Dzisiejszy dzień miał być jak każdy inny, czyli bieganie, szkoła, bieganie, jakiś obiad i jeszcze więcej biegania. Wstałam dziś zaskakująco późno, co zapewne skończy się marnym wynikiem. Biegałam, gdyż było to moje hobby, lecz lubiłam pobijać własne rekordy, nie zaprzeczę. Zerwałam się z łóżka, by założyć strój sportowy, zjeść cokolwiek i wyjść, by ogarnąć to przed szkołą. Zbiegłam po schodach, kierując się od razu do lodówki, wyjęłam mleko a z szafki płatki.
— Hej, co tak późno dzisiaj? Odwołali ci pierwszą lekcję czy coś?— Zza pleców usłyszałam głos mojej mamy.
— Zaspałam, a poza tym miałaś mnie budzić, gdy nie wstanę do szóstej. Dzięki.— Popatrzyłam na nią, opierając się ręką o blat.
— Faktycznie zapomniałam, no cóż, nikt nie mówił, że życie jest proste. Masz siedemnaście lat i nie powinnaś już mieć problemu ze wstawaniem rano. Dobra ja muszę już wyjść, widzimy się wieczorem.— Zabrała torebkę i wyszła, tata jeszcze spał, bo do pracy z reguły jeździł na popołudnia. Czasem zastanawiam się, jakie to małżeństwo jak mijają się praktycznie cały czas. Zjadłam płatki i znów pobiegłam do góry po telefon i klucze.
— Znów cię coś opętało dziecko?— Zapytał zaspanym głosem tata.—Słuchaj, nawet zadzwonię po Katrin. Tylko daj mi spać.
— Sorry, zaspałam i jakoś tak. A Katrin i tak się do niczego nie nadaje. Idź dalej spać.— Krzyknęłam ze schodów. Pozwólcie mi naprostować, odkąd pamiętam, miałam czasami napady krzyków lub pojawiało się uczucie, że wydarzy się coś złego, przykładem była, chociażby śmierć. Było tak z moją babcią, gdy miałam 10 lat. Wyszłam pojeździć na desce, jeszcze przed przeprowadzką do Beacon Hills i coś kazało mi do niej podjechać. Drzwi jak zwykle były otwarte, więc weszłam do domu, a ona właśnie spadła ze schodów i skręciła kark. Moja pierwsza lekarką była Ella, twierdziła, że jestem Banshee. Zaczęłam ją wypytywać o szczegóły i wszystko się zgadało, lecz gdy rodzice dowiedzieli się o tych „bzdurach", zwolnili ją. Ja jednak nie przestałam szukać informacji. Możliwe, że to głupota, że mam świra, ale zawsze miałam ciekawość do takich rzeczy. Biegam od około trzydziestu minut, ze mną jest dziś coś nie tak, czuje, że coś się stanie. Przebiegałam przez ulice pod domem, gdy nagle coś we mnie uderzyło. Jak się po chwili okazało, był to niebieski Jeep, a jego właścicielem był jeden z graczy Lacrosse. Wiem to ze względu na to, że sama, bardzo uwielbiam tę grę, lecz pan Finstock nie chce zobaczyć moich umiejętności.
— A więc to wyczułam.— Podniosłam się do siadu i od razu złapałam się za łokieć.
— O matko nic ci nie jest? Przepraszam bardzo, wbiegłaś tu tak nagle.— Zaczął swoje przeprosiny, podając mi rękę.
— Nic nie szkodzi, wyczułam to, zresztą wbiegłam na środek ulicy, powinnam bardziej uważać, to moja wina — Uśmiechnęłam się, wstając z pomocą nowo poznanego chłopaka.
— Może podwieźć cię do szpitala, chyba powinnaś sprawdzić, czy nic ci się nie stało, a tak w ogóle to Stiles jestem. — Zaczął się plątać we własnych słowach.
— Natasha — Nie mogłam oderwać wzroku od jego ciemnych tęczówek, było w nich coś czarującego.—Słuchaj, muszę lecieć, szkoła i te sprawy, ten no to pa. — Pokazałam kciukiem na dom. Idąc w jego kierunku, straciłam równowagę, potykając się o krawężnik, dzięki bogu nie wylądowałam twarzą na chodniku. Na twarzy Stilesa widziałam lekki uśmiech. Nie byłam pewna czy po prostu miał dobry humor, czy się ze mnie nabija. Otworzyłam drzwi, a gdy zatrzasnęłam je, westchnęłam ciężko.
— Tasha ty sieroto.— Mruknęłam do siebie.
***
Jestem właśnie na przed ostatniej lekcji więc zaczęłam rozmyślać nad kolejnymi pomysłami by przekonać trenera do przyjęcia mnie do drużyny Lacrosse. Dziś po lekcjach mają trening może gdy będę go męczyć przez półtorej godzinny to się w końcu zgodzi. Kurde jest jeden minus muszę odpuścić bieganie popołudniowe. Dzwonek nie wiem jakim cudem tak szybko ale bez zastanowienia ruszyłam na następną lekcje jaką była Matematyka.
CZYTASZ
Twoja Alfa || Stiles Stilinski
WerewolfByło to pisane bardzo dawno temu, także nie odpowiadam za uszczerbki na zdrowiu psychicznym. W jakimś stopniu lubię ten fanfiction więc postaram się go uratować ale nie wiem co z tego wyjdzie .