Or maybe die...

604 63 152
                                    

[Ponad 5k słów]

Miłego halloween kochani <3

~~*~~

- Wyjdziesz za mnie? 

Patrzyłem na Jungkooka, który teraz klęcząc przede mną z pierścionkiem w dłoni, wpatrywał się we mnie z nadzieją w oczach. Od razu poczułem, jak po moich policzkach zaczęły płynąć łzy niewyobrażalnego szczęścia.

Nie potrafiłem wykrztusić z siebie żadnego słowa, więc jedynie energicznie przytaknąłem głową na znak zgody, wycierając twarz, choć zaraz na nowo zły zalały moje oczy.

Wtedy byłem najszczęśliwszy na świecie. Nie wiedziałem jednak, że ta zgoda odmieni moje życie w niewyobrażający sposób. 

~~*~~

- Ogłaszam was małżeństwem - powiedział ksiądz, po tym mogliśmy złożyć na swoich ustach wzajemnie przypieczętowanie naszej przysięgi. 

Całe wesele odbywało się na posesji rodziny Jungkooka, bo jak się okazało, jego rodzice byli obrzydliwie bogaci, czego dowiedziałem się dosłownie tydzień przed ślubem. Całego majątku dorobili się na grach i to nie tylko komputerowych. Gdyż całe ich imperium przekazywane na dziada z pradziada, zostało zbudowane na grach planszowych. Lecz nie kręciło mnie to, gdyż miałem u boku najwspanialszego, teraz już, męża na świecie. 

Jedynie czego mogłem mu zazdrościć to właśnie liczna rodzina. Ja sam nie miałem tyle szczęścia, wychowując się w sierocińcu od niepamiętnych lat, a mój ukochany posiadał naprawdę wielu członków, który przyjęli mnie pod swoje skrzydła bardzo przyjaźnie. Nie mogłem wyobrazić sobie lepszego scenariusza.

Może i nasze wesele nie było huczne, a wręcz odrobinę sztywne, jednakże taka była mentalność rodziny Jungkooka, co postanowiłem uszanować. Jedynym alkoholem, który można było znaleźć to szampan nalany w wysokich kieliszkach, który rozdawali kelnerzy. Szwecki stół wyłożony przeróżnymi przekąskami, kusił wszystkich, nawet tych dbających o linie. 

Jednak dla mnie to nie miało znaczenia, gdyż siedziałem obok ukochanego, który uśmiechnięty od ucha do ucha, rozmawiał z braćmi. Widok jego szczęścia był moim szczęściem, bo w końcu byliśmy jak jedność. On był mną, a ja nim.

Zanim się obejrzałem, wszyscy goście zostali odwiezieni przez osobistego szofera rodziny Jeon. Służba zaczęła porządki, a my mogliśmy udać się na spoczynek. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo jednak rodzice mojego ukochanego mieli dla nas jeszcze jedną niespodziankę na resztę wieczoru, a bardziej nocy.

- Mamy zagrać w grę? - zapytałem zdziwiony, zwłaszcza, że na zegarkach niedługo miała wybić północ. Dlatego też dziwiło mnie to, że wybrali sobie akurat taką porę na jakieś zabawy. 

Jednakże głowa tego domu wytłumaczyła mi wszystko dokładnie. Dlatego rozumiałem, że to jakaś ich tradycja od zarania dziejów, więc tylko i z tego powodu postanowiłem bardziej tego nie komentować. 

- A jaka ma to być gra? - po chwili zapytałem z zaciekawieniem, by nie urazić członków rodziny Jungkooka, bo naprawdę jeszcze by tego brakowało, aby ledwo po naszym ślubie zrazić do siebie tych ludzi.

- To zależy co wylosujesz - odezwał się mężczyzna,  a ja popatrzyłem więc na ojca mojego ukochanego, który zaraz zaczął mi tłumaczyć zasady całej zabawy - Możesz wylosować dowolną grę. Od skrabli po warcaby, a nawet mini golfa. Oczywiście w repertuarze są nie tylko gry planszowe.

Hide and Seek [jjk + pjm] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz