przeszkadzało, w końcu miałam towarzysza i nikt nas nie widział, jednak był to jeden z nielicznych momentów, w którym wolałabym, aby nie znał ogrodu tak dobrze. Naszą jedyną nadzieją było myślenie, że nie pojawi się w ogrodzie, ale już wiedziałam, że nic nie może pójść po mojej myśli.

Od razu po śniadaniu, które wszyscy goście jedli wraz z rodziną królewską w, podobno, ogromnej jadalni, której nie miałam niestety okazji zobaczyć, Yixing zaczął mnie szukać. Próbowałam mu na bieżąco tłumaczyć co i jak, ale nie było to łatwe zadanie, kiedy nie widziałam dokładnie miejsca, w którym się znajdował.

W końcu udało mu się do mnie dotrzeć, jednak zajęło mu to aż nazbyt wiele czasu, który moglibyśmy spędzić razem. Gdy tylko go zobaczyłam, na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Wstałam z miejsca, rozejrzałam się dokładnie, czy nikogo nie ma w okolicy, i gdy upewniłam się, że jesteśmy sami, podbiegłam do brata, od razu rzucając mu się na szyję. Ten zaśmiał się na moją reakcję i odwzajemnił uścisk.

— Nie spodziewałem się u ciebie takiego pokazu czułości — stwierdził, wciąż mnie przytulając.

— Nie mogę za tobą tęsknić? — Uniosła wzrok i przyjrzałam mu się z urażoną miną.

— To nawet lepiej, ale ostatni raz się tak zachowywałaś, gdy mieliśmy po dziesięć lat, a ty pojechałaś na obóz z Jisoo. — Nie zmienił się bardzo. Uśmiechowi na jego ustach wciąż towarzyszyły dołeczki oraz błyszczące rozbawieniem oczy, jak było od zawsze. Nie widzieliśmy się sporo czasu, ale wyglądał identycznie, co bardzo mnie rozradowało.

— Cieszę się, że cię widzę, to tyle — rzuciłam niedbale, mimo tego, jak szczere było to stwierdzenie i w końcu się od niego odsunęłam. Teraz to on mi się przyjrzał.

— Nie myślałem, że kiedykolwiek zobaczę się w takim wydaniu.

Cóż, co by nie mówić, miał rację. Miałam na sobie szerokie ogrodniczki sięgające mi podwiniętymi nogawkami za kostki oraz czarną bluzę bez kaptura. Na kolanach miałam grudki ziemi oraz trawę, dłonie miałam całe czarne i podrapane od kolców róż, przy których siedziałam cały poprzedni dzień.

— Ja za to byłam pewna, że pojawisz się w pełnym garniturze, nie samej koszuli — odparłam zaczepnie, wciąż się szczerząc.

— Będę szczery, mam już dość chodzenia tylko w garniturach cały dzień, szczególnie w tej temperaturze. — Miał rację, było ciepło i to nawet bardzo. Gdybym miała chodzić przez kilkanaście godzin w sukniach, chyba bym się ugotowała, a w garniturze? Brzmiało jak tortura. A mimo to i tak siedziałam w długich spodniach i bluzie. — Właściwie to, czemu jesteś tak ciepło ubrana? Jest zdecydowanie za dobra pogoda na taki strój, Seo.

Prince || Kim JunmyeonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz