8. Moje małe dziwactwo

22 9 186
                                    

Lily

- Zależy Ci na nim - stwierdziła z przekonaniem świdrując mnie bacznym spojrzeniem.

- Co? - wymsknęło mi się - Znaczy... Tak, ale jak na przyjacielu, chcę, żeby najpierw poznał tą dobrą stronę mnie, a potem stopniowo odkrywał tą złą.

- Jak uważasz, ale ja widzę co innego - spojrzała na mnie z powątpiewaniem, po czym powoli odwróciła się i odeszła w stronę chłopaków, zapewne aby powiedzieć im, że się nie ścigam.

Ja natomiast podeszłam do Nat'a.

- Jak się bawisz.

- Szczerze? - spytał na co tylko pokiwałam głową i mruknęłam ciche "mhm" - Jest nawet fajnie. Nie spodziewałem się, że tak szybko mnie zaakceptują. Dzięki, że mnie tu zabrałaś.

Na jego słowa tylko uśmiechnęłam się promiennie.

Przez chwilę nie odzywaliśmy się tylko patrzyliśmy w stronę aut, gdzie większość szykowała się już do wyścigu.

- Ścigasz się? - postanowiłam jednak przerwać ciszę.

- Tak, uwielbiam to, a Ty?

- Nieeee... Nie umiem - powiedziałam. Oby mi uwierzył.

- Twoi rodzice mają firmę samochodową, a Ty nie umiesz jeździć?

- Umiem jeździć, ale nie na tyle dobrze - żachnęłam się.

- Oj no dobra już dobra, ale zawsze możesz spróbować - powiedział i spojrzał na mnie uważnie.

- Nie mam ochoty - wzruszyłam ramionami - Po co się błaźnić.

Na moje słowa kąciki Jego ust lekko uniosły się do góry, ale nic już nie dodał.

Po chwili Nataniel poszedł po auto, aby pojechać nim na start, a ja udałam się do dziewczyn siedzących na ławce.

Gadałyśmy przez chwilę jednak nie trwało to długo, ponieważ chłopcy potrzebowali kogoś do odliczania.

Pierwsza miała iść Lou.

No cóż.

Oby się nie wyjebała.

To i tak tylko na jedną rundę, bo potem zawsze się zmieniamy.

Razem z resztą poszłam bliżej startu.

Co prawda, chłopcy trochę wypili, ale Ci, którzy się ścigali, nie są nawet wstawieni, a droga, którą mieli jechać była od dawna zamknięta, ale na szczęście bezpieczna, dlatego nie było obawy, że coś się stanie, jednak jak zawsze na początku były ustalone zasady. Tak w razie czego.

Chłopcy ścigali się, aby wyznaczyć dwójkę do tzw. finału.

Ja machałam czyjąś bluzą (tak wiem orginalnie) kiedy ścigał się Evan i Mattew.

Ostatecznie został Dante, Dominic i Nataniel, więc postanowili ścigać się we trzech, co z kolei oznaczało, że lepiej będzie jak przed nimi staną dwie dziewczyny.

Miały iść bliźniaczki, ale nie chciały, (czyt. Trochę się bały), więc moja przyjaciółka wzięła sprawy w swoje ręce.

Podniosła się z ziemi i nadal lekko pijackim krokiem do mnie podeszła.

- My to zrobimy! - krzyknęła i złapała mnie pod ramie, żebym wstała z ziemi - Bo jak nie my to ktoo... Bo jak nie my to ktooooo... - z lekkim uśmiechem na ustach słuchałam pijackiego, aczkolwiek ładnego śpiewu dziewczyny, podążając za nią na odpowiednie miejsce.

Na Skraju SzczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz