2

21 4 3
                                    

Aida jechała całą noc, aż przekroczyła granicę królestwa. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na odpoczynek. Zatrzymała się w lesie i wyjęła manierkę z wodą. Pociągnęła łapczywy łyk i usiadła na ziemi. Niezbyt się orientowała, gdzie jest, wiedziała tylko, że za granicami królestwa. Morzył ją sen, ale wsiadła na klacz i ruszyła w dalszą drogę. W końcu zobaczyła jakąś wieś. Wjechała do niej powoli, a od kamiennych dróg i ścian budynków odbijało się echo końskich kopyt. Stanęła pod domem i wyjęła nogę ze strzemienia. Przerzuciła ją na drugą stronę i stanęła na ziemi. Klepnęła Leilę w szyję.

- Wrócę zaraz - Podeszła do drzwi i zapukała. Gdy nie otrzymała odpowiedzi, nacisnęła klamkę i weszła do głównego pomieszczenia. Pod jej stopą zatrzeszczała drewniana podłoga. Weszła głębiej do pomieszczenia i zobaczyła tylko malutką kuchnię i miejsce z kominkiem i jakimś siedzeniem. Nie powinna była tam zostawać, ale widok miękkiego siedziska, sprawił, że zachciało się jej spać jak nigdy. Wiedziała, że w każdej chwili ktoś może tu wejść. Położyła się i zasnęła.

Spała może z godzinę, gdy obudził ją jej koń. Wstała i znalazła jakiś suchy chleb. Wyszła i dała go Leily, aby się posiliła. Opierała się o drewniany dom i obserwowała. Ubrała na siebie czarną pelerynę, którą znalazła w domu. Ciężki kaptur założyła na głowę, przykrywając ciemne fale i rzucając na twarz cień. Wsiadła znowu na konia i stępem ruszyła przed siebie.

Chłopi przyglądali się jej z zaciekawieniem. Spięła boki Leyli do kłusu i wjechała w las. W oddali usłyszała rwący potok. Taki w okolicy istniał jeden. Doskonale już wiedziała, gdzie jest. Jest na terenie jeźdźców mroku. Idąc w dół potoku, dojdzie do centrum królestwa, gdzie nikt jej nie zna. Nie wiedziała, co zastanie w zamku, ale postanowiła tam pojechać. Dojechała do wody i znowu zeszła z konia, pozwalając mu się trochę napoić. Była gotowa wskoczyć na jej grzbiet w każdym momencie. Rozglądała się i gładziła szyję klaczy. Z tego, co wiedziała od zamku, mogą ją dzielić nawet dwa dni drogi. Miała jednak nadzieję, że jest bliżej. Jechała galopem, a jej ciało rytmicznie pochylało się do przodu i do tyłu. Godziny wysiedziane w siodle nie robiły dobrze na jej plecy, które teraz bolały niemiłosiernie.

Zwolniła do kłusu i puściła lejce jedną ręką. Sięgnęła do torby po wodę i wypiła jej trochę. Schowała z powrotem i spojrzała przed siebie. Tutaj las zaczynał się zagęszczać, co działało na jej korzyść. Miała, albowiem czarny płaszcz i czarnego konia. W miejscu, do którego dostaje się tak mało światła dziennego, łatwo będzie się ukryć w mroku. Usłyszała z boku szelest. Spojrzała tam szybko i zobaczyła tylko wiewiórkę, która wbiegła na drzewo. Ścisnęła boki konia i przyspieszyła do cwału. Chciała być jak najszybciej w zamku Cahir.

W tym samym czasie jeźdźcy mroku obserwowali dziewczynę i ją otoczyli. Ta niczego nieświadoma zaczęła jechać szybciej. Oni też to zrobili. Spięli swoje konie nogami i przyspieszyli, dorównując jej kroku. Gdyby widział ich ktoś z góry, to zobaczyłby zwarty szyk, ułożony w koło z jedną osobą w środku. Księżniczka nie wyróżniała się jednak prawie niczym. Miała czarny płaszcz i wytrzymałego konia. Utrzymywała się dobrze w siodle, ale nie miała na plecach pochwy na długi miecz, czy łuku ułożonego pod ręką. Bardziej to wyglądało na eskortę. I w zasadzie tym było. Eskortowali nieznajomą osobę w dół potoku, aby mogła pomówić z królem. Galot, czyli lider jeźdźców pragnął, aby ta postać na koniu dołączyła do niego. Na początku wziął ją za jedną z nich. Była cicha i szybka. Do zamku dzieliło ich kilka godzin szybkiej jazdy. Niebo jest czyste, więc zmrok zapadnie trochę później niż wtedy, gdy na niebie są chmury. Mieli to szczęście, że jadą drogą, która jest przez gęsty las aż do murów zamku. Kiwnął głową do Galliena, który wyłączył się z szyku i pojechał do zamku szybszą drogą, aby poinformować króla o tym, że wracają i kogoś ze sobą mają.

