W drzwiach zobaczyłam starszego mężczyznę, spojrzał na nas i poprosił aby Liv wyszła. Dalam jej kluczyki do alfy i poprosiłam aby tam na mnie poczekała. Spojrzałam pod kątem na trenera, a ten zamiast się uśmiechnąć, powiedzieć coś miłego, po prostu poklepał mnie po ramieniu. Chciał zacząć, ale Scott mu przerwał.
- Czy to co mi pan powiedział to prawda? - byłam bardzo zestresowana, ten dzień dopiero się zaczął, a nadal mnie nie spotkało nic pozytywnego, mimo znokautowania Lukiego.
- Potrzebuje zawodnika, jednego z was na walkę.. - oczywiście ze podniosłam rękę, to że nie byłam przygotowana, nie znaczy ze nie dałabym rady. Scott wygląda na pizde, nie wyobrażam sobie żeby trener wybrał go. - To jest walka śmierci. - Teraz spojrzał na mnie. - Nie chce sam podejmować decyzji, ale stawiam bardziej na Lucy.. - przeprosił wzrokiem Scotta.
- Jak to śmierci? - zapytał brunet.
- Wiesz, raz na 4 lata, trenerzy z całej Ameryki zbierają się ze swoimi najlepszymi zawodnikami na walke śmieci na starych magazynach na Wild Street. Ty nawet nie wiesz nie jesteś w stanie sobie wyobrazić ile już takich walk było, oczywiście nie legalnie, ale kasę się zarabia boską. Zasada jest prosta albo umierasz.. - zaprzestałam na chwile, widziałam że dla niego to dużo. - Albo zabijasz. Zgarniasz 50 tysiecy jeśli wygrasz ze wszystkimi bądź żegnasz się ze światem. Mój poprzednik.. - nie dano mi dokończyć.
- Stiv poddał sie w ostatniej rundzie. Chłop ważył porządne 95kg walczył z trzema typami i jedną laską i to właśnie ona go zraniła. - chciał dokonczyć trener, ale spojrzał na nas chłopak z niedowierzaniem.
- Jak to zraniła. On żyje? - pokiwaliśmy głowami.
- Nie zabiła go, pobiła go do nie przytomości. Nazywa sie walką śmierci, ale połowa z nich dostaje takich obrażeń, że po prostu tracą przytomnośc. A nasi lekarze go ratują, nigdy nie może oczywiście wrócić na ring. Ale żyje. - Skończyliśmy mówić i daliśmy mu chwilę na przemyślenie. Trener wiedział, że ja się zgadzam. Czekałam na to 4 lata. Nic mnie tu nie trzyma, nikt mi nie zabrania. Narazie jestem jedną z najlepszych w Ameryce. Ludzie sie mnie boją, chłopcy jak słyszą moje nazwisko nawet się do mnie nie zbliżają.
- Lucy bedziesz trenować, jak tylko ci na to czas pozwoli. Walka jest za pół roku, tam gdzie zawsze. Nie chce cię brać, ale nie moge się wycofać. - odetchnełam z ulgą, że akurat mnie wybrał. Chciałam tego, nie wyobrażałam sobie teraz odpuścić. Nagle wyrwał nam z rozmowy niebieskooki.
-Nie wezmę udziału, ale czy na pewno ona jest gotowa? To dziewczyna. - spojrzałam na niego, zirytował mnie.
- Hopkins ty chyba ze mnie zartujesz? Chcesz się przekonać? - Próbowałam go sprowokować. Patrzyłam mu prosto w oczy, one na prawdę czarowały fuj Lucy nie możesz.
- Nie dotknę dziewczyny, daj spokój jeszcze ci się coś stanie. - O nie tego za dużo, zrobiłam pół obrót i uderzyłam go w piszczel tak że upadł.
- Ze mną się nie igra Hopkins. - Już chciałam pożegnać trenera i wyjśc, ale niestety zostałam złapana na kostkę i upadłam. Chłopak przygwoździł mnie do ziemi tak że nie mogłam się ruszać, a co dopiero oddychać. Jednak kiedy trener powiedział, że mamy skończyc się wydurniać to brunet puścił mnie, a ja załozyłam mu dźwignię. Wtedy wiedziałam, że wygrałam. - Wygrałam pipo. - Uśmiechnełam się do chłopaka słodko. Wrogo na mnie spojrzał i..
- Jesteś szalona Mark, to się leczy. Ale wygrałaś. Nastepnym razem to ja wygram. - puścił mi oczko. I odszedł, trener popatrzył na to z rozbawieniem.
- Jutro na 10 trening, nie żryj tyle bo nie będziesz miała formy. - strzelił mnie w pośladek co troche zabolało. W koncu wracamy do starych czasów. Kochałam to życie.
* Wróciłyśmy z Liv do mnie. Streściłam jej zleksza sytuacja oczywiście omijając temat walki śmierci, ona wyjaśniła mi co robiła z Scottem. Położyłyśmy sie na kanapie i zaczełyśmy oglądać jakis durny program w tv. Po godzinie zamówiłyśmy pizze z szynką. Troche pograłyśmy w gta, spędziłyśmy miło czas i musiała się zbierać.
Ja za to po jej wyjściu poszłam wziąć odprężającą kąpiel i przyszykować się na następny dzień. Nie będzie on łatwy.
CZYTASZ
fight is life
Fanfictionżycie wcale nie jest takie jakbyście sobie wyobrażali. Znaleźć miłość, przyjaciół to wcale nie jest takie latwe, kiedy nic cię nie obchodzi i jedynie co robisz to się buntujesz