Wczoraj odbyła się moja rozmowa z rodzicami. Kare mi cofnęli ponieważ mama się za mną wstawiła. Stwierdzili że nie ma sensu mnie ograniczać. Puki policja nie przywiezie mnie do domu jestem wolna. Idziemy właśnie w trójkę się nachlać. Znaczy tylko Stiles my nie możemy. Powód jest taki że Allison z nim zerwała ponieważ mu nie ufa itp. Zatrzymaliśmy się na jakimś miejscu kempingowym który jest pusty po atakach. Stilinski wyją zza kurtki jakąś whisky i się uśmiechnął.
-Jak dziewczyna zrywa z chłopakiem to trzeba się upić.-usiadłam na ziemi opierając się o upadłe drzewo.
-No to otwieraj.-mruknął Scotty.
* * *
Jest ciemno, w sumie jak tu przyjechaliśmy też tak było. Ja z moim wilczym przyjacielem jesteśmy trzeźwi za to Stilinski nachlany jest w trzy dupy. Kontem oka zobaczyłam że mi się przygląda wiec spojrzałam w jego stronę.
-Co tak patrzysz?-zaśmiałam się.
-Czasami wydaje mi się że jesteś ładniejsza niż Lydia.-Napił się kolejnego łyka alkoholu.
-Wolałabym żebyś mówił tak na trzeźwo.-westchnęłam.
-To wy nie jesteście pijani?!?!-podniósł głowę z ziemi.
-Ta, my nie możemy się upić. Mogłam ci to od razu powiedzieć ale nie chciałam psuć twojego znakomitego planu.-powiedziałam lekko zirytowana.
-Chłopie na niej świat się nie kończy. W miłosnym stawie jest więcej kobiet niż ci się wydaję. -powiedział od czapy.
-Chyba ryb?
-Jakich znowu ryb mówię o dziewczynach. Ubóstwiam je. Zwłaszcza takie jak Lydia. -zaśmiał się. Niby nic nas nie łączy, do tego on jest pijany ale i tak coś mnie ukuło w klatce piersiowej. Z kieszeni Stilesa zabrałam kluczyki do Jeepa. -Ej a tobie co.-zapytał z nadal świetnym humorem.
-Scott przepraszam wiem, że mieliśmy spędzić czas razem ale ja poczekam w aucie. Jak już ogarniesz tego tu, to przyjdźcie.-Ruszyłam w stronę ciemności lasu by dostać się do samochodu.
* * *
Po 10 minutach czekania i opierania się głową o kierownice usłyszałam szelest. Podniosłam więc głowę ale jedyne co zauważyłam, to dwie istoty i jedną ledwo trzymającą się na nogach. Otworzyłam drzwi którymi po chwili trzasnęłam. Pomogłam Scottowi usadowić naszego pijanego przyjaciela na tylnych siedzeniach. Oparliśmy się o maskę i patrzyliśmy w niebo które było pięknie oświetlone przez gwiazdy w tym księżyc. Jest to naprawdę nieziemski widok. Podkusiłam się jednak spojrzeć na McCalla. Jego twarz wyrażała smutek i cierpienie.
-Wszystko się ułoży nie martw się.-położyłam mu rękę na ramieniu w celu dodania mu trochę otuchy.-Szerze to nie wiem co mam mówić w takiej sytuacji.-zaśmiałam się bez najmniejszego promyka radości. -Choć odwiozę cię a potem tego głupka.
-Nie wolisz żebym ja prowadził?+-[';-Nie, jeśli coś się z tym cackiem stanie, to będzie dla niego nauczka żeby nie pił.-Usiedliśmy w środku a ja po chwili nacisnęłam pedał gazu i ruszyłam.
* * *
Ulice o godzinie pierwszej są zazwyczaj puste i dziś nie było wyjątku. Przed sekundą odjechałam z podjazdu Scotta i skierowałam się pod dom szeryfa. By dotrzeć kolejnego punkt trasy, nie potrzeba było dużo czasu, ponieważ chłopcy mieszkają dość blisko siebie. Zaparkowałam i wysiadając wzięłam głęboki wdech. Uwielbiam zimne nocne powietrze jest takie świeże. Obeszłam auto i otworzyłam drzwi pasażera. Gdyby nie moja szybka reakcja Stilinski obudził by się rano bez połowy twarzy.
CZYTASZ
Twoja Alfa || Stiles Stilinski
WilkołakiByło to pisane bardzo dawno temu, także nie odpowiadam za uszczerbki na zdrowiu psychicznym. W jakimś stopniu lubię ten fanfiction więc postaram się go uratować ale nie wiem co z tego wyjdzie .