•ROZ.3•

480 25 17
                                    

(Per.Rzesza)
Szybko zaparkowałem samochód i pobiegłem za dzieciakiem. Nieźle biega, bo prawie go nie dogoniłem. Na szczęście lub nie szczęście upadł na ziemię. Podbiegłem do niego.

Podniósł się do pozycji siedzącej i patrzył na mnie. Był bardzo wystraszony. Trzęsły mu się ręce a po policzkach leciały łzy. Zauważyłem że ma otwartą ranę na kolanie, z której kapała krew. Nie mogę go tak zostawić...chyba...

Pomyślałem że go podniosę i pójdziemy do auta, a potem pojedziemy do domu i opatrzę go. Wiem że to mój wróg i w ogóle, ale pierwszy raz to zrobię.

Wziąłem go na tak zwaną ,,pannę młodą", a on zaczął się wyrywać
-Proszę mnie puścić!-
-Nie wyrywaj się, bo będzie jeszcze bardziej bolało
-...
-...
-Gdzie pan mnie zabiera?
-do mojego domu.
-ale ja muszę powiadomić tatę...
-Żadnych ale. Idziemy!
-c-czyli pan mnie P-porywa?
-Nie, nie porywam cię
-to co pan robi?
-Ratuje twoje kolano i nie zadawaj więcej pytań-
Tak na prawdę sam się zastanawiam co ja właściwie robię?! Czemu mu pomagam?! Gott co ja robię...

Doszliśmy do auta. Wsadziłem go na siedzeniu przy mnie. Sam wsiadłem, odpaliłem samochód i jechaliśmy. Polen tylko siedział i czasami patrzył na mnie. Wiedziałem że to robi, ale nie chcę by spanikował.
-No to tłumacz
-?
-dlaczego jesteś o takiej porze na działkach? Dlaczego nie uważasz na drodze? I chyba najważniejsze, gdzie jest twój ojciec?
-skąd pan wie o moim ojcu?
-Oh Polen znam ciebie bardziej niż sądzisz
-...-widać powiedziałem za dużo.
-twojego ojca znam z dzieciństwa. Kiedy chodziliśmy do szkoły on był najpopularniejszy i najlepszy z prawie wszystkiego. Ja byłem na dosyć niskiej reputacji, wszystko przez mój wygląd...wszyscy się mnie bali. Dziwne zęby i straszny uśmiech, niepokojące znaki na fladze...wszystko przez to.
-...-
-Ale twój ojciec i ZSRR zawsze mnie wspierali. Byliśmy jak bracia! Pamiętam jak się wygłupialiśmy i bawiliśmy się na podwórkach...to były czasy. Zachęcali mnie do robienia dobrych uczynków...zawsze nie wychodziło.
-...
-Wszystko tylko niszczyłem. Robiłem straszne szkody. Mój ojciec był na mnie strasznie zły. Przestał mi wierzyć. Zamknąłem się w sobie. Miałem depresje...
- i co się stało dalej?

-wzdycha) RON powiedział mi, żebym nie robił rzeczy których nie umiem, tylko rzeczy które idą mi świetnie. Myślałem nad tym kilka lat. Miałem chyba z 24 lata, gdy twój tata poznał twoją mamę. Był w niej bardzo zakochany. Zawsze prosił mnie o pomoc. A to co ma powiedzieć, albo to co ma zrobić, czy ma dać kwiaty po randce czy przed? Ah to było cudowne. Po kilkunastu spotkaniach zapytał ją o bycie jego dziewczyną. A później o żoną.
- to bardzo fajnie

-Gdyby tal by było, nie mówiłbym ci o tym
-?
-Kiedyś twoja matka strasznie mi się podobała. Była miła, troskliwa, i zawsze mnie pocieszała. Kiedyś też chciałem ją o to zapytać, ale twój ojciec zrobił to pierwszy. Potem to zaakceptowałem. W mojej rodzinie wszystko się sypało. Mój dziadek Prusy zginął, a ojciec popadł w depresje. Zaczął pić, a przy tym wyżywać się na mnie. Pamiętam te rany,siniaki. Po kilkunastu tygodniach twój ojciec powiedział że będzie tatą. Byłem szczęśliwy z jego szczęścia, ale sam byłem w depresji. Dwa dni przed twoim urodzeniem mój ojciec popełnił samobójstwo. Byłem załamany psychicznie.
-...
-Już dwa tygodnie po twoim urodzeniu, RON poprosił o spotkanie w parku. Przyszłem i udawałem spokojnego. O-on powiedział że...
-powiedział co?
-Powiedział że...to ON zabił mojego dziadka. Powiedział że mógł zginąć i przestałby istnieć. Wiedziałem że to wszystko przez niego! To przez niego mój ojciec popełnił samobójstwo! Byłem wściekły! Zdałem sobie co muszę zrobić! Najpierw zadzwoniłem do ZSRR i wszystko opowiedziałem.

