ANIA SHIRLEY-CUTHBERT weszła do białego namiotu wróżki.
To miał być dzień, w którym wyzna Gilbertowi co do niego czuje.
Powie mu, że przy nim zapomina o świecie i czuje się jak księżniczka Kordelia ze swoimi piratami.
Wyzna mu, że chciałaby z nim wymykać się w nocy by trzymać się za ręce i oglądać gwiazdy.
Przyzna mu się wreszcie do tego, że jest w nim zakochana.
Ale najpierw chciała dowiedzieć się za sprawą mistycznych przedmiotów czy dobrze postępuje.
Siedziała właśnie na białym krześle, a jej ciałem i umysłem targało podekscytowanie i ciekawość.
— Czego chcesz się dowiedzieć? — zapytała dość zrzędliwym głosem czarnowłosa, poprawiając zawiązaną, na głowie kolorową chuste — Czegoś o przyszłość, przeszłości czy może teraźniejszości?
— Najlepiej o przyszłości madame. Oh, czy nie uważa pani, że zwrót madame jest niezwykle romantyczny? A na dodatek brzmi tak dostojnie i europejsko. — odpowiedziała, jak zwykle rozmarzona.
Wróżbitka chwyciła, leżąca na stole dłoń dziewczyny i dotknęła jej. Zaraz potem wyrzuciła, niezwykle znudzona — Najlepsze będą karty. Użyjemy kart i kuli. — Przetasowała talię, a przez dziewczynę przeszedł dreszcz obawy, wymieszany z podekscytowaniem.
Ciemnowłosa wstała i podeszła do stolika, który znajdował się za zasłoną. Do lewej ręki wzięła szklaną, rozkręcaną kulę, a w drugą chwyciła w połowie już wypalonego papierosa. Zaciągła się mocno po czym cały dym wdmuchnęła do kuli, szybko ją zakręciła i przykryła purpurową szmatką.
Usiadła na wcześnej zajmowanym przez siebie miejscu i ściągnęła materiał z mistycznego przedmiotu.
— Ile masz lat? — zapytała rozkładając karty. Wróżka, tak naprawdę nie znała się na magicznych kulach, wróżeniu z fusów, linii papilarnych, a co dopiero na mistycznych kartach i ich znaczeniu. Wygrała je po prostu przez jeden zakład i od tamtej pory pojawiała się na różnych festynach by zarobić, nie robiąc przy tym nic męczącego.
— Szesnaście. Czy ma to jakieś znaczenie? Czy od tego zależy pewność przyszłej rzeczywistości? — zapytała zestresowana.
— Powiedzmy. — odburknęła — Zanim zaczniemy rytuał, pamiętaj moje karty nigdy nie kłamią! — ostrzegła, chociaż sama nie wiedziała co znaczą. — Najpierw zajrzymy do kuli. — stwierdziła, a jej klientka tylko pokiwała głową. — Widzę przystojnego, wysokiego bruneta, a na dodatek lekarza. — zmyśliła, udając przy tym w pełni skupienią na wpatrywaniu się w szkło wypełnione dymem papierosowym. — Twoje imię?
— Ania, nie Anna.
— W takim razie wybierz kartę Aniu. — nakazała, machając mistyczne swoimi rękami nad kartami.
CZYTASZ
𝐂𝐀𝐑𝐃𝐒 𝐍𝐄𝐕𝐄𝐑 𝐋𝐈𝐄 - awae one shot
FanficKarty nigdy nie kłamią. Ania Shirley upadła, ale Gilbert Blythe pomógł jej wstać. one shot z festynu 'cards never lie' zoltekalosze; 2020