Lekko zmniejszyli odległość do tajemniczej osoby, wciąż utrzymując szyk. Łatwo było nadążyć za osobą, która co rusz prawie wpadała w dziką różę, czy w sosnę. Wtem coś za nimi trzasnęło. Gallien dobył łuk i założył ostrą strzałę, ale zobaczył tylko wiewiórkę. Schował strzałę do kołczana i odłożył łuk, tak aby móc go dobyć w każdym momencie i zareagować w ułamek sekundy. Z sakwy przyczepionej do boku siodła wziął kamyk. Rzucił go tuż pod nogi klaczy Aidy. Zobaczył jak ściąga wodzę klaczy i się rozgląda, ale nikogo nie dostrzegła. Nawet postawnej osoby w siodle, dziesięć metrów od niej. Mógłby ją zabić, ale nie widział ku temu powodu. Nie sprawiła, żadnych problemów i raczej nie miała złych zamiarów. A jeśli miała, to niech Bóg ma ją w opiece, bo jest na najbardziej niebezpiecznych ziemiach w całych dwudziestu królestwach.

Dzień powoli dobiegał ku końcowi, a oni zbliżali się do zamku. Bystre oko jeźdźców już dostrzegało wysokie baszty zamku Cahir. Kilku strażników stało na murach, ale nigdy nie śmiało się wycelować w tę elitę armii królewskiej, albowiem słynęli oni z biegłości w posługiwaniu się mieczem i łukiem, a ich wygadana część podobno przeważyła szale na podpisanie kontraktu, który miał dać pokój między królestwami. Powszechnie wiadomo też było, że nie krzywdzą dla zabawy, ani niewinnych, ale ludzie i tak się ich bali. No ale kto by się nie bał wysokich, odzianych w czarne płaszcze mężczyzn z ostrymi mieczami i długimi łukami?

Teraz już dobrze widzieli mury zamku. Wysokie i masywne. Tyle starczyło, żeby je opisać. Księżniczka skręciła i jechała wzdłuż muru. Od dłuższego czasu czuła się obserwowana. Doskonale wiedziała, co to oznaczało.

Jeźdźcy już o niej wiedzą.

Podjechała bliżej bramy. Miała szczęście, bo most był opuszczony. Wjechała powoli i trzymała mocno lejce w razie, gdyby musiała uciekać, mogła mocniej uderzyć i zmusić do szybkiego biegu Leilę. Dojechała po kamiennej dróżce prawie po same drzwi zamku.

- Niech nam odda jeździec swego konia. Zajmiemy się nim - Powiedział ktoś za nią. Obejrzała się i zobaczyła prawdopodobnie służbę zamkową. Pokiwała głowa w geście zgody i zeszła na stabilny grunt. Po całodniowej wędrówce zdecydowanie tego jej brakowało. Z głowy nie zdejmowała kaptura. Wolała pozostać nierozpoznana. Chociaż tutaj nikt prawdopodobnie nie wie, że jest księżniczką. Poszła w stronę masywnych drzwi, a dwóch rycerzy strzegących wejścia je otworzyła.

Weszła do środka, a wnętrze zamku okazało się bardziej pokaźne niż z zewnątrz. Wielkie, szare okiennice rozświetlały wysoki hol, a wypolerowana podłoga błyszczała. Szła za rycerzem, który zaproponował jej pomoc. W korytarzu wisiało mnóstwo obrazów. Wszystkie były szczegółowo namalowane. Weszła do sali tronowej i zobaczyła króla, który siedział na tronie i się jej przypatrywał. Ukłoniła się przed nim, lekko chyląc głowę w dół.

- Podejdź do mnie - Rozkazał, a ona podeszła do niego wyprostowana - Ukaż swoją twarz. Nie jesteś jednym z jeźdźców.

Zdjęła kaptur z głowy, a Cyryl ujrzał twarz młodej kobiety.

- Co cię tu sprowadza, dziecino? - Zapytał miękko i wstał. Podszedł do niej i odsunął kosmyk jej włosów z twarz. Królestwo to słynęło ze skuteczności ataków, ale także z tego, że ich król był sprawiedliwy i nie krzywdził. Wiedziała, że może mu powiedzieć prawdę.

- Uciekłam z królestwa Renori. Jestem księżniczką Aidą.

- Dobrze dziecino - Zaczął władca i się jej przyjrzał - Dostaniesz komnatę. Niedługo postanowimy co z tobą zrobić.

- Dziękuję królu - Ukłoniła mu się znów, a zawołany sługa zaprowadził ją do komnaty. Jej kwatera mieściła się w północnym skrzydle zamku. Miała tam dwa wielkie okna, łoże, mebel na ubrania i własną łazienkę. Podziękowała słudze i się ułożyła w jedwabnej pościeli. Od razu zasnęła. Było tak miękko i przyjemnie.

W tym samym czasie Galot rozmawiał ze swoim władcą na temat wzięcia na trening tej nowo przybyłej osoby. Zgodnie stwierdzili, że o jej losie zadecydują za kilka dni. Cyryl na szczęście nie powiedział kim i skąd jest ta młoda kobieta.

Za jakiś czas zadecydują, kim będzie.

------------------------

Co na razie uważacie o Aidzie? I Całym opowiadaniu? Jest sens kontynuacji?

Jeźdźcy  cienia |Czas być sobą|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz