...

4 0 0
                                    

Otworzyłam balkon i przymocowałam mocno liny do kaloryfera, który był jedyną rzeczą, która wytrzyma duży ciężar. Po kolei zaczęłam spuszczać dziewczyny do sąsiada, który od razu postanowił nam pomóc. Był policjantem, mieszkał w klatce obok na czwartym piętrze. Udało wam się do niego przejść i czekałyście teraz tylko na mnie, lecz moim przeznaczeniem nie było iść z wami tylko zostać tutaj. Przecięłam, więc linę i wyrzuciłam. Uprzedziłam o tym sąsiada, mimo tego, że cały czas mi to odradzał. Zdecydowałam się na ten krok. On nie myślał trzeźwo, w końcu był we mnie zakochany, to pewne, że nie pozwolił by mi na pewną śmierć. Rzuciłam mu moje ostatnie spojrzenie, chcąc się upewnić, że wypełni on moją ostatnią wolę i zadba o bezpieczeństwo dziewczyn. Kiwnął tylko przytakująco głową i zniknął z pola mojego widzenia. Przez chwile mogłam jeszcze usłyszeć niezgadzający się z moim losem głos mojej przyjaciółki, łkający za mną z oddali. Promienie zachodzącego słońca padły na moją twarz, jakby mówiąc już czas. Wróciłam z balkonu i stanęłam do boju z dużym nożem kuchennym u swojego boku. Widziałam przed sobą drgający od uderzeń materac, razem z szafą, która miała już zamiar mnie zdradzić i się przewrócić. Zrobiłaby to lecz postanowiłam jej jeszcze trochę pomóc i się z nim po siłować nim przekroczy próg tego mieszkania. W końcu szafa nie wytrzymała i musiałam się cofnąć by jej ciężar mnie nie przygniótł. Jeszcze dwa pchnięcia i stanęłam twarzą w twarz z mrocznym kosiarzem. Podszedł do mnie powoli i uchylił swoje długie włosy, które zasłaniały mu dużą część twarzy. Właśnie teraz stoję naprzeciw starego znajomego z dawnej szkoły, który właśnie teraz mi nie odpuści. Zapytał gdzie ona jest, lecz moje milczenie go nie zadowalało. Spiął włosy i zaczął się szaleńczo śmiać, powoli się przybliżając. Krok za krokiem, robiłam to samo tylko w drugą stronę, zaczęłam się cofać. Gdy był już dość blisko, postanowiłam zadać cios, lecz on był silniejszy, wykręcił mi rękę do tego stopnia by wypadł mi nóż. Nie skuliłam się, dalej patrzyłam w jego żądne krwi oczy. Uderzył mnie parę razy z taką siłą, że poczułam jak łamią mi się żebra. Wszystko działo się szybko, a jakby trwało wieczność. Gdy leżałam tak na podłodze, nie mogąc wykonać żadnego ruchu, on stał nade mną, zastanawiając się czy to starczy. Już wychodził, ale jeszcze to nie był koniec, wrócił do mnie z nożem, który wbił mi w brzuch po czym go wyjął. Następnie stał wpatrując się, jak zaczarowany w zabarwiony moją krwią nóż. Wyszedł na chwilę dając mi chwilę ulgi, lecz po chwili znów wrócił, o dziwo z bandażami. Podniósł mnie z podłogi i posadził na łóżko, po czym opatrzył mocno krwawiącą ranę. Zrobił to bym za szybko się nie wykrwawiła, po to by później mnie pojmać albo bym cierpiała dłużej. Położył mnie na tym łóżku i kazał się nie ruszać, po czym się zaśmiał, tym razem wychodząc już i nie wracając. Zmęczona z wycieńczenia, zemdlałam.

................................................................................................................................................................


Nie! Dlaczego ona zawsze robi mi na przekór, każe uciekać, a sama chce się zabić. Jak ona mogła mi to zrobić. Jeśli przeżyje, nie wybaczę jej. Z mieszkania policjanta przedostaliśmy się do piwnicy, której różne części były separowane drzwiami. Wydostaliśmy się jakoś na koniec budynku i wyszliśmy chwilowo niezauważeni. Biegliśmy ile sił w nogach, by dotrzeć tak właściwie w nieznane. Tylko policjant wiedział gdzie mamy dotrzeć. Biegliśmy przez jakiś lasek, a następnie przez duży most na jakimś pustkowiu. Dziwne miejsca wybierają policjanci do ucieczki. Na naszym ogonie cały czas siedziało szalone bliźniacze duo i jakiś patrol, który miał słaby kamuflaż. Już wolałabym zginąć w tamtym mieszkaniu, niż łudzić się, że mamy jakiekolwiek szansę przetrwania. Właśnie teraz stanęliśmy, chcą nas potraktować jako przynętę czy się zgubili? Wielcy mi obrońcy prawa i ludzi. Czekamy, więc jednak pierwsza opcja. Już ich widać na horyzoncie, czyli to taki jest nasz koniec. Strzelają do nich, lecz chybią, a oni są coraz bliżej. Nie, nie mogę na to patrzeć, ale nie mogę też zamknąć oczu. Co się teraz stanie? Postrzelili jedną, dwie kulę przeszły na wylot haratając przy tym jej ciało. Kolejne kule chybią. Robi się coraz groźniej nie mogą go złapać, muszą celować bo inaczej będzie po nas. Dopadł funkcjonariusz, pierwszy nie żyje, drugi już ledwo oddycha. I wreszcie strzał, kula trafia prosto w głowę napastnika, leży. Ale czy nie żyje? Już to sprawdzają, podchodzą do nas w napięciu i.. potwierdzają zgon. Wsiadamy do samochodu i odjeżdżamy z tego nieszczęsnego miejsca. Wreszcie nadszedł czas by odwiedzić moją najdroższą przyjaciółkę w szpitalu. Jesteś podłączona pod respirator, leżysz tam samotna, a my możemy oglądać cię jedynie przez szkło. Życie jest niesprawiedliwe, nie powinnaś poświęcać dla mnie życia, a co ważniejsze powinnaś razem z nami wtedy uciekać. Byłaś uparta, a to co się stało nigdy już nie zwróci ci czasu, który w tamtej chwili poświęciłaś. Też słyszysz ten ciągły dźwięk respiratora i zamieszanie, które jest wokół ciebie. Próbują cię ratować do samego końca. Niestety tylko my tu i teraz widzimy tą prostą linię, która mówi nam, że już odeszłaś. Ale może to i lepiej dla ciebie, odejść beztrosko w tym słodkim śnie i zapomnieć te wszystkie koszmary. Ten dźwięk, tylko ja go słyszałam, teraz wybijają ostatnie dzwony świadczące o krótkiej pamięci wielu tu zgromadzonych. Nie martw się, ja nigdy nie zapomnę tych czynów, poświęcenia i tego dźwięku. Nie zapomniałam, nadal je pamiętam. Stojąc właśnie tutaj, kładę na twój pomnik czyste, białe kwiaty, niczym nieskalane. Głosząc do końca mojego twoje bohaterskie czyny, tutaj cię żegnam.

Senny kresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz