Siedzę przy oknie spoglądając w zamglony las. Mam do takich rzeczy wielki sentyment. Z powodu iż jest sobota to mogłam pospać dłużej, gdyby nie to że obudziło mnie uderzenie czymś twardym w moje okno.
Po dłuższej obserwacji zdecydowałam się ubrać oraz zrobić sobie śniadanie. Poszłam do mojej szafy w której mam niemały burdel. Wybrałam mój outfit na sobotę czyli czarne shorty i czarny top.
Po ubraniu się zeszłam na dół i wyjęłam z szafki płatki musli oraz jogurt z lodówki. Wyjęłam miske, sporządziłam śniadanko.
Jedząc płatki mój telefon który, dałam do tylniej kieszonki shortów zaczął wibrować. Zdenerwowana faktem iż jeszcze nie pojadłam wyciągnęłam telefon. Dzwonił do mnie Belial, mój przyjaciel od czwartej klasy podstawówki, jest wysoki, czarnołosy, ma niebieskie oczy i sylwetke gruszki, jest typowym gothem, umięśniony i starszy o trzy miesiące ale ciągle mi to wypomina.
Lekko zdenerowana odebrałam telefon.
- Halo - miałam wrażenie że krzyknęłam ale zdawało mi się.
- No halo, Siema chcesz wyjść bo nudzi mi się - zapytał zamulony.
- No dobra tylko że muszę się jeszcze wymalować ciołku - powiedziałam uśmiechając się.
- Dobra dobra to choć do parku, rusz dupe może schudniesz - powiedział i zaczął sie śmiać.
- Szykuj się bo Ci nie daruje, dobra nara bo jem a ty mi przeszkadzasz w tyciu - powiedziałam lekko poirytowana i głodna.
- Dobra nara do zoba - powiedział i sie rozlączył.
Uśmiechnęłam się, położyłam telefon na stole. Po zjedzeniu odłożyłam miske do zlewu i poszłam się malować, czyli standardowo podkład, rzęsy, brwi , kreski oraz cziemnoczerwona szminka.
Wymalowana poszłam załatwić moje potrzeby fizjologiczne i szukać telefonu, jak zawsze nie pamiętałam gdzie go położyłam.
Poszłam do kuchni gdzie ostatni raz widziałam telefon, znalazłam na stole. Gdy miałam wychodzić do kuchni weszła moja mama pod wpływem alkoholu, zaczęła drążyć i pytać.
- Gdzie idziesz? - zapytała chwiejąc się przy nowo pomalowanej futrynie.
- O,od kiedy to Cię obchodzi gdzie idę? - zapytałam z ironią w tonie.
- Od zawsze, a z kim? Z tym ćpunem Davidem? - zapytała.
- Nie, z kimś innym, idź się połóż bo widzę że nie jesteś w formie do rozmowy - powiedziałam poważnie ale z lekkim uśmiechem
Mama chciała coś jeszcze wydukać ale niefartownie mój pies Doberman na nią skoczył. Gdyby nie ta futryna, to by już nie miała jedynek. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu ale jak przystało pomogłam mamie i odstawiłam ją do jej sypialni, włączyłam jej telewizję.
Ubrałam szybko moją skórzaną kurtkę, superstary i wzięłam torebkę.
W drodze do parku miałam dziwne wrażenie, bycia obserwowaną. Usłyszałam szleszczenie w krzakach ,więc stanełam w miejscu. W tym momencie mój telefon zaczął wibrować, myślałam że zawału dostanę i zabije osobę dzwoniącą.
Dzwoniła do mnie Elvira moja najlepsza psiapsi jest starsza o rok, chociaż raz nie przeszła więc na tym samym etapie nauczania, o brązowych włosach, błękitnych oczach i figurze klepsydry. Popatrzyłam szybko na krzak, nic się nie działo, więc poszłam dalej i odebrałam telefon.
- Halo - powiedziałam.
- No halo hejka co tam młoda? - zapytała wesoła.
- No nawet spoczi a tam stara? - zapytałam uśmiechnięta.
CZYTASZ
Shadows Of Future
Dla nastolatkówW miescie Higganum w stanie Connecticut żyję 17 letnia Mery. Jej życie jest w miarę przeciętne do pewnego dnia.