W tym momencie podjechaliśmy pod dom. Wysiadłem i zauważyłem że Polen kuleje. Miał tylko koszulkę więc było mu zimno. Ja miałem czarny płaszcz i ciepły sweter, więc zdjąłem go i nałożyłem na Polena. On tylko popatrzył się na mnie i uśmiechnął. Podałem mu rękę, a on złapał się jej i lepiej mu się chodziło.

-A i jeszcze jedno
-?
-Nie mieszkam sam. Mieszkam z synem więc nie będziemy samotni
-d-dobrze
Otworzyłem drzwi i zauważyłem że wazonu w którym były kwiaty zniknął. Na dywanie była plama wody i kilka chusteczek.
Polen usiadł na kanapie, a ja popędziłem do pokoju Deutsche. Zobaczyłem że leżał w łóżku. Pomyślałem że może zasnął, gdy usłyszałem ciche szlochanie.
-Deutschland? Czy ty płaczesz
-papa proszę nie bądź zły!
-Czemu miałbym być?
-bo mówisz że tylko najgorsi płaczą...
-wiem że tak mówiłem,ale nie w takiej sytuacji. Co się stało?
-b-bo przez przypadek kiedy na ciebie czekałem przewróciłem wazon i on się zbił! Kiedy zbierałem kawałki szkła wbiłem sobie kilka kawałeczków w rękę, więc pobiegłem do łazienki i zabrałem bandaże. Potem posprzątałem i wyrzuciłem to co pozostało z wazonu...bardzo ciebie przepraszam!!
-Spokojnie. Wybaczam ci. Tylko jedna zasada! Więcej nie czekaj na mnie. I tak czy siak jestem z ciebie dumny.
Przytuliliśmy się do siebie.
-Ich liebe dich Deutschland...
-Ich liebe dich papa...
- ah! Zapomniałem ci powiedzieć że mamy gościa!-powiedzialem i odkleiliśmy się od siebie.
-Na prawdę?!
-i wiesz myślę że się zaprzyjaźnicie
-Choćmy!
Pociągnął mnie za rękę i poszliśmy do pokoju. Deutschland bardzo się ucieszył gdy zobaczył Polena...ale nagle był smutny.
-t-tato co mu się stało?
-Biegł i upadł. Ma mocno zakrwawione kolano i jest delikatnie poobijany.
Przybliżyłem się do Polena. Spał. Chyba był bardzo śpiący.
-tato! Mam pomysł! Możemy wziąść i go opatrzeć!-powiedział wesoło
-Oczywiście że możemy. Weź bandarzę a ja poczekam tutaj

Deutschland pobiegł do łazienki i przyniósł bandaże i wodę utlenioną. Tak zaczęliśmy operacje

(Per. RON)
Przyszłem do domu. Byłem zmęczony tym całym zamieszaniem, które było w rynku. Na szczęście wszystko dobrze się kończy. Zobaczyłem na kanapę...ale nie było tam Polski...
-Polska?
...
-POLSKA?!
...
-SYNKU?!
...
-GDZIE JESTEŚ?! PROSZĘ NIE RÓB SOBIE ŻARTÓW!
...
Zacząłem biegać po całym domu i wołać go. Nic! Nie było go nigdzie! Zadzwoniłem do Czecho-Słowacji czy go nie widziała. Nic. Zadzwoniłem do wszystkich! Nawet ZSRR! NIC! Na prawdę spanikowałem! Została tylko jedna osoba, do której strasznie boję się zadzwonić...Rzesza...
-Halo?
                                   -Halo Rzesza...
-RON?! Czemu do mnie dzwonisz?
                                   -mam taką sprawę i       pytanie do ciebie. Czy widziałeś mojego syna Polskę?
-Chodzi ci o Polena? Jest u mnie w domu
                                -CO Z NIM ZROBIŁEŚ?!
-Spokojnie RON...
                       -JA SPOKOJNIE? TY MI DZIECKO PORWAŁEŚ!
-Nie porwałem, tylko ciebie szukało. Zniknąłeś i poszedł ciebie szukać. Później pogadamy... wiesz gdzie mieszkam...
Rozłączył się, a ja płakałem. Kiedy się ogarnąłby ubrałem buty, kurtkę i wybiegłem z domu! Podbiegłem do samochodu i pojechałem. Niestety to 30 minut jazdy, więc trochę mi to zajmie

___________________________witam! 
Dotrzymałam obietnicy, i było jak obiecywałam! Trochę smutne że nikt tego nie przeczytał...ale spokojnie! Damy radę!
To do jutra (chyba)
Memy!

Papapapapapa

•J-ja się zmienię..tylko poczekaj• ZAWIESZONE :(Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz