7. Może ty?

4.2K 342 468
                                    

Madeleine

Trzymam wargami odpalonego papierosa, wpisując w wyszukiwarce swojego telefonu odpowiednie słowa. Kiedy strona wyświetla się, przerzucam szybko wzrokiem po nagłówkach artykułów. Chwytam z powrotem pomiędzy palce końcówkę papierosa, wypuszczając kącikiem ust gęsty dym.

Długo nie nacieszam się samotnością, bo już po chwili słyszę zbliżające się kroki.

– Tak myślałem, że cię tutaj znajdę.

Podnoszę wzrok na wychodzącego zza rogu szkoły Wilsona, nijak zaskoczona jego widokiem. Domyślałam się, że prędzej czy później tu przyjdzie.

Ponownie koncentruję się na swojej komórce i scrolluję palcem na następne artykuły. Zaciągam się papierosem i dymem prześlizgującym się po moim języku.

Mężczyzna przeskakuje oddzielający go ode mnie murek i siada obok mnie na ruinie budynku. Kiedyś zaczęto tutaj budować nowe skrzydło dla naszej szkoły, ale brakło im funduszy, więc zamiast nowej sali gimnastycznej mamy za to „palarnię".

Rzucam okiem na jego jeansową koszulę i widoczne dzięki podwiniętym rękawom tatuaże na przedramionach. Dopiero później spoglądam wyżej, na twarz i ciemnobłękitne oczy Luka, teraz patrzące na mnie z błyskiem.

– Tym razem już nie różowe.

Podnosi dłoń, w której trzyma trzy fioletowe fiołki.

Parskam śmiechem. No tak, ostatnio jak przyniósł mi kwiaty powiedziałam mu, że różowy kolor to gówno. Ale fioletowy też jest okropny.

– Znowu nie trafiłeś – gaszę jego entuzjazm, tak samo jak papierosa, pocierając nim o ceglaną ścianę. – Przyjmuję tylko piwonie.

Wyrzucam peta przez wyrwę, w której miało zostać zamontowane okno i przerzucam nogę przez murek, siadając na nim okrakiem. Opieram się o pionowo ułożone cegły, ponownie przewijając wyświetlane na komórce nagłówki.

– Johnson miała tylko takie w sali – tłumaczy Wilson, posyłając mi szeroki uśmiech, przez co w jego policzkach ukazały się dwa dołeczki. Dalej nie zabrał dłoni, podsuwając mi kwiaty.

Unoszę ironicznie jedną brew.

– To ma mnie niby przekonać? Daj je Montez. Na bank się ucieszy.

– Zazdrosna? – dopytuje z usatysfakcjonowanym uśmieszkiem, który również szybko gaszę spojrzeniem pełnym litości.

Wilson wzdycha wymownie, po czym ciska fiołkami w ślad za moim papierosem.

– Czasem naprawdę ciężko cię zrozumieć.

– Nie rozpłacz się – drwię z niego.

Kątem oka widzę, jak mężczyzna posyła mi podirytowane spojrzenie. Przecież nikt nie może drwić z Luka Wilsona, postrachu całej szkoły. Ale ja jakoś robię to na okrągło, nijak przejmując się jego złą reputacją.

W końcu ja też w oczach innych należę do tych „złych", bo zadaję się z podejrzanymi typami, ścigam się po nocach autami, pracuję w pubie, nałogowo palę fajki i wszystko co zielone, z moich ust częściej padają przekleństwa niż słowa, jestem wydziarana i do tego sierotą. A przynajmniej w połowie.

Mężczyzna odwraca wzrok, zdając sobie sprawę, że nie wywołał tym na mnie żadnego wrażenia i wyciąga paczkę fajek z kieszeni swoich czarnych spodni.

– Nic mnie z nią nie łączy. – Słyszę jak odpala zapalniczkę, a po chwili czuję zapach tytoniu. – To ona za mną lata.

Odrywam się na moment od komórki, skupiając na Wilsonie. Z profilu jego ciemne włosy wyglądają jak pozostawione w nieładzie, ale ja wiem, że były dobre kilka minut stylizowane przed lustrem. A szkoda, bo zawsze o wiele bardziej wolałam naturalny bezład.

Dziewczyna rajdowca. Bez ograniczeń. Tom 1 - premiera 03.11Where stories live. Discover now