Zaraz po dwugodzinnej rozmowie z przyjaciółką, odwiozłam ją do jej świata idealnego i wróciłam do swojego mieszkania. Otwarłam drzwi i poczułam ostrą woń alkoholu. Obrzydziło mnie to straszliwie. Przeszłam przez duży salon gdzie na środku stała wielka kanapa, a zaraz przed nią stał stoliczek i telewizor, nic w sumie konkretnego nie znajdowało się w pokoju, jednak bardzo lubiłam tu przesiadywać. Włączyć sobie netflixa, otworzyć litr lodów i w samotności oglądać seriale. Mimo swojego charakteru i nienawiści do normalnych dziewcząt z dobrego domu, też lubiłam taka być.
Niestety moje wspominki przerwał duży huk na górnym piętrze mojego mieszkania no tak zapomniałam o współlokatorce.
- Nic ci nie jest? - zawołałam. Usłyszałam głośne skinienie wiec postanowiłam odpuścić. Nienawidziłam jej, nie płaciła mi swojej połowy czynszu, non stop przyprowadzała nowych kolesi do swojego pokoju albo nagrywała pokazy na seks kamerce. W czasie wolnym czyli pomiędzy szmaceniem się otwierała butelkę czystej i wypijała ją jak sok pomarańczowy. Dlaczego się na to godziłam? Bo nie było mnie tutaj prawie wcale, przed poznaniem Luka całe dnie spędzałam na ringu, hali sportowej, z Liv albo gdzieś jeździłam w trasy byle by nie wracać tutaj. A jak poznałam Lukeya to po prostu się do niego przeniosłam. Raz w tygodniu odwiedzałam najebaną Gvere żeby zobaczyć czy czasem nikt jej nie zgwałcił choć prędzej ona by to zrobiła i czy na pewno żyje.
Niestety musiałam wrócić.
- O.. kogo ja widzę w domu, księżniczka się pojawiła. - spojrzałam na nią spod byka.
- No chyba tu mieszkam, z iloma już spałaś kotku? - zaśmiałam się, prosto w jej twarz. Żywiłyśmy się czystą nienawiścią, nie tylko dlatego, że ona była szmatą. Nie pasowało jej, wiele aspektów mojego życia. Mój samochód, wiedza, hobby. Umiałam często udawać, że było zajebiście choć nie było, ale tego też mi zazdrościła. Na każdym kroku słyszałam jak bardzo mnie nienawidzi, kochałam to. Jej nienawiść do mnie podnosiła mi samoocenę. A moje ego nie pozwalało na pogodzenie się. Szmata szmatą pozostanie.
Nie odezwała się jedynie prychnęła i się odwróciła, później słyszałam trzask drzwi i dziewczyny nie było. W końcu w spokoju rozebrałam się i mogłam odpocząć, położyłam się na sofie i nie wiadomo kiedy zasnęłam.
* Rano obudził mnie telefon przyjaciółki, zniesmaczona odebrałam i dowiedziałam się, że znalazła po drodze do szkoły najebaną Gvere na ławce. Przewróciłam oczami, ale niestety Liv naciskała abym przyjechała. Więc poszłam wziąć szybki prysznic, ubrałam szary dres i do tego bluzę z kapturem, dopełniłam zestaw czarnymi nike'ami i wyszłam.
Na miejscu byłam w 5 min, niestety to co zobaczyłam zmroziło mnie do kostek. Nie było ani Liv, ani Gvery. A jedynie kto na mnie czekał to Luke.
- Co ty tu robisz? - burknęłam.
- Chyba nie myślisz, że jakby Liv spotkała Gvere to by jej chciała pomóc. - zaśmiał się. Dopiero teraz zajarzyłam co się dzieje. Nie dając po sobie poznać lekkiego strachu kontynuowałam.
- Gdzie jest Liv? - rzuciłam mu ostre spojrzenie, a ten jedynie po raz kolejny się zaśmiał palant. - Mów.Gdzie.Jest. - wysyczałam. Podeszłam bliżej i złapałam go za kołnierzyk koszulki. - Kurwa gadaj bo skończysz szybciej życie niż myślisz. - Teraz zorientowałam się że był naćpany. Jego zrenice były tak rozszerzone, jak księżyć.
- Puść mnie kobieto, bo stanie się jej krzywda. - spojrzał na mnie w tajemniczy sposób. Zostawiłam jego koszulkę w spokoju, odsunęłam się kawałek do tyłu, zamachnęłam się i uderzyłam go w brzuch. Zgiął się w pół. Zajęczał cicho i wyprostował się, podniósł rękę na mnie, a ja od razu sprowadziłam go do parteru i przycisnęłam jego klatkę piersiową kolanem.
- Więc, masz zamiar mi powiedzieć gdzie ona jest? - patrzyłam wprost jego oczy.
- Kurwa Scott ją wziął, kazałem mu pojechać na tyły hali.. - zeszłam z niego, poprawiłam swoją bluze i odeszłam. Wsiadłam do samochodu i pojechałam odebrać moją przyjaciółkę. Po wejściu na hale zobaczyłam, że Scott nie robi jej krzywdy, jedynie rozmawiają. Podbiegłam do niej, odrzucając chłopaka na bok, obydwoje byli zdezorientowani sytuacją spojrzeli na mnie przestraszeni. Buzowała we mnie sama złość, byłam zła.. niee ja byłam wkurwiona.
- Co tu się kurwa dzieje? - podeszłam do zdezorientowanego chłopaka. - Skąd znasz Lukeya i w ogóle co tu się dzieje?
- Lucy spokojnie, nic się nie stało. Spotkałam Luka na ulicy jak szłam do szkoły, zatrzymał mnie i powiedział, że musisz do niego wrócić bo inaczej się zabije. Dobrze wiesz.. - przełknęła głośno ślinę. - wiesz, że go nie lubię. Ale kiedy stanął z nożem przede mną to musiałam coś zrobić, zaczęłam panikować. Na prawdę nie chciałam nic złego zrobić, zadzwoniłam do ciebie bo ty jedyna na niego działasz.. - dalej gadała. Byłam na nią zła, przecież ona go nienawidziła. Musiałam jej przerwać.
- Nie kończ, a ty Scott co ty w tym wszystkim robisz.. Chciałeś się odegrać? - nie odpowiedział - no dalej nie bądź dzieckiem, skoro już tu jesteś mów.
- Brad do mnie dzwonił, że.. - chłopak opowiedział mi całą historię. Nie mogłam w to uwierzyć dopóki nie przyszedł trener. To się sprawy pokomplikowały. Z tak nieznacznej sytuacji, wyszło coś o wiele gorszego.------------------
dziś na pewno dodam więcej nie martwcie się!
CZYTASZ
fight is life
Fiksi Penggemarżycie wcale nie jest takie jakbyście sobie wyobrażali. Znaleźć miłość, przyjaciół to wcale nie jest takie latwe, kiedy nic cię nie obchodzi i jedynie co robisz to się buntujesz