4. Naimi-Selari-Nykantia

64 5 0
                                    

Po tej niewielkiej eksplozji zajęła się trawa i pobliskie krzaki. Na szczęście Calum zareagował szybko i ugasił go zaklęcia. Do tego czasu nasi przeciwnicy pozbierali się do kupy i uciekli gdzie pieprz rośnie.
Wróciłem do rannego elfa by opatrzyć mu rany. Rana nie była zbyt głęboka jednak strzała była pokryta jakąś dziwną mazią. Wyciągnąłem z torby mały flakonik i polałem ranę wcześniej uprzedzając mojego pacjenta by zacisnąć zęby. Następnie poprosiłem Rayle by zabezpieczyła ranę bandażem uprzednio polecając go spirytusem.
Ja natomiast poszedłem szukać jakiś śladów.
Nic konkretnego nie znalazłem prócz chusty z herbem. Najprawdopodobniej znak mógł należeć dojakiejś gildii zabójców lub bandytów. Schowałem gobdo torby by przy najbliższej okazjii wypytać  się o znak w najbliższej osadzie, gdyż to właśnie tam był nasz cel podróży.

Reszta drogi potoczyła się bez większych problemów.  Calum i Rayla poszli odebrać  nasze wynagrodzenie,  a ja zacząłem  wypytywać mieszkańców o herb. Każdemu komu pokazywałem ten symbol natychmiast uciekał lub mówił  ze nic nie wie.
Herb nie był  jakiś  straszny, zwykła czaszka na którą oplatają węże.
-Szukasz wężowników?
Zapytała się  elfka która posiadała skrzydła.
- Jeżeli to przez nich zmarnowałem moją  drogocenną nalewkę to tak, mają zemną na pieńku. Swoją drogą, jestem Jax.
Przedstawiłem się.
-A ja Naimi-Selari-Nykantia ale patrząc  po twojej minie to może być ciężkie  do zapamiętania.
Uśmiechnęła się zadziornie.
-Nie prawda.
Odpowiedziałem stanowczo zaplontując ręce na klatce piersiowej.
-Tak? To powtórz.
-Nami-Salami-Nałykantia...
Dziewczyna parskła śmiechem, a ja chwilę  po niej.
-Ehh... dawno mnie tak nikt nie rozweselił.
Dziewczyna zaczęła pierwsza wycierając  łzy.
-Nyx, tak bedzie ci łatwiej.
Uśmiecha się podając rękę.
Odwzajemniłem tym samym gestem po czym uścisłem jej dłoń, delikatnie by nie zrobić  jej przypadkiem krzywdy, albo żeby  nie pomyślała o mnie jak o neandertalu.
-A więc  wspomniałaś coś  o tych zaskrońcach?
Zapytałem.
- Wężownikach. Tak, są oni najemnikami, za pieniądze zrobią wszystko. Podobno jakiś czas temu był  u nich ogromny  typ i zatrudnił ich do złapania jakiegoś gościa.
Wytłumaczyła.
Odrazu połączyłem kropki ale wolałem zapytać  by mieć  pewność.
-Czy ta góra mięśni nie nazywała się  przypadkiem Drako?
Na moje pytanie dziewczyna zrobiła zdziwioną mine.
-Skąd wiesz?
Zapytała
-Powiedzmy że  ten gościu  którego mają złapać  to ja.

*********

Dość krótki rozdział ale przynajmniej nie wyszedł po kilku miesiącach... latach. Spróbuj częściej wrzucać ale jest u mnie krucho z czasme, za to weny mam za dużo.
Mam nadzieję  że  rozdział wam przypadnie do gustu.
Reijo

Smoczy Książę-Strażnik RównowagